"Spirala przemocy". Szef MON o starciach w Syrii
Tomasz Siemoniak uważa, że społeczność międzynarodowa powinna zwiększyć presję na władze Syrii, by skłonić je do pokojowego zakończenia trwającej od 11 miesięcy "spirali przemocy".
2012-02-15, 20:26
ZOBACZ GALERIĘ DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
Tomasz Siemoniak w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową podkreślił, że w obecnej sytuacji nie pozostaje na razie nic innego. - Nie można w przypadku Syrii zastosować casusu Libii, bo nie ma ku temu przesłanek - wyjaśnił szef MON.
Minister przypomniał, że do operacji w Libii uprawniał zachodnie państwa mandat ONZ, a niestety w przypadku Syrii takiego mandatu nie ma. Dlatego - jak wyjaśnił Siemoniak - nie pozostaje nic innego, jak apelowanie o pokojowe rozwiązanie konfliktu. Zdaniem ministra, największą rolę w tych zabiegach może odegrać Liga Arabska i państwa, które z racji historii są blisko związane z Syrią.
Siemoniak wyraził jednocześnie ubolewanie, że na początku lutego nie udało się przyjąć rezolucji Rady Bezpieczeństwa, która miała potępić władze Syrii za przemoc wobec opozycji. Rezolucję zablokowały Rosja i Chiny. Według Tomasza Siemoniaka, w takiej sytuacji to państwa blokujące rezolucję biorą na siebie odpowiedzialność za rozwój wydarzeń w Syrii. Szef MON uważa też, że mimo wszystko społeczność międzynarodowa podejmie wysiłki, żeby "co najmniej" ludzie nie ginęli w starciach z reżimem Assada.
REKLAMA
Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku 13 z 15 członków rady głosowało za rezolucją zgłoszoną przez kraje arabskie i europejskie. Zawarte w niej było poparcie dla planu pokojowego Ligi Arabskiej, który przewidywał wstrzymanie walk, ustąpienie prezydenta Baszara al-Assada i zmianę struktury władzy. Krwawe walki trwają w Syrii już prawie rok. Działacze syryjskiej opozycji oceniają, że od czasu wybuchu zamieszek zginęło już co najmniej 7 tysięcy osób.
IAR, aj
REKLAMA