Studenci "uzbrojeni" w ołówki pobici na uniwersytecie w syryjskim Aleppo

Syryjska bezpieka zatrzymała czołowych obrońców praw człowieka po kilkugodzinnym biciu studentów na uniwersytecie w Aleppo. Na jutro zapowiedziane są kolejne protesty w wielu miejscach kraju.

2011-05-12, 18:00

Studenci "uzbrojeni" w ołówki pobici na uniwersytecie w syryjskim Aleppo
Izrael na jeden dzień otworzył granicę z Syrią, abv mający w Izraelu rodzinę mogli bezpiecznie schronić się przed działaniami reżimu. Foto: Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI

- Wolność została w Syrii zdelegalizowana. To słowo i ta idea nie są dziś w naszym kraju dozwolone - cytuje CNN jednego z politycznych aktywistów, którzy przemawiali na Uniwersytecie w Aleppo, drugim największym mieście w Syrii.

Protesty na tej uczelni są istotne, bowiem masowe demonstracje, w których zginęło ponad 700 osób, wciąż odbywają się głównie poza centrum kraju i jego największymi miastami - Damaszkiem i Aleppo. Na Uniwersytecie już wcześniej w ostatnich tygodniach odbywały się demonstracje, ale nigdy tak wielkie jak dziś. W czwartek rano grupka aktywistów zaczęła skandować antyrządowe hasła, przyciagając setki kolejnych studentów, którzy byli w kampusie. W końcu grupa urosła do kilku tysięcy - relacjonowali studenci w rozmowach z zachodnimi telewizjami. Wówczas zjawiła się bezpieka; żołnierze otoczyli cały teren uniwersytetu, oficjalnie ochraniając prorządową demonstrację około 50 osób.

- Byliśmy uzbrojeni tylko w notesy i ołówki - cytuje al-Arabija i dziennik "al-Ahram" słowa jednego z uczestników marszu, który skończył się pobiciem studentów przez bezpiekę, policję i żołnierzy. Wiele z haseł i transparentów odwoływało się do wydarzeń w Darze, mieście od kilku tygodni okrążonym przez czołgi, w którym dzień i noc bezpieka aresztuje, torturuje i zabija protestujących.

REKLAMA

Nie wiadomo czy uniwersytet w Aleppo będzie jutro otwarty, bowiem czołgi które w czwartek wjechały na kampus pozostały przed bramą. Tak czy inaczej studenci zapowiadają, że będą protestować - podobnie jak setki tysięcy innych ludzi w Hamie, Hums, Tafas, Latakii, Darze, Damaszku i wielu innych miejscach w kraju, który od dwóch miesięcy coraz głośniej domaga się odejścia dyktatora i syna dyktatora. Baszar al-Assad rządzi krajem od 11 lat, prezentując - jak się teraz okazuje - podobny sposób rządzenia co jego ojciec Hafez, który wymordował dziesiątki tysięcy ludzi w ciągu prawie 30 lat rządów.

Według ekspertów kluczowe dla rozwoju syryjskiej Arabskiej Wiosny Ludów, jak często się określa wydarzenia w krajach arabskich w ostatnich miesiącach, będzie to jak zachowają się mieszkańcy centrum. Na głównych ośrodkach akademickich aż się gotuje od emocji studentów, którzy chcą - podobnie jak ich koledzy z Tunezji, Egiptu, Libii, Jemenu, Bahrajnu, Algierii, Maroka i każdego kraju arabskiego - demonstrować, domagając się wolności. Tradycyjnie piątek, dzień głównych modlitw, jest też dniem najsilniejszych demonstracji. Dramaturgii piątkowych wydarzeniom w całym arabskim świecie dodaje fakt, że reżimy zazwyczaj prewencyjnie zamykają meczety, aresztują modlących się, lub nawet strzelają i mordują ludzi, których jedyną winą był udział w modłach.

Z wyjątkiem Autonomii Palestyńskiej żaden z 21 krajów arabskich, zamieszkałych przez 360 milionów ludzi, nie ma systemu nawet zbliżonego do demokracji. Ta jednak ani nie jest do końca krajem, ani nie jest w pełni wzorem pozytywnym - jej malutkie terytorium podzielone jest na dwa regiony, rządzone przez dwa ugrupowania - jedno lewicowe i laickie, drugie fundamentalistów islamskich.

/

sg

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej