Rymoliryktando: jak PKP do podłużnych chwil

Liryczne dyktando sprawiło trudność nawet najlepiej władającym polszczyzną. Sprawdź, czy podołałbyś Rymoliryktandu czytanemu przez rapera Łukasza Rostkowskiego znanego jako L.U.C.

2011-11-19, 17:21

Rymoliryktando: jak PKP do podłużnych chwil
. Foto: fot. PAP/Radek Pietruszka

Posłuchaj

Łukasz Rostkowski znany jako L.U.C. , początek dyktanda
+
Dodaj do playlisty

L.U.C. jest zdania jednak, że nie o zwycięstwo w tym konkursie chodzi. Organizatorzy chcą, aby z większa uwagą ważyć swoje słowa, przyglądać się im i pielęgnować. Raper zwraca uwagę, że polska mowa jest obecnie mocno dewastowana przez naleciałości z innych języków.

fot.
fot. PAP/Radek Pietruszka

L.U.C. powiedział, że docelowo Rymoliryktando ma dotrzeć do najmłodszego pokolenia i zachęcić do pogłębiania wiedzy o ojczystym języku.

Dyktando odbyło się w ramach Dnia Słowa organizowanego właśnie przez Łukasza L.U.Ca Rostkowskiego we współpracy z Narodowym Centrum Kultury. Wzieło w nim udział ponad 300 osób. W pierwszym etapie spośród piszących zostało wyłonionych 40 finalistów, którzy napiszą jeszcze jeden test.

fot.
fot. PAP/Radek Pietruszka

Słuchanie i notowanie tekstu utrudniali członkowie grupy happeningowej, którzy chodzili między rzędami krzeseł i robili wszystko, by rozproszyć uwagę słuchaczy.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Poza dyktandem, w programie także debaty: "Jak warzą słowa w sztuce?", którą poprowadzi Bartek Chaciński oraz "Ile ważą słowa", nad krórą pieczę sprawować będzie dr Katarzyna Kłosińska.

Po dyktandzie przewidziano koncert. Oprócz autora Rymoliryktanda wystąpią: Magda Umer, Stanisław Soyka, Abradab oraz Trzeci Wymiar. Dyktando odbywa się w warszawskiej Fabryce Trzciny. Wydarzenie jest transmitowane na antenie Pierwszego Programu Polskiego Radia.

 

TEKST RYMOLIRYTANDA:

Tembr słów jest mi droższy niż kanclerza kwit,
niż w piłce gole Citki i Baby-Jagi mit –
jak nitki krwi tkwi mi w żyłach to, jak w świni kwik,
jak po ujściu z babci bibki bitki w żołądku i naleśnik.   
 
Słowo wielokrotnie to sto stempli głębi;
żonglerzy gębą mielą, jak metrampaże łamią je od ręki.
Nie jestem Arielu bielą, pruję je też, lecz głównie do bitu pętli, rzadko by inni z rozczarowania więdli.
 
Niedotrzymywanie słów jak uryny
stęchły kwas w sobie kłębi,
inkoherencja świerzbi jak trąd bloki – gnębi to mnie, mdli.
Swe hasła waż więc jakhantle, bo to hopsztośne pręgi –
Tara Jerzy, myśląc tak i żnąc raz pszenżyto wszerz, zauważył naraz dwa marsjańskie kręgi.  Tedy ufolud wyszedłszy zza chaszczy, mając dres kresz, rzekł im przez wytrzeszczone szczęki:
 
– Dziczejecie i dziczejecie,
fastfood, metatonii bełkot, chędożenia jęki.
Gzicie się i pniecie, lecz tylko słowności smak
i miłości znawstwo różnią was od innych wędlin.
Strzeżcie słów jak stróż bitego BMW! Nie dziczejcieżże!  

 

Doprawdy,

miriady, hordy, nawet może hiperotchłań dni,

wprzód krzta szyku fraz chłonie mnie jak tłuszcze grill,

jak do brudu muchy mordę, jak PKP do podłużnych chwil –

tak ja garnę się do sylab, by w bój bujać je jak Egipcjan Nil.

 

Ci porządni, tamci superżądni – ubóstwiają blichtr,

a mnie uciechą rymu kształt i trzon, i entourage, i

jak hojne Mazowsze ma zorzę, co lśni –

tak jawnie ja w niebłahym worze

chyżo wożę słowa w sobie jak uncję krwi.

 

Kiwi ma miąższ, żądło wąż, a ja mój wzorzec

obietnic hardych z glin;

kto łamie je wciąż, tego do Zbąszynka wożę,

by strzygł wyżłom i kszykom brwi –

bo jakżeby to tak lekceważyć je niby prukwy strużki drwin.

 

Tembr słów jest mi droższy niż kanclerza kwit,

niż w piłce gole Citki i Baby-Jagi mit –

jak nitki krwi tkwi mi w żyłach to, jak w świni kwik,

jak po ujściu z babci bibki bitki w żołądku i naleśnik.   

 

Słowo wielokrotnie to sto stempli głębi;

żonglerzy gębą mielą, jak metrampaże łamią je od ręki.

Nie jestem Arielu bielą, pruję je też, lecz głównie do bitu pętli, rzadko by inni z rozczarowania więdli.

 

Niedotrzymywanie słów jak uryny

stęchły kwas w sobie kłębi,

inkoherencja świerzbi jak trąd bloki – gnębi to mnie, mdli.

Swe hasła waż więc jakhantle, bo to hopsztośne pręgi –

 

Tara Jerzy, myśląc tak i żnąc raz pszenżyto wszerz, zauważył naraz dwa marsjańskie kręgi.  

Tedy ufolud wyszedłszy zza chaszczy, mając dres kresz, rzekł im przez wytrzeszczone szczęki:

 

– Dziczejecie i dziczejecie,

fastfood, metatonii bełkot, chędożenia jęki.

Gzicie się i pniecie, lecz tylko słowności smak

i miłości znawstwo różnią was od innych wędlin.

Strzeżcie słów jak stróż bitego BMW! Nie dziczejcieżże!

gs

Polecane

Wróć do strony głównej