Dyżurny ze Starzyn zatrzymany. "Wywlekli go z domu”
Kolejarze są oburzeni sposobem zatrzymania dyżurnego ruchu ze Starzyn, podejrzanego o spowodowanie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami.
2012-09-14, 11:59
Posłuchaj
Policja zatrzymała Andrzeja N. wcześnie rano w jego mieszkaniu. Związkowcy uważają za niedopuszczalny taki sposób działania organów ścigania. Rzecznik Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu Grzegorz Herzyk powiedział IAR, że "procedury w demokratycznym kraju wyglądają zupełnie inaczej". Związkowcy piszą w specjalnym oświadczeniu, że ich kolega nie został wcześniej w żaden sposób poinformowany o dacie, terminie i miejscu stawienia się na przesłuchanie prokuratorskie.
"Andrzej N. nie został potraktowany jak podejrzany lub nawet przestępca, lecz według metod, jakie stosuje się wobec najgroźniejszych bandytów. Przypominamy jednocześnie" - piszą kolejarze w oświadczeniu - "że nasz kolega jest po bardzo ciężkiej terapii szpitalnej, a takie traktowanie przez prokuraturę może w szybkim czasie zniweczyć całą pracę wielu lekarzy, którzy ustabilizowali stan zdrowia Andrzeja N."
- Zastanawiamy się - piszą kolejarze - czy w naszym kraju zmieniły się standardy i procedury postępowania i prokuratorzy polscy będą próbowali tego typu działaniami poprawić swój obecnie już i tak nadwątlony ostatnimi głośnymi sprawami. Związkowcy dodają, że jest niedopuszczalne, by w Polsce obywatel nie miał szans i możliwości sam stawić się na wezwanie prokuratury, a "był wywlekany we wczesnych godzinach rannych z domu jak pospolity bandyta".
Dyżurny ruchu ze Starzyn ma zarzut spowodowania katastrofy kolejowej pod Szczekocinami na Śląsku na początku marca tego roku. Miał skierować pociąg na zły tor, w wyniku czego doszło do czołowego zderzenia dwóch składów. W wypadku zginęło 16 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.
REKLAMA
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
to
REKLAMA