"Sprawa Plichty pokazuje wygodnictwo wymiaru sprawiedliwości"
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski twierdzi na łamach "Gazety Wyborczej", że ferowane z zawieszeniem wyroki na szefa Amber Gold Marcina Plichtę, to efekt m.in. wygodnictwa wymiaru sprawiedliwości.
2012-08-11, 23:30
- Podstawowym warunkiem dobrowolnego poddania się karze (a tak było np. w przypadku ostatniego wyroku wydanego przez sąd w Kwidzynie), są rokowania co do poprawy oskarżonego. A w tym przypadku rokowania były żadne. To wyrok niezgodny z kodeksem postępowania karnego. Chciałbym wierzyć, że chodzi o błąd - mówi Ćwiąkalski.
Zapytany jak mogło dojść do takiego werdyktu, wyjaśnia, że trzeba by sprawdzić, skąd był obrońca oskarżonego. Jeśli był to miejscowy adwokat, to mógł przekonać sędziego - na zasadzie zaufania - że to nie jest zły chłopak. A jeśli adwokat był z innego miasta? - pyta "GW". - Jakieś znane nazwisko z Warszawy czy Trójmiasta. Bywa, że taki adwokat w mieście powiatowym ma duży szacunek, i co za tym idzie, dar przekonywania - podkreśla były minister sprawiedliwości.
A może chodziło o wygodę prokuratora i sędziego? Przymykali oko na dobrowolne poddanie się karze przez oskarżonego, bo to szybki wyrok bez żmudnego postępowania sądowego i dobrze wpływa na statystyki. Ten mechanizm mógł dotyczyć aż czterech wyroków Plichty. Zdaniem Ćwiąkalskiego to "niestety prawdopodobne".
Były minister sprawiedliwości podkreśla, że przepis, który umożliwia dobrowolne poddanie się karze, jest bardzo dobry. Pod warunkiem, że stosuje się go zgodnie z kodeksem postępowania karnego.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk
REKLAMA