Palikot: wygramy wybory, choć Salon mnie nie lubi
- Za 4 lata wygramy wybory - mówi Janusz Palikot w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej".
2011-10-27, 09:00
I dodaje: "My nie jesteśmy ani lewicowi, ani prawicowi. My jesteśmy nowocześni, więc uciekamy od etykietowania. Lewicowość czy prawicowość to dziś wyświechtane formuły".
- Ruch Palikota jest partią budowy kapitału społecznego zaufania - uważa lider ugrupowania.
Zdaniem Palikota w Polsce więź religijna nie tworzy takiego kapitału. - Proces budowy kapitału zaufania społecznego jest niezbędny do tego, byśmy mieli tanie państwo i przyjazną administrację. Wszystkie badania pokazują, że Polska ma najniższy w UE wskaźnik zaufania społecznego. Gdyby było tak, że więź religijna dawałaby kapitał zaufania, nie byłoby takich wyników - mówi.
Poseł - elekt zauważa, że 80 proc. ludzi deklarujących się jako katolicy mówi, że w ogóle się nie modli. - To pokazuje, że bycie u nas katolikiem jest wyświechtaną formułą. To tylko rodzaj obyczajowości, a nie realna praktyka duchowa czy kulturowa – dodaje.
REKLAMA
Szok po katastrofie
Palikot przyznał, że po 10 kwietnia 2010 r. przeżył szok i wówczas postanowił odejść z PO. - Rozczarowałem się do Donalda Tuska, zmieniłem swój stosunek do Kościoła. Jestem cały czas na nowej drodze intelektualnej i przesuwam się na pozycje lewicowe – dodał.
Zdaniem Palikota obecnie 30 proc. ludzi to antyklerykałowie. - Przez kolejne cztery lata Polska jeszcze bardziej się zmieni. Dojdzie milion wyborców, którzy po przeżyciach z lekcjami religii w szkole będą czynnikiem zmiany na naszą korzyść. Przy czym nie będziemy wąsko trzymać się sprawy rozdziału państwa i Kościoła. Pójdziemy w kierunku polityki społecznej - zapewnia.
Lider Ruchu Palikota na pytanie, czy Salon namaścił go jako kandydata na prezydenta, powiedział: "Salon mnie nie lubi. Podziela część mojej diagnozy, ale nie może mnie wprost zaakceptować. Ludzie na szczęście nie słuchają salonu, więc mi to nie przeszkadza".
to
REKLAMA
REKLAMA