Rakieta Muska eksplodowała. Setki osób było w niebezpieczeństwie
"Wall Street Journal", powołując się na dokumenty Federalnej Administracji Lotnictwa USA, przekazał nowe dane w sprawie wybuchu rakiety w styczniu tego roku. Eksplozja statku kosmicznego Starship, należącej do Elona Muska firmy SpaceX, miała stanowić poważne zagrożenie dla ruchu lotniczego. Firma stanowczo odrzuca te zarzuty.
2025-12-21, 18:44
Nowe informacje w sprawie wybuchu rakiety
Do zdarzenia doszło podczas siódmego lotu testowego systemu Starship/Super Heavy 16 stycznia. Jak przekazała wówczas SpaceX, należąca do Elona Muska, na wysokości około 146 kilometrów górny stopień rakiety przestał przesyłać dane telemetryczne. Przyczyną eksplozji był wyciek paliwa. Nagrania i zdjęcia przedstawiające ognisty deszcz kosmicznych szczątków szybko obiegły media i serwisy społecznościowe.
Eksplozja miała narazić inne loty na niebezpieczeństwo
Odłamki statku spadały m.in. na wyspy Turks i Caicos, będące brytyjskim terytorium zależnym w Ameryce Środkowej, w rejonie archipelagu Bahamów. Z dokumentów, do których dotarł "WSJ", wynika, że trzy samoloty, w tym dwa obsługiwane przez linie JetBlue i Iberia Airlines oraz jeden prywatny odrzutowiec, zostały poinformowane przez kontrolerów ruchu lotniczego, że znalazły się w strefie zagrożenia związanej z eksplozją Starshipa. Na pokładach tych maszyn znajdowało się łącznie około 450 osób.
"Kontrolerzy ruchu lotniczego starali się utrzymać samoloty z dala od obszarów ze szczątkami, ale to zwiększyło ich obciążenie pracą i doprowadziło do potencjalnie ekstremalnego zagrożenia bezpieczeństwa" - wynika z raportu FAA z nowojorskiego ośrodka kontroli ruchu lotniczego. "Po eksplozji co najmniej dwa samoloty przeleciały zbyt blisko siebie, co wymagało interwencji kontrolera w celu uniknięcia kolizji" – czytamy w sobotnim wydaniu dziennika.
Komentarz SpaceX. "Fałszywe doniesienia"
SpaceX odniosło się do tej krytycznej publikacji. W wpisu na platformie X czytamy, że "powyższe doniesienia są niepełne i wprowadzające w błąd". Firma utrzymuje, że podczas testów Starshipa żaden samolot nie został narażony na ryzyko. Według SpaceX wszystkie zdarzenia związane ze szczątkami rakiety mieściły się w wcześniej wyznaczonych strefach zagrożenia, opracowanych we współpracy z Siłami Kosmicznymi USA i wdrożonych przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA). Samoloty, które znalazły się w pobliżu, miały być na bieżąco przekierowywane poza obszar potencjalnego ryzyka.
SpaceX chciało zataić eksplozję?
Raport FAA wskazuje również, że SpaceX nie poinformowała niezwłocznie agencji o eksplozji za pośrednictwem oficjalnej infolinii. "Jak wynika z dokumentów FAA, strefy zakazu lotów zostały aktywowane cztery minuty po tym, gdy statek kosmiczny Starship przestał dostarczać dane dotyczące lotu testowego. SpaceX potwierdziło agencji, że statek rozpadł się 15 minut później" - podał amerykański dziennik.
Z dokumentów wynika także, że kontrolerzy ruchu lotniczego w Miami po raz pierwszy dowiedzieli się o eksplozji od pilotów samolotów, którzy zauważyli spadające szczątki rakiety. Redakcja "WSJ" podkreśla, że uderzenie fragmentu rakiety w lecący samolot mogłoby mieć katastrofalne konsekwencje, w tym doprowadzić do poważnych uszkodzeń maszyny i śmierci pasażerów.
Czytaj także:
- Powrót na Księżyc. Amerykanom zależy na czasie, ucierpi Musk?
- Bezprecedensowe zderzenie w kosmosie. Spowodowało ogromny wybuch
- Przełomowe zdjęcia kosmosu. NASA pokazuje trójwymiarową mapę
Źródła: PAP/ Polskie Radio/ JL