Marsze Białorusinów w Polsce. Łukaszenka prześladuje uczestników i ich bliskich
Reżim białoruski zaczął ścigać uczestników demonstracji białoruskiej diaspory za granicą - wynika z doniesień białoruskiej opozycji. Reżim twierdzi, że identyfikuje twarze i w rezultacie wytacza rozpoznanym sprawy karne. Są też informacje, że zaczyna prześladować bliskich takich osób na Białorusi. Jednak Białorusini nie dają się zastraszyć. "Co mają powiedzieć, ci którzy siedzą w więzieniach?" - pytają.
2025-08-10, 21:26
Reżim prześladuje aktywną białoruską diasporę
- To faszystowskie metody - mówi portalowi PolskieRadio24.pl jeden z działaczy. Jak informowała białoruska opozycja, reżim prześladował już wcześniej rodziny organizatorów prowolnościowych marszów. A teraz są doniesienia, że nęka też krewnych szeregowych uczestników marszu, słyszymy.
Kilka dni przed świętem 9 sierpnia, kiedy Białorusini wspominają zryw społeczny przeciwko sfałszowanym wyborom 2020 roku, Komitet Śledczy Białorusi nagle ogłosił, że zidentyfikował twarze uczestników marcowych marszów prowolnoścowych w Warszawie i w Wilnie, organizowanych z okazji białoruskiego święta Dnia Woli w marcu 2025 roku.
- W oczywisty sposób miało to zniechęcić Białorusinów do udziału w marszach – mówi portalowi Polskieradio24.pl jeden z uczestników marszu. Zbieżność terminów nie jest przypadkowa.
Niektórzy powątpiewają, czy udało się zidentyfikować aż tyle osób, o ilu pisze Komitet Śledczy, tzn. 207. Niemniej jednak jeden z uczestników marszu w Warszawie powiedział portalowi PolskieRadio24.pl, że rodziców jego kolegi służby niepokoiły w związku z tym, że w marcu brał udział w demonstracji podczas Dnia Wolności. Kolega nie przyszedł na marsz w tym roku. Szczegóły tej sprawy nie są na razie znane.
Niektórzy uczestnicy marszu w Warszawie w związku z takimi doniesieniami mieli na sobie ciemne okulary, kapelusze.
Białoruski reżim chce uciszyć głos krytyków. Ale Białorusini nie zamierzają się poddać
Białoruski reżim chce uciszyć głos opozycji, by sprawiać wrażenie, że opór wobec jego prorosyjskiej polityki nie istnieje. Białorusini jednak nie dadzą się zastraszyć. Jedna z uczestniczek marszu powiedziała Radiu Swaboda, że nie można tracić nadziei, gdy nie tracą jej ci, którzy mają spędzić w więzieniach jeszcze wiele lat.
Prezydent Wolnej Białorusi Swiatłana Cichanouska powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl w sobotę, że marsze to pokaz siły opozycji prodemokratycznej. Tak jest w istocie, biorą w nich udział setki lub tysiące Białorusinów. Widać, że łączy ich wspólny cel, wolna, europejska Białoruś, według wielu – w NATO. Pokazują, że wiele są w stanie wycierpieć, nie godzą się na to, co teraz dzieje się z ich krajem. Chcą innej przyszłości dla swojej ojczyzny i nie zamierzają się poddać.
Łukaszenka chce jednak, by zapomniano o tym, że w związku z represjami z Białorusi wyjechały setki tysięcy ludzi.
Obrońcy praw człowieka szacują, że może ich być około kilkuset tysięcy. W więzieniach jest co najmniej 1200 więźniów politycznych, jednak szacuje się, że więźniów politycznych jest tak naprawdę kilkanaście tysięcy (część osób nie wnosi o taki status, bo boi się ostrzejszych represji wobec siebie i bliskich).
Łukaszenka chce być postrzegany jako jedyny podmiot polityczny Białorusi, bez żadnych alternatyw. Dlatego ruch demokratyczny, który silnie się rozwija w różnych konkurujących formacjach, który stworzył nawet władze na uchodźstwie, jest dla niego solą w oku. Szczególnie, jeśli poparcie dla Wolnej Białorusi demonstrują w różnych miastach tysiące osób. Nie zamierzają zaprzestać walki o przyszłość kraju, deklarują.
Źródło: PolskieRadio24.pl/inne/agkm