Strach na korytarzu, wstyd w klasie. "Z tej szkoły wychodzi się z obniżonym poczuciem wartości"

Rozerwane spodnie, zgolona głowa, chwytanie za kolczyk w pępku. Pod krzyżem katyńskim wartowali nawet rodzice. Komentarze: "nie wiedziałem, że jesteś kobietą lekkich obyczajów" czy "wyglądasz jak z afrykańskiego plemienia". To relacje uczniów i absolwentów XLIV Liceum w Krakowie. Czy coś się zmieni? Toczy się postępowanie dotyczące dyrektora Mariusza Graniczki. Rozmówcy podkreślają, że na tle opisywanych przez nich sytuacji ostatnia sprawa to - ich zdaniem - tylko "kropla w morzu".

2025-12-18, 08:16

Strach na korytarzu, wstyd w klasie. "Z tej szkoły wychodzi się z obniżonym poczuciem wartości"
Budynek XLIV LO w Krakowie. Foto: Mat. własne

Artykuł przygotowany przez zespół redakcyjny PolskieRadio24.pl. Część rozmówców występuje anonimowo ze względu na ochronę prywatności.

Afera w krakowskim liceum. Mariusz Graniczka zawieszony

W ostatnich tygodniach o szkole na ulicy Bernardyńskiej zrobiło się ponownie głośno za sprawą artykułu "Gazety Wyborczej". Według skargi rodziców i relacji ucznia dyrektor XLIV LO Mariusz Graniczka umówił telefonicznie wizytę u fryzjera w czasie lekcji, a rodzice nie zostali o tym wcześniej poinformowani. Dlaczego? "On mi powiedział, że mam do niego nie wracać, dopóki się nie zgolę i że mnie do szkoły nie wpuści, jak będę miał takie włosy"  pisał nastolatek w wiadomości do rodziców. Strony sporu przedstawiają tę sytuację jednak skrajnie różnie.

Graniczka utrzymuje, że chłopiec sam zaproponował wyjście do salonu, a rozmowa odbyła się w przyjaznej atmosferze.  To nie było żadne przymuszenie, wymuszenie, żadne ogolenie, tak jak jest to w mediach przedstawiane. Była to normalna, męska, ojcowska, grzeczna rozmowa, bez emocji  mówił dyrektor w rozmowie z Radiem Wnet. Dotarliśmy do nagrania sprzed "strzyżenia". Nastolatek ma na nim krótko zgolone boki, z widocznymi wzorkami, a na środku głowy pasek dłuższych włosów. Po zawiadomieniu kurator oświaty, urząd miasta podjął jednak decyzję o zawieszeniu Graniczki. Sprawa jest w toku.

Mariusz Graniczka dyrektorem został 33 lata temu. Podwawelska szkoła przez większość jego kariery funkcjonowała jako Gimnazjum nr I, a po reformie oświaty z 2017 roku stała się Liceum nr XLIV. Absolwenci i obecni uczniowie na hasło "Graniczka" reagują alergicznie. Większość naszych rozmówców stawiała warunek anonimowości  jedni ze strachu przed zemstą, bo nadal chodzą do szkoły lub uczą się w niej członkowie ich rodzin, a inni ze wstydu. Dlatego na potrzeby artykułu zmieniliśmy imiona. Na rozmowę pod nazwiskiem zdecydowały się dwie osoby.

Rozdarte spodnie i kolczyk w pępku

Jedna z absolwentek, Zuzanna, opisuje sytuację z przerwy międzylekcyjnej, która – jak twierdzi – miała miejsce kilka lat temu. Według jej relacji dyrektor zwrócił uwagę na przetarcie w jej dżinsach, po czym chwycił materiał w tym miejscu i go rozerwał. – W zasadzie bez słowa do mnie podszedł, chwycił za dziurę i rozerwał mi spodnie silnym ruchem. Po zdarzeniu, jak gdyby nigdy nic, odszedł. Wszyscy zamarli, ciężko było o jakikolwiek komentarz  mówi nam po latach absolwentka gimnazjum i liceum.

 Jeśli coś mu się nie podobało, to standardem było dotknięcie owej rzeczy. Fryzury, ubrania, czy biżuterii  wspomina z kolei Kasia, która rok temu skończyła szkołę.  Raz przyszłam do sekretariatu podbić legitymację i moim oczom ukazał się dyrektor. Zwrócił uwagę na mój kolczyk w pępku i wziął go do rąk. Spytał mnie wówczas, czy to podoba się mężczyznom  mówi. 

Inna absolwentka przywołuje lekcję historii prowadzoną przez dyrektora.  Powiedział mi przy całej klasie, że mój kolczyk w nosie zaburza standardy europejskiego piękna i wygląda jak z afrykańskiego plemienia  wspomina Martyna.  Takich historii jest od groma  dodaje Zuzanna.

Dyrektor na patrolu

Według relacji rozmówców, z którymi rozmawialiśmy, uwagi dyrektora dotyczące wyglądu częściej kierowane były do dziewczyn.  Raz spotkał koleżankę z mojej klasy na korytarzu z pomalowanymi paznokciami i automatycznie wezwał ją do siebie  opowiada Agnieszka, która wciąż jest uczennicą szkoły.

 Niedawno też dyrektor zwrócił uwagę dziewczynie, która miała farbowane włosy, ale konkretnie nie spodobała mu się długość jej grzywki. Nakazał jej nosić spinki i stwierdził, że nie chce jej już widzieć więcej w tak długiej grzywce  podkreśla.  Boję się koło niego przechodzić, a gdy słyszę jego głos, to automatycznie biegnę na inne piętro  dodaje. Inna uczennica twierdzi, że włosy pofarbowane na naturalny kolor również stanowiły problem.

 W pierwszej klasie na lekcji historii kazał mi zmyć makijaż, bo mu się nie podobał i z uśmiechem na twarzy zapytał się mnie, czy on mi pasuje do butów  opisuje z kolei Monika.  Po tej sytuacji mój tata przyszedł do szkoły, przez co dał mi trochę spokój  mówi.  Raz wysłał jedną dziewczynę do domu, bo lekko jej wystawał brzuch spod koszulki  dodaje.  W praktyce palenie czy bójki wywoływały mniejszą aferę niż wygląd uczniów  puentuje.

"Ze smakiem, dziewczyny" 

Jedna z uczennic przytacza wypowiedź, którą  jak twierdzi  dyrektor miał skierować do dziewczyn podczas wyjścia szkolnego w zeszłym roku.  Jeśli musicie nosić takie obcisłe koszulki, to róbcie to proszę ze smakiem. Wiedzcie, że to się chłopcom nie podoba – cytuje. Od tego momentu słowa te funkcjonują w ich grupie jako element klasowego slangu.  Ze smakiem dziewczyny, ze smakiem  słyszymy od Agnieszki z przekąsem.

 Fanatycznie podchodził do wyglądu dziewczyn, oczekując tego, żeby wyglądały, według jego definicji słowa, "schludnie"  przyznaje Julia Święch (jedna z osób, które zdecydowały się mówić pod nazwiskiem), absolwentka Gimnazjum nr I, a obecnie współprowadząca audycję "Ja w Twoim wieku" w Programie Czwartym Polskiego Radia.  Doskwierały mu nawet takie głupoty, jak to, że za wysoko miałam związany kok  stwierdza.  Pamiętam jedną abstrakcyjną sytuację, gdy koleżanka z równoległej klasy przyszła do sekretariatu podbić legitymację szkolną już po lekcjach, w regularnym ubraniu, bez mundurka. Dyrektor stwierdził, że nie wiedział, że jest panną lekkich obyczajów  opowiada.

Apele grozy

Jedna z absolwentek, Zuzanna, przywołuje zdarzenia z apelów szkolnych sprzed kilku lat. Jak relacjonuje, dyrektor miał wówczas zwracać uwagę na strój części uczniów i prosić ich o wystąpienie przed zgromadzonymi. Według rozmówczyni uczniowie słyszeli komentarze dotyczące wyglądu. Obecni uczniowie twierdzą, że takie sytuacje nie występują już aktualnie.

– W tej szkole będąc facetem jest się na poziomie bardziej wyrównanym z dyrektorem i mniej narażonym na różne uszczypliwe komentarze odnośnie do wyglądu – wskazuje z kolei Jakub, absolwent szkoły, który spędził tam zarówno czasy gimnazjalne, jak i liceum, a w klasie maturalnej stanął na czele samorządu uczniowskiego. Po ukończeniu liceum pozostał z nim związany przez cztery kolejne lata (do 2024 roku), prowadząc tam zajęcia pozalekcyjne. – Normą były komentarze w stylu: ogól się, bo wyglądasz jakbyś dopiero wyszedł z lasu – przywołuje. – Czasami pozwalałem sobie na lekkie prowokowanie dyrektora wyglądem bądź zachowaniem, bo wiedziałem, że przez pełnioną funkcję, wolno mi więcej niż reszcie uczniów. Inni jednak niekoniecznie mieli ochotę na takie konfrontacje – opowiada.

Relacja absolwenta o szarpaniu za kolczyk i groźbie "kombinerek"

Dowodem potwierdzającym regułę był incydent z udziałem absolwenta szkoły Kacpra Tarnawskiego (też zgodził się na ujawnienie tożsamości). Schemat był podobny do wcześniej przytoczonych sytuacji.  Siedzieliśmy na ławeczce ze znajomymi podczas przerwy i przyznaję, że nie wyglądałem tego dnia szczególnie statutowo. Miałem potargane spodnie, cztery dobierane warkocze na głowie i do tego wszystkiego kolczyk w uchu. Dyrektor przechodził korytarzem, więc gdy zwrócił na mnie uwagę, kulturalnie powiedziałem mu "dzień dobry". On jednak rozpoczął rozmowę w zdecydowany sposób, kazał mi wstać, gdy do niego mówię i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Zasugerował wówczas, że wyglądam niechlujnie i więcej w takich ubraniach mam się nie pokazywać. O dziwo nie zauważył kolczyka, jednak moja wychowawczyni pobiegła za nim, żeby zwrócić mu uwagę na element, o którym zapomniał. Podszedł do mnie, złapał za kolczyk w uchu, zaczął szarpać i spytał, "czy sam go sobie ściągnę czy ma mi go ściągnąć kombinerkami". Oczywiście wystraszyłem się, więc posłusznie go wyciągnąłem i zgłosiłem się do gabinetu, gdzie przeprowadził typowy dla siebie monolog. Zapadło mi w pamięć, że stwierdził, że kolczyki to mogą mieć dziewczyny, a facet to ma mieć "w głowie, a nie na głowie"  przywołuje.

Niektórzy rodzice decydowali się na konfrontacje z dyrektorem. W przypadku Kacpra wizyta jego mamy doprowadziła, po długich – jak podkreśla – negocjacjach do zgody na zmianę dotychczasowego kolczyka na przezroczysty.  Pamiętam, jak kolega zgolił boki i dyrektor kazał mu zmienić fryzurę. Na drugi dzień jego ojciec przyszedł do szkoły z taką samą fryzurą jak jego syn  śmieje się natomiast Julia.

Budynek XLIV LO w Krakowie Budynek XLIV LO w Krakowie

Warty pod krzyżem katyńskim

Absolwenci podkreślają, że w ich odczuciu dyrektor otwarcie prezentował swoje poglądy polityczne. Praktycznie wszyscy wspominają warty pod krzyżem katyńskim, które rozpoczęły się po katastrofie smoleńskiej.  To była sobota, więc wiedziałam, że jak tylko wrócimy do szkoły w poniedziałek, to będzie się działo  wspomina po latach Zofia.  Byłam wtedy w pierwszej klasie, więc przeważnie chodziliśmy pod krzyż po południu, a w nocy stali rodzice. Dużo osób zapisywało się na ochotnika, bo wiązało się to ze zwolnieniem z lekcji  opowiada absolwentka. Z perspektywy rodziców nocne warty były kompletnym absurdem.  Jak można oczekiwać od dorosłego, który następnego ranka ma pracę, a w domu dzieci, żeby brał udział w takich absurdalnych wydarzeniach  mówi kobieta pamiętająca warty. 

Początkowo warty składające się z uczniów i ich rodziców czuwały pod krzyżem całą dobę, dzień w dzień. Według relacji absolwentów dyrektor podejmował próby rozszerzenia tej inicjatywy na inne szkoły w Krakowie, jednak – jak mówią – nie spotkało się to z zainteresowaniem. Formułę codziennego czuwania pod krzyżem zamieniono po czasie na wartę w miesięcznicę tragedii. Dobrze pamiętają to kolejne roczniki. Bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej na szkolnych korytarzach zawisły też gablotki upamiętniające ofiary, w tym parę prezydencką.

"Ukraińcy powinni walczyć na froncie"

Według naszych rozmówców w setną rocznicę walk Polaków z Ukraińcami o Lwów pojawił się w szkole pomysł zaangażowania uczniów w zbiórkę funduszy na budowę pomnika Orląt Lwowskich. Na realizację tego pomysłu nie wyraziła zgody nawet małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, znana ze wspierania Prawa i Sprawiedliwości.

Po ataku Rosji na Ukrainę i przyjęciu do szkoły uczniów z Ukrainy, niektórzy rozmówcy mówią o komentarzach dyrektora, które – w ich odczuciu – miały charakter uszczypliwy.  Pod koniec czwartej klasy ukraiński kolega z klasy otrzymał nagrodę za dobre wyniki w nauce, usłyszał więc od dyrektora, że Ukraińcy to powinni walczyć na froncie  przypomina sobie Monika, zeszłoroczna absolwentka. Uczniowie twierdzą też, że Graniczka sugerował im ukraińskie pochodzenie.  Jestem Polką, to jest absurd, żebym musiała do tego przekonywać własnego dyrektora, bo moje nazwisko nie brzmi dla niego wystarczająco polsko  mówi nam Agnieszka. 

Jak relacjonują rozmówcy, poglądy dyrektora były – w ich odczuciu – widoczne także w innych działaniach szkoły. Młodzież za dobre wyniki w nauce otrzymywała chociażby eseje o Lechu Kaczyńskim.  Graniczka miał w zwyczaju przemawiać przez szkolny radiowęzeł, robiąc krótkie apele historyczno-polityczne w trakcie zajęć  przypomina dziennikarka Julia Święch.  Najbardziej denerwujące było to, jak dyrektor indoktrynował za pomocą radiowęzła i to nie tylko uczniów, ale też nauczycieli. Pamiętam, jak raz chciałam się pochwalić nauczycielce od WOS-u, że przeprowadziłam wywiad z Robertem Biedroniem, na co ona odpowiedziała: "a, z tym p*****m?"  opowiada.  Nauczyciele często wywracają oczami, gdy on mówi do nas przez megafon  twierdzi natomiast Agnieszka.

Wykład antyaborcyjny  

W 2020 roku dyrektor zorganizował natomiast obowiązkowy dla wszystkich uczniów wykład z antyaborcyjnym aktywistą Bawerem Aondo-Akaą. Sytuacja miała miejsce, gdy Jakub formalnie był już członkiem samorządu uczniowskiego.  Spotkanie to nie było w żaden sposób uzgodnione z samorządem ani radą rodziców. Usłyszeliśmy wówczas, że bez względu na okoliczności, aborcja jest czynem złym, a homoseksualizm to choroba. Kilka osób płakało po tym wydarzeniu, a jednak nie nastąpiła żadna reakcja władz miasta ani kuratorium  oburza się nasz rozmówca.

W kwietniu tego roku w rocznicę katastrofy smoleńskiej dyrektor zorganizował natomiast apel, podczas którego miał odnieść się do działań ministry edukacji Barbary Nowackiej. "Mamy panią minister, która odbiera nam polskość, odbiera wam uczenie się polskiej literatury, odbiera naukę religii"  cytują jego słowa uczniowie.

Uczniowie i absolwenci opisują sytuacje, w których – ich zdaniem – kwestie religii były traktowane w szkole szczególnie istotnie. Według ich relacji rodzice uczniów nieuczestniczących w lekcjach religii bywali wzywani na rozmowy z dyrekcją.  Potrafił pytać nas, czy jesteśmy innowiercami  mówi Monika.  A religia zawsze była w środku zajęć. Osoby nieuczęszczające musiały wtedy siedzieć w bibliotece i czytać artykuły z wybranych przez panią bibliotekarkę gazet. Oczywiście były to same prawicowe tytuły  zeznaje zeszłoroczna absolwentka, która wypisała się z lekcji religii.

Co na to nauczyciele? 

Absolwenci na starcie podkreślają, że ich krytyka dotyczy samego dyrektora, bo kadrę nauczycielską w większości wspominają dobrze. Pedagodzy z Gimnazjum nr I i Liceum XLIV zgłaszali w przeszłości nieprawidłowości w zarządzaniu placówką przez Mariusza Graniczkę. Jednak najnowsze doniesienia pokazują, że wychowawcy często, zamiast bronić uczniów przed gniewem dyrektora, sami wysyłali ich do jego gabinetu. W obliczu "skandalu fryzjerskiego", Rada Szkoły jednoznacznie wyraziła poparcie dla "osaczonego" dyrektora, określając najnowsze zdarzenia "nagonką medialną". W Radzie zasiadają nauczyciele i rodzice, a organ ten jest wybierany przez dyrektora. 

Dyrektor XLIV LO w Krakowie Dyrektor XLIV LO w Krakowie

W podobnym tonie napisany jest list otwarty rodziców absolwentów szkoły, którzy "czują się w moralnym obowiązku, aby zabrać głos w sprawie". Jak czytamy, "Pan Dyrektor Mariusz Graniczka zawsze stawiał dobro uczniów na pierwszym miejscu. Jego działania konsekwentnie ukierunkowane były na tworzenie środowiska opartego na kulturze osobistej, wzajemnym szacunku, odpowiedzialności i jasnych zasadach współżycia społecznego. Wartości te towarzyszyły naszym dzieciom każdego dnia nauki i to m.in. dzięki nim młodzi ludzie, opuszczając mury szkoły, wkraczali w dorosłość dojrzalsi, świadomi swoich wyborów oraz przygotowani do podejmowania odpowiedzialnych decyzji"  napisano w oświadczeniu.

Na powyższy list otwarty w mediach społecznościowych odpowiedziała również absolwentka wyraźnie zdziwiona większością zawartych tam tez. "Po pierwsze, stwierdzenie o »rzetelnych i obiektywnie zweryfikowanych faktach« w kontekście tej szkoły to oksymoron. Pisanie, że Pan Dyrektor stawiał na pierwszym miejscu dobro uczniów oraz stworzenie komfortowego środowiska opartego na szacunku, jest dla nas jak policzek. O »umiejętności współpracy« nie sposób nawet wspomnieć, ponieważ wdawanie się w polemikę z Dyrektorem mijało się z celem - panowała zasada: »nie pasuje ci, to zmień szkołę«, co było absurdalne, bo uczniowie wybierali szkołę ze względu na poziom nauki i lokalizację, a nie własne przekonania. [...] Opuszczając mury tej szkoły, nie weszłam w życie dojrzalsza ani bardziej świadoma swoich decyzji, lecz z obniżonym poczuciem własnej wartości i poniżona, a nie »nauczona dyscypliny«"  pisała. Podobną opinię wyraził Jakub. – Z tej szkoły wychodzi się z obniżonym poczuciem własnej wartości  stwierdził.

Były przewodniczący SU

Co ciekawe, stanowisko Samorządu Uczniowskiego niemal lustrzanie odzwierciedla treść listu otwartego. Jak to jest więc możliwe, że przy tak ewidentnym poczuciu skrzywdzenia uczniów, Samorząd Uczniowski broni dyrektora i zabiega o jego przywrócenie na stanowisko?  Przez własne doświadczenia jako szefa samorządu, mam pewne wątpliwości co do tego, czy komunikat SU został faktycznie napisany samodzielnie  ujawnia Jakub.

 Pamiętam jedną sytuację, gdy byłem przewodniczącym SU, gdy zetknęliśmy się ze ścianą nie do przeskoczenia. W trzeciej klasie liceum pewien nauczyciel hiszpańskiego został zwolniony dyscyplinarnie, nie znaliśmy dokładnego powodu tej decyzji. Uczniowie jednak bardzo lubili tego nauczyciela, więc jako samorząd zaproponowaliśmy petycję, którą skierowaliśmy do dyrektora. Jego nacisk zmusił nas jednak do wycofania petycji. Rozpoczęły się mediacje między nami a dyrektorem  jednak towarzyszyło nam w trakcie pewne poczucie niesprawiedliwości  w roli mediatora stanął członek Rady Rodziców, który raczej był tam tylko po to, żeby potwierdzać stronę szefa placówki. Skończyło się na tym, że musieliśmy opublikować przeprosiny za wystosowanie tej petycji. Nie pamiętam, czy treść dyrektor podyktował mi przez telefon, czy otrzymałem od niego mail ze wzorem przeprosin. Treść tego oświadczenia, która wcale nie odzwierciedlała stanowiska samorządu, została nam narzucona z góry  opowiada Jakub.

Jak słyszymy, nie można też jednak wykluczać scenariusza, w którym członkowie samorządu wierzą, że słowo i dobro dyrektora równa się dobru szkoły.  Pamiętam, że była to często powielana narracja. Dyrektor stał na czele tej placówki przez 33 lata. Nikt nie wyobrażał sobie Graniczki bez jego szkoły, a szkoły bez dyrektora Graniczki  tłumaczy rozmówca.

Mariusz Graniczka był bowiem w dużej mierze odpowiedzialny za sukces tej placówki jako jednego z najlepszych gimnazjów w Krakowie.  Trzeba mu przyznać, że postawił sobie za cel wykształcenie uczniów na światłych młodych ludzi  przyznaje mama, której dwoje dzieci uczęszczało do szkoły pod Wawelem.  Pomijając ewidentną warstwę ideologiczną, Graniczka organizował naprawdę ciekawe wymiany międzynarodowe, wyjścia do teatru, muzeów czy prelekcje kulturalne. Starał się. Jednak zawieszenie zdecydowanie mu się należało. I to nie tylko za ostatni incydent, ale za całokształt. Tak naprawdę obserwując jego poczynania na przestrzeni lat, mam wrażenie, że w swoich metodach złagodniał  ocenia nasza rozmówczyni.

 Niezależnie od tego, co myślimy o poglądach dyrektora, jego metody dydaktyczne są przestarzałe i zwyczajnie złe. Czy dyrektor naprawdę wierzy, że nauczy uczniów czegoś poniżając ich?  komentuje natomiast Jakub. 

Co dalej z Bernardyńską? Działania kuratorium

Po formalnej skardze z 18 listopada na Mariusza Graniczkę, 20 listopada Małopolska Kurator Oświaty Gabriela Olszowska złożyła zawiadomienie do prezydenta Krakowa. Kurator w przesłanej nam odpowiedzi podkreśla, że chodzi o "uchybienia godności zawodu nauczyciela i obowiązkom opisanym w artykule 6 ust. 1 i 5 ustawy Karta Nauczyciela, w tym zapewnienia bezpieczeństwa ucznia, poszanowania jego godności oraz jego dobra i praw". Nie był to jednak wniosek o zawieszenie dyrektora. Tę decyzję podjął później prezydent Aleksander Miszalski.

"Pan Mariusz Graniczka nie poinformował rodziców o wydaniu polecenia opuszczenia Szkoły ani o tym, że w ocenie Dyrektora fryzura chłopca nie spełnia zapisów Statutu Szkoły. Dyrektor wydając polecenie opuszczenia Szkoły przez ucznia do fryzjera w czasie zajęć organizowanych przez szkołę, naruszył także prawa jego rodziców do podejmowania decyzji w sprawie wychowania syna, odnośnie do wizerunku i zdrowia"  wskazuje małopolska kurator, dodając, że 19 listopada poleciła Rzecznikowi Dyscyplinarnemu dla Nauczycieli przy Wojewodzie Małopolskim przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie.

Kurator Gabriela Olszowska informuje ponadto, że w poprzednim roku szkolnym przeprowadzono w placówce sześć kontroli, a w bieżącym cztery. "Dotychczas głównie w trybie tzw. nadzoru pedagogicznego, czyli przez rozmowę i wyjaśnienia dyrektora, w tym badanie dokumentów i wydawanie konkretnych zaleceń pokontrolnych, opartych na konkretnych zapisach prawnych"  czytamy.

Pojawia się jednak pytanie, dlaczego dopiero ostatnia afera "fryzjerska" poskutkowała zdecydowaną reakcją. "W wyniku skargi rodziców z 18 listopada br. dotyczącej zdarzeń z 15 października 2025 r. wybrano inny tryb wyjaśnienia okoliczności  umożliwi on rozmowę z uczniami, ich rodzicami i nauczycielami, ale także z samym Dyrektorem, który będzie mógł ustosunkować się do zarzutów rodziców"  podkreśla w przesłanej nam odpowiedzi Gabriela Olszowska.

Kurator informuje też, że w statucie XLIV LO - w związku z oceną pracy dyrektora (podlegającej innej procedurze) - stwierdzono liczne nieprawidłowości. "Każdy statut szkolny może określać zasady ubioru, ale nie może naruszać praw ucznia i wymagać zmian w sposób upokarzający lub ingerujący w ciało ucznia, jeśli to nie dotyczy bezpieczeństwa. Za statut odpowiada dyrektor szkoły, który w przypadku XLIV Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie uchwala Rada Szkoły"  wskazuje Olszowska.

Stanowisko miasta

Urząd Miasta Kraków poinformował nas z kolei, że w ciągu ostatnich pięciu lat wpływały do nich pisma dotyczące: "organizacji lekcji religii, wydatkowania środków z rachunku Rady Szkoły oraz spraw kadrowych, zachowania dyrektora wobec uczniów, bezpieczeństwa uczniów podczas apelu zorganizowanego w XLIV LO z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej". Wszystkie sprawy – jak czytamy – "podlegały rozpatrzeniu i weryfikacji (nawet jeśli były anonimowe i zgodnie z przepisami nie udziela się odpowiedzi na takie skargi)".

"Dyrektor Mariusz Graniczka był proszony o wyjaśnienia, przeprowadzane były kontrole finansowe, przeglądy bieżące, sprawy były przekazywane zgodnie z kompetencjami do właściwych organów, tj. do Kuratoriom Oświaty w Krakowie oraz do Rady Miasta Krakowa"  podkreśla urząd i dodaje, że 25 listopada w siedzibie Wydziału Edukacji i Projektów Edukacyjnych odbyło się spotkanie z wicedyrektorką szkoły Iwoną Rzepecką, która aktualnie zastępuje zawieszonego dyrektora. 

Mariusza Graniczkę czeka w najbliższym czasie postępowanie wyjaśniające. Jeśli Rzecznik Dyscyplinarny po jego zakończeniu złoży wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, możliwe będzie wyznaczenie terminu zakończenia sprawy.

Próbowaliśmy też się skontaktować z Mariuszem Graniczką bezpośrednio. Nie odpowiedział jednak na przesłane przez nas pytania.

Jeżeli chcesz podzielić się swoją historią pisz na adres: newsy.portal@polskieradio.pl. Gwarantujemy pełną anonimowość.

Polecane

Wróć do strony głównej