W Kijowie doszło do starć demonstrantów z milicją
Protestujący zwolennicy integracji europejskiej próbowali szturmować budynki rządowe.
2013-11-24, 16:04
Posłuchaj
Po zakończeniu wiecu na placu Europejskim w centrum Kijowa, część manifestantów przeszła przed siedzibę rządu. Tam doszło do przepychanek z milicją. Ktoś z tłumu, rzucił w kierunku funkcjonariuszy świecę dymną. Później protestujący próbowali szturmować budynek Rady Ministrów. Milicja odpychała demonstrantów i użyła gazu łzawiącego. Następnie próby szturmu powtarzały się. Przed siedzibą rządu nadal jest kilka tysięcy ludzi, wśród nich wielu kibiców i zwolenników nacjonalistycznej Swobody.
We wcześniejszym wiecu w centrum Kijowa wzięło udział około stu tysięcy osób, mieszkańców stolicy i zwolenników opozycji przywiezionych z prowincji. Uczestnicy krzyczeli "Ukraina to Europa", nieśli ze sobą sztandary partyjne oraz zrobione przez siebie plakaty.
Potężne manifestacje prounijne w Kijowie. Źródło UA 1+1/x-news
REKLAMA
- Chcemy być częścią Europy, jesteśmy Europejczykami. Nie chcemy powrotu ZSRR. Nie chcemy być w objęciach Putina - mówi młody demonstrant. Powrotu do dawnych czasów nie chcą też starsi ludzie. - Nie mam żadnej nostalgii. Nie chcę mieć ze Związkiem Radzieckim nic wspólnego. Trzeba iść do przodu, a nie do tyłu - mówi korespondentowi Polskiego Radia jedna z protestujących.
Opozycja planuje, że protesty potrwają w stolicy co najmniej do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, który odbędzie się 28 i 29 listopada i gdzie może być podpisana umowa stowarzyszeniowa.
O sytuacji na Ukrainie - tu czytaj więcej>>>
Opozycja za podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE
Niedzielny marsz zwołano w reakcji na nieoczekiwanie ogłoszenie przez władze przerwania przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Porozumienie to miało być podpisane na szczycie Partnerstwa Wschodniego, który rozpoczyna się w nadchodzącym tygodniu w Wilnie.
REKLAMA
Uczestnicy marszu szli pod flagami opozycyjnych partii: Batkiwszczyna - dowodzonej przez znajdującą się w więzieniu byłą premier Julię Tymoszenko oraz partii Udar znanego boksera Witalija Kliczki, a także nacjonalistycznej Swobody.
- To od dzisiejszego marszu zależy, czy władze się opamiętają się i jednak zdecydują się podpisać umowę stowarzyszeniową, czy pozostaniemy w tym błocie, w którym dziś żyjemy - mówił wcześniej były szef MSW Jurij Łucenko, który stoi na czele ruchu społecznego Trzecia Republika.
O organizowanie protestów we wszystkich miastach Ukrainy apelowała także odbywająca wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności Tymoszenko, której uwolnienia domagała się UE, uzależniając od tego zawarcie umowy o stowarzyszeniu.
Zwolennicy zbliżenia Ukrainy z Zachodem demonstrują w Kijowie od minionego czwartku, kiedy to rząd premiera Mykoły Azarowa nieoczekiwanie ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej. Protesty, gromadzące od kilku tysięcy osób, jak we Lwowie i Kijowie, do kilkuset lub nawet kilkudziesięciu w mniejszych miastach, odbywały się zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie kraju.
Władze ukraińskie tłumaczą, że przerwa w relacjach z UE ma charakter techniczny i spowodowana jest troską o bezpieczeństwo narodowe . Rządzący uzależniali wcześniej podpisanie umowy od pomocy finansowej, której UE prawdopodobnie nie była w stanie Kijowowi udzielić .
mc
REKLAMA
REKLAMA