Zbrodnia w Zakroczymiu. Niemiecki mord na polskich jeńcach
W Zakroczymiu Niemcy otworzyli ogień i rozpoczęli natarcie. Pomimo wywieszonych białych flag i przyjętego zawieszenia broni rozstrzelali żołnierzy polskich.
2024-09-28, 05:35
28 września 1939 roku w Zakroczymiu oddziały niemieckie dokonały masowego mordu na 500 polskich jeńcach wojennych i 100 cywilach.
Do zbrodni doszło po upadku stolicy i kapitulacji twierdzy Modlin. Zakroczym wraz z przylegającym do niego Fortem nr 1 stanowił ważny element systemu obrony twierdzy Modlin, strzegł jej zachodniego odcinka. Za utrzymanie fortu odpowiadała 2. Dywizja Piechoty Legionów.
Polacy wstrzymali ogień i wywiesili białe flagi
Już o świcie 28 września do dowódcy obrony Zakroczymia gen. Ludwika Czyżewskiego przyszły wiadomości od dowództwa dywizji i dowództwa obrony Modlina: "Zawieszenie broni. Wywiesić białe flagi na czołowych pozycjach i placówkach, w miejscach dowództw i ośrodkach łączności. Przerwać działania. Pertraktacje z Niemcami w toku". Dowódca Modlina gen. Wiktor Thommée argumentował swą decyzję o przerwaniu walk i podjęciu rozmów kapitulacyjnych brakiem amunicji, żywności, leków i opatrunków.
Do Zakroczymia dotarła też informacja o kapitulacji dowództwa obrony Warszawy (27 września). Załoga 2. Dywizji Piechoty Legionów wpadła w osłupienie i rozpacz. Zgodnie z rozkazem Polacy przerwali działania bojowe na czas pertraktacji i wywiesili białe flagi w widocznych miejscach.
REKLAMA
Perfidia hitlerowców
Ku zaskoczeniu polskich żołnierzy Niemcy (SS-mani z Dywizji Pancernej "Kempf") zlekceważyli trwający rozejm i niespodziewanie zaatakowali.
Jak relacjonował później dowódca 4. Pułku Piechoty Legionów ppłk Bronisław Laliczyński, w meldunku złożonym dowódcy garnizonu modlińskiego gen. Wiktorowi Thommée "oddział niemiecki, korzystając z zawieszenia broni, przekroczył bez oporu i powodu linię placówek polskich, biegiem doszedł do plutonów, które bez broni odpoczywały przed schronem, i bez uprzedzenia otworzył ogień".
Mimo protestów polskich oficerów niemieccy żołnierze rozstrzelali bezbronnych żołnierzy polskich. Śmierć poniósł m.in. kapitan Tadeusz Wojciech Dorant, dowódca III Batalionu w 2. Pułku Piechoty Legionów, który został spalony żywcem miotaczem ognia w momencie, gdy wraz ze swoimi podwładnymi wychodził z podniesionymi rękami ze schronu.
Mordowali jeńców i ludność cywilną
Jeńców, którzy zostali oszczędzeni, Niemcy traktowali bardzo brutalnie, bili, kopali i zmuszali do wielogodzinnego stania z rękami uniesionymi do góry. Jeśli któryś z oficerów nadal protestował, był uciszany przez hitlerowców pięściami i kopniakami.
REKLAMA
Cywilna ludność Zakroczymia, zwłaszcza pochodzenia żydowskiego, była rozstrzeliwana przez SS-manów. Granaty wrzucane do domów i piwnic zabiły lub raniły wiele osób. Niemcy rabowali domy i mieszkania, następnie je podpalali.
- Tutaj nie było metra, żeby nie upadła kula. Ja zostałem bez niczego, wszystko się spaliło. Wszędzie były ciała rozstrzelanych żołnierzy, wiele ciał spalonych miotaczem ognia – wspominał tragiczne chwile jeden z mieszkańców Zakroczymia.
Posłuchaj
Liczba ofiar zbrodni nie jest do końca znana. Według ppłk. Laliczyńskiego zostało zamordowanych kilkuset żołnierzy. Więcej szczegółów podaje znawca i badacz historii Zakroczymia Kazimierz Szczerbatko, który na podstawie zeznań świadków tych tragicznych wydarzeń ustalił, że zostało zamordowanych około 500 jeńców i około 100 cywilów mieszkających w Zakroczymiu.
REKLAMA
mk/im
REKLAMA