Ekstraklasa: Legia Warszawa do końca roku bez kibiców?
Stadion Legii Warszawa zamknięty dla kibiców do końca roku? Nad takim rozwiązaniem zastanawia się wojewoda mazowiecki - Jacek Kozłowski.
2013-09-16, 18:01
W rozmowie z tygodnikiem "Wprost" Jacek Kozłowski przyznaje, że policja zwróciła się do niego z wnioskiem o zamknięcie obiektu przy Łazienkowskiej dla fanów.
- Policja ocenia, że wszystkie mecze rundy jesiennej będą imprezami podniesionego ryzyka. To nakłada na organizatora dodatkowe obowiązki. Zakaz sprzedaży piwa na stadionie, wzmocnienie służb ochrony i kilka innych - wyjaśnił Kozłowski w wywiadzie.
- Ale żeby rygor wszedł w życie, organizator musi wystąpić o zmianę wydanej już decyzji. Tymczasem pan prezes pisemnie odmówił wystąpienia do miasta o uwzględnienie nowych przesłanek i zmianę kwalifikacji na mecze podniesionego ryzyka, bo zgodnie z prawem może się to stać tylko z inicjatywy organizatora meczów, czyli klubu. Ja nie mam takiej możliwości. Ale jeśli takiego wystąpienia z jego strony nie będzie, to ja nie będę miał innego wyjścia, niż zamknąć stadion. I w meczu najbliższym, i w kolejnych, jeśli prezes Leśnodorski (szef Legii Warszawa - przyp.) nie zmieni swej dotychczasowej polityki. Bo właściwie na meczu ze Steauą Bukareszt stal się kibolem "Żylety" - zaznaczył wojewoda mazowiecki.
Jacek Kozłowski dodał, że jest zawiedziony postawą prezesa Legii Warszawa i rozważa rozwiązanie z nim współpracy. - Składał obietnice rozwiązania wielu problemów, które sygnalizowaliśmy, składał obietnice osiągnięcia porozumienia i pokoju z kibicami. Tych obietnic naprawdę było bardzo dużo. Zaczynam się orientować, że te obietnice są puste, bez pokrycia. I chyba musimy zakończyć dotychczasowy okres współpracy, który nazwałbym miodowym, i wrócić do metod, których nie chciałbym stosować, ale które są konieczne - powiedział w rozmowie z "Wprost".
REKLAMA
Wojewoda mazowiecki podkreślił, że nie może dopuścić by na meczu Legii Warszawa doszło do tragedii. Takie niebezpieczeństwo dla ludzi zgromadzonych na stadionie pojawiło się - jego zdaniem - podczas meczu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt. Chodzi o odpalenie rac przed rozpoczęciem spotkania.
- Podczas tego jednego meczu prezes Leśnodorski właściwie cofnął się o rok. I nagle zaprzepaścił wszystko, co wcześniej osiągnął. Podczas spotkania ze Steauą doszło do takiego zachwiania zasad bezpieczeństwa, jakiego nigdy wcześniej w historii Legii nie było - zaznaczył Kozłowski.
man, polskieradio.pl, Wprost
REKLAMA
REKLAMA