Pełczyńska-Nałęcz uderza w męskich liderów. "Bez owijania w bawełnę"
"Kobiety w polskiej polityce owszem są, ale do pewnego momentu. Jest szklany sufit" - stwierdziła Ministra ds. Funduszy i Polityki Regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Jak podkreśla, mimo że kobiety są obecne w życiu publicznym, wciąż nie mają realnego wpływu na podejmowanie kluczowych decyzji - a władza, jej zdaniem, wciąż pozostaje domeną mężczyzn.
2025-10-21, 15:56
Pełczyńska-Nałęcz o szklanym suficie w polskiej polityce
Pełczyńska-Nałęcz odniosła się do krytycznego wobec niej artykułu opublikowanego niedawno w Newsweeku, który określiła mianem "paszkwilu". W najnowszym wpisie w mediach społecznościowych rozszerzyła swoją krytykę, tym razem skupiając się na problemie nierówności płci w polityce. "Napiszę bez owijania w bawełnę. Kobiety w polskiej polityce owszem są, ale do pewnego momentu. Jest szklany sufit, którego nie wolno nam przekroczyć. Nigdy w historii wolnej Polski nie było kobiety-realnej liderki partii. Jak doszło do rozmów o rekonstrukcji rządu, to do stołu siadło 13 mężczyzn i… jedna kobieta" - przypomniała ministra.
Jej zdaniem choć kobiety pełniły już funkcje ministerialne, a nawet stanowisko premiera, prawdziwa władza wciąż pozostaje w rękach mężczyzn - tych, którzy kontrolują duże partie i kluczowe procesy decyzyjne. "W prawdziwej władzy to panowie dogadują się z panami" - stwierdziła Pełczyńska-Nałęcz, dodając, że jej formacja, Polska 2050, bywa atakowana właśnie dlatego, że przełamuje ten schemat. Wspomniała też o kulisach rekonstrukcji rządu. "Jak doszło do rozmów o rekonstrukcji rządu to do stołu siadło 13 mężczyzn i … jedna kobieta" - pisze ministra.
Stereotypy i podwójne standardy
Pełczyńska-Nałęcz zwróciła też uwagę na język, jakim opisuje się kobiety w życiu publicznym, wskazując na utrwalone w debacie stereotypy. "Mężczyzna jest ambitny - kobieta krwiożercza. Mężczyzna to silny lider - kobieta to Lady Makbet. Mężczyzna ma swoje zdanie - kobieta nie umie w gry zespołowe i jest kłótliwa" - wyliczała.
Jak dodała, takie narracje nie tylko marginalizują kobiety, ale także stygmatyzują mężczyzn, którzy traktują swoje koleżanki z polityki po partnersku. "Wtedy mogą przeczytać o sobie w mediach, że zostali »omotani«, »zwariowali« albo że są pantoflarzami. To nie jest wpis antymęski, bo te stereotypy powielają nie wszyscy panowie - ba, często powielają je same kobiety" - podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz.
Reakcja na krytykę
Ministra znalazła się w centrum politycznej dyskusji po tym, jak zapowiedziała gotowość objęcia funkcji wicepremierki, gdy Szymon Hołownia zadeklarował, że zgodnie z umową koalicyjną ustąpi ze stanowiska marszałka Sejmu w połowie kadencji. W Newsweeku ukazał się wówczas artykuł zatytułowany "Chce być następczynią Hołowni. Tusk ma z nią poważny problem. Nie umie w gry zespołowe", w którym przytoczono anonimowe krytyczne opinie o ministrze. "Zero meritum. Zero o sprawach ważnych dla Polski. Ani jednego konkretnego zarzutu. Wyłącznie personalny atak oparty na anonimowych źródłach i insynuacjach" - skomentowała polityczka.
Dodała również, że fala krytyki może mieć związek z jej sprzeciwem wobec "wpływowych lobby deweloperskich", których interesy - jak sugeruje - naruszyła. Pełczyńska-Nałęcz przekonuje, że jej głos ma służyć przełamaniu tabu wokół roli kobiet w polityce. "Ten wpis ma służyć temu, żeby rzecz wreszcie nazwać po imieniu. I wreszcie ten rubikon przekroczyć" - podsumowała.
Źródło: PolskieRadio24.pl