Dyplomata kłamcą lustracyjnym? Dziś sąd wyda wyrok
Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie ambasadora tytularnego 63-letniego Tomasza Turowskiego, podejrzanego przez IPN o "kłamstwo lustracyjne" był tajny ze względu na "interes państwa".
2011-10-10, 09:00
Wyrok zawsze jest jawny, ale jego szczegółowe uzasadnienie może być już tajne.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
Gdy w grudniu 2010 r. pion lustracyjny IPN wystąpił do sądu o lustrację Turowskiego (ówczesnego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie), podał że wniesie, aby sąd uznał, że zataił on w oświadczeniu lustracyjnym związki z tajnymi służbami PRL. Osoba uznana prawomocnie przez sądy za "kłamcę lustracyjnego" traci pełnioną funkcję publiczną i na czas od 3 do 10 lat nie może sprawować urzędów publicznych i kandydować w wyborach. Zaraz po ujawnieniu informacji o zarzucie IPN, MSZ ogłosił, że Turowski kończy misję w Moskwie. W początkach br. podał się on do dymisji, którą "w trybie natychmiastowym" przyjął minister Radosław Sikorski.
"Nielegał wywiadu PRL"
Według "Rzeczpospolitej" IPN podejrzewa Turowskiego, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił, iż był tzw. nielegałem wywiadu PRL, skierowanym w 1975 r. jako oficer wywiadu do zakonu jezuitów w Watykanie. Miał być przez 10 lat dopuszczany do "największych tajemnic Watykanu dotyczących polityki wschodniej". W 1986 r. miał wystąpić z zakonu, a w 1993 r. zaczął pracę w MSZ. Był ambasadorem na Kubie. Uczestniczył w przygotowaniu wizyty w Katyniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia ub.r. Był na płycie lotniska, gdzie oczekiwano na przylot Tu-154M. Przesłuchano go już jako świadka w polskim śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej.
REKLAMA
to
REKLAMA