Drony nad Polską. Rosyjski dyplomata wezwany przez polskie MSZ
Charge d'affaires Rosji Andriej Ordasz stwierdził, że został wezwany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych po tym, jak w nocy z wtorku na środę doszło do kilkukrotnego naruszeniu przestrzeni powietrznej przez drony.
2025-09-10, 11:35
Rosyjski dyplomata wezwany przez polskie MSZ. "Oskarżenia bezpodstawne"
Rosyjski charge d'affaires twierdzi, że został wezwany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych po naruszeniu przestrzeni powietrznej przez drony - przekazał w środę Reuters, powołując się na rosyjską agencję RIA. Jak czytamy, rosyjski dyplomata powiedział w środę, że "Polska nie przedstawiła żadnych dowodów na to, że drony zestrzelone nad naszym krajem były pochodzenia rosyjskiego".
- Uważamy te oskarżenia za bezpodstawne. Nie przedstawiono żadnych dowodów na to, że drony te są pochodzenia rosyjskiego - mówił Andriej Ordasz, rosyjski chargé d'affaires w Polsce. Ponadto ocenił, że "Rosja absolutnie nie jest zainteresowana jakąkolwiek eskalacją konfliktu z Polską, ale niestety, nie możemy liczyć na to, że polskie władze wysłuchają nas w ich antyrosyjskim szale".
W rozmowie z Polsat News rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że charge d'affaires "będzie wezwany do MSZ i zostanie mu wręczona nota protestacyjna". Jednocześnie Wroński nie ujawnił konkretnej godziny.
Rosyjskie media dezinformują ws. "zbłąkanych" dronów nad Polską
W Rosji media prorządowe i tzw. blogerzy wojenni podają nieprawdziwe informacje dotyczące dronów, które w nocy z wtorku na środę wtargnęły w polską przestrzeń powietrzną. W Mińsku szef sztabu generalnego armii Pawel Murawiejka oznajmił, że Białoruś informowała Polskę i Litwę o zbliżających się dronach.
Wypowiedź Murawiejki opublikowała państwowa białoruska agencja BiełTA. Oznajmił, że białoruska obrona przeciwlotnicza obserwowała drony, które "wypadły z kursu w wyniku oddziaływania środków walki radioelektronicznej". Wojskowy oznajmił, że część "zbłąkanych" dronów została strącona przez siły białoruskie i że w nocy Białoruś wymieniała się danymi z Polską i Litwą, "tym samym informując" je, że do obu krajów zbliżają się "nieznane aparaty latające".
W Moskwie prokremlowskie portale KP.ru i RIA Nowosti podważają informacje podane przez władze polskie. KP.ru, portal wysokonakładowego prokremlowskiego dziennika "Komsomolskaja Prawda", utrzymuje, że polski premier Donald Tusk, informując o naruszeniu przestrzeni powietrznej, "nie podał żadnych dowodów ani szczegółów", a polskie siły zbrojne "nie podały żadnych dowodów na prawdziwość informacji". Także państwowa propagandowa agencja RIA Nowosti twierdzi, że szef polskiego rządu "nie podał dowodów" na to, że strącono rosyjskie drony.
Jeden z tzw. blogerów wojennych Aleksandr Koc na swoim kanale na Telegramie rozwija ten wątek, twierdząc, że "nikomu nie pokazano szczątków" dronów i że "nie jest trudno" pokazać jako dowód szczątków rosyjskich aparatów przywiezionych z Ukrainy. "Szum informacyjny ma charakter głównie polityczny. Dron, który upadł w Estonii, nie wywoływał takiej alergicznej reakcji. (...) Wygląda na to, że Europejczycy wymyślili, jak wpłynąć na prezydenta USA Donalda Trumpa tj. nastawić go przeciwko Rosji - głosi komentarz na kanale Kotsnews.
Analityczka Maria Awdiejewa z amerykańskiego think tanku Instytut Badań nad Polityką Zagraniczną (Foreign Policy Research Institute) poinformowała, że rosyjscy blogerzy wojenni rozpowszechniają fałszywą mapę i twierdzą, że atak dronów na Polskę był śledzony w czasie rzeczywistym, a celem było lotnisko w Rzeszowie. Awdiejewa opublikowała na X zrzut ekranu z fałszywą mapą obiektów obecnych w przestrzeni powietrznej. Jest to rzekomy obraz z serwisu FlightRadar pokazujący, że rosyjski dron zmierza w kierunku Rzeszowa. Jak zauważyła Awdiejewa, fałszywa publikacja to "dowód, że atak był planowany i rozmyślny".
- Co oznacza artykuł 4. NATO? Czym się różni od artykułu 5?
- "Będzie wojna z Rosją". Polscy generałowie już wiedzą. Ujawnili, co nas czeka
Źródła: Polskie Radio/PAP/mg