Jerzy Janowicz: ważne by nie zwariować. Raz się jest na fali, a innym razem nie

Jerzy Janowicz, który wrócił z Londynu, po przegranym półfinale z Brytyjczykiem Andym Murrayem w wielkoszlemowym turnieju tenisowym w Wimbledonie, czuje odrobinę niedosytu, ale i jest szczęśliwy. Najważniejsze dla niego to teraz nie zwariować.

2013-07-07, 08:55

Jerzy Janowicz: ważne by nie zwariować. Raz się jest na fali, a innym razem nie

Posłuchaj

Po meczu Janowicz - Murray polski tenisista przyznał, że jeszcze nie dociera do niego fakt, że osiągnął historyczny sukces - jako pierwszy polski singlista Wimbledonu dotarł do półfinału (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Specjalny serwis Polskiego Radia - Wimbledon 2013

- Najważniejsze to w tej chwili nie zwariować. Jestem na tyle szalony, że nie będą mi przeszkadzały biegające za mną kamery i rosnąca presja. Skupiam się wyłącznie na kolejnych turniejach, które jeszcze przede mną. Oczywiście wiem, że piątkowy mecz był do wygrania i dlatego czuję odrobinę niedosytu, ale jestem szczęśliwy - powiedział po wylądowaniu w Warszawie Janowicz..
Na Janowicza czekały nie tylko tłumy dziennikarzy, ale także przypadkowi kibice oraz przedstawiciele Polskiego Związku Tenisowego. Wszyscy zebrali się przy jednych drzwiach wyjściowych, ale tenisista zrobić psikusa i wyszedł innymi.
- Czy sprawię sobie prezent? Tak, trzy dni wolnego. Chcę teraz przede wszystkim odpocząć, bo ostatnie dwa tygodnie były naprawdę ciężkie. Podchodzę do wszystkiego co się teraz dzieje z dystansem. Wiadomo, że raz się jest na fali, a innym razem nie. Nie mogę zwariować. Najważniejsze dla mnie w tej chwili jest skupić się na sobie, wypoczynku i regeneracji - dodał Janowicz.
Łodzianin przyznał, że dotarcie do półfinału jednego z czterech turniejów wielkoszlemowych jest największym sukcesem polskiego tenisa, ale jednocześnie ma nadzieję, iż to nie koniec tego, co udało mu się wywalczyć.
- Jeszcze wiele lat przede mną, dlatego wydaje mi się, że półfinał na razie jest ok - ocenił.

TAK RELACJONOWALIŚMY NA ŻYWO:

W ciągu dwóch tygodni rywalizacji najbardziej utkwiło mu w pamięci ćwierćfinałowe spotkanie, w którym musiał zmierzyć się z innym Polakiem Łukaszem Kubotem.
- Byłem naprawdę zdenerwowany. Wiedziałem, że ciąży na nas ogromna presja i że będzie to mój pierwszy ćwierćfinał wielkoszlemowy. Nie grało się łatwo. Tym bardziej, że Łukasz był w znakomitej dyspozycji - przyznał.
W finale, który odbędzie się w niedzielę, a zmierzą się w nim Murray z liderem światowego rankingu Serbem Novakiem Djokovicem, stawia na drugiego z nich.
 - Stawiam 60 do 40 na Djokovica. Murray jednak też ma szansę. Jest drugi na świecie, ma już doświadczenie, wie jak się gra w finale i jak się go wygrywa - powiedział.

>>> Janowicz - Murray: "Murrayomania" się rozkręca. Strach otworzyć lodówkę, bo wyskoczy Andy
Janowicz nie boi się dodatkowego zainteresowania czy szumu wokół swojej osoby. - Nigdy mi nie zależało na rozgłosie, sławie. Chciałem grać w tenisa i nadal chcę to robić. A to, co media będą mówiły i czego ode mnie oczekiwały, naprawdę jest mi to obojętne. Mnie do szczęścia nie jest to potrzebne - zaznaczył.
Na koniec podziękował również kibicom, którzy wiernie siadali przed telewizorami, by obejrzeć jego pojedynki.
- Chciałem podziękować wszystkim za wsparcie, wyczekiwanie na mecze z moim udziałem i mam nadzieję, że będziecie ze mną na dobre i na złe, ale nie złożę żadnych obietnic i nie powiem, że za rok wygram - podkreślił.
Polak w sobotę wieczorem przegrał z wiceliderem światowego rankingu ATP Andym Murrayem po wyrównanej walce w czterech setach 7:6 (7-2), 4:6, 4:6, 3:6. Janowicz jest pierwszym w historii reprezentantem biało-czerwonych, który zakwalifikował się do półfinału turnieju wielkoszlemowego. Na tym etapie w Wimbledonie odpadła w tym roku również Agnieszka Radwańska (nr 4.), która uległa Niemce Sabine Lisicki.

>>> Janowicz - Murray. Cieszę się, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi

REKLAMA

ah

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej