Zmarł Leopold Przemyk, ojciec Grzegorza Przemyka
Ostatnio wystosował skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, że władze III RP nie przeprowadziły skutecznego śledztwa w celu ustalenia odpowiedzialności za śmierć jego syna.
2013-12-05, 08:32
Posłuchaj
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał skargę ojca Grzegorza Przemyka, śmiertelnie pobitego przez milicjantów w 1983 roku. Sędziowie stwierdzili, że w postępowaniu przed polskimi sądami został naruszony artykuł 2. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który gwarantuje każdemu obywatelowi prawo do życia i prawo do uczciwego procesu. Polska ma wypłacić skarżącemu równowartość 20 tysięcy euro.
<<<Trybunał w Strasburgu uznał skargę ojca Grzegorza Przemyka>>>
Trzej oskarżeni milicjanci byli raz skazywani, raz uniewinniani. Ojciec Grzegorza Przemyka w skardze nie zgodził się z orzeczeniem, że było to zwykłe przestępstwo, a nie zbrodnia popełniona przez funkcjonariuszy państwowych.
REKLAMA
Trybunał podkreślił niedopuszczalną przewlekłość postępowania, co doprowadziło do nieukarania sprawców. Stwierdził, że nie zostało przeprowadzone efektywne śledztwo. Sędziowie zwrócili też uwagę na istniejące w polskim prawie niejasne przepisy. Spowodowały one, iż sądy różnych instancji nie wiedziały, jak z nich korzystać.
Trybunał przychylił się do stwierdzenia polskiego Sądu Najwyższego, że postępowanie w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka jest wielką porażką polskiego wymiaru sprawiedliwości.
<<<Sprawa Grzegorza Przemyka porażką polskich sądów>>>
Leopold Przemyk zmarł 4 grudnia w Warszawie. O śmierci ojca Grzegorza Przemyka poinformowało Radio Wnet.
REKLAMA
Śmiertelne pobicie w 1983 roku
Grzegorz Przemyk zmarł 14 maja 1983 roku. Syn Barbary Sadowskiej, poetki i opozycyjnej działaczki, maturzysta warszawskiego liceum im. Frycza Modrzewskiego. Nosił chlebak odziedziczony po Edwardzie Stachurze, sam także pisał wiersze. 12 maja 30 lat temu, został pobity śmiertelnie w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Miał niespełna 19 lat.
<<<30 lat temu milicja śmiertelnie pobiła Grzegorza Przemyka>>>
youtube.com
Zeznania Barbary Sadowskiej
- Zobaczyłam Grzesia leżącego bokiem na kozetce, chronił brzuch - mówiła przed sądem matka Grzegorza Przemyka, Barbara Sadowska. - Kucnęłam przy nim i zaczęłam pytać, co się stało. Zobaczyłam, że jest nieprzytomny, nie odpowiadał mi, nie poznawał mnie. W tym momencie poczułam, że stoi za mną mężczyzna, który wręczył mi jakiś papier. To było skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Tekst, który widniał na tym skierowaniu w niczym nie przypominał wywiadu lekarskiego. Zobaczyłam zdanie, że na komendzie milicji nie wykonywał poleceń. Nie wyraziłam zgody na zabranie syna do szpitala psychiatrycznego.
REKLAMA
- Przełożono Grzesia na nosze. Jeszcze zobaczyłam, że z buzi wyciekała mu ślina z krwią, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, co tak naprawdę się stało i jak poważny jest stan mojego dziecka - zeznawała podczas rozprawy Barbara Sadowska.
Działalność opozycyjna
Barbara Sadowska, poetka, działaczka opozycji antykomunistycznej była prześladowana przez Służbę Bezpieczeństwa. Działała w Prymasowskim Komitecie Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. 3 maja 1983r., jedenaście dni przed śmiercią syna, maturzysty, ucznia L.O. im. A. Frycza-Modrzewskiego w Warszawie, została pobita w trakcie napadu "nieznanych sprawców" na komitet pomocy internowanym, który mieścił się przy kościele św. Marcina w Warszawie.
Zatrzymanie Grzegorza Przemyka
12 maja 1983 r. milicjanci zatrzymali na Placu Zamkowym jej syna. Grzegorz Przemyk wraz z kolegami świętował maturę. Został odwieziony na komisariat MO przy ul. Jezuickiej. Tam został pobity. Wezwana przez milicję karetka odwiozła go do Pogotowia Ratunkowego przy ul. Hożej. Świadkowie, którzy znajdowali się wówczas w stacji pogotowia zeznawali, że Przemyk już wtedy sprawiał wrażenie nieprzytomnego, był wyciągany z windy za nogi.
Szukanie ratunku
Barbara Sadowska zabrała syna do domu. - Ułożyłam Grzesia na łóżku - zeznawała podczas rozprawy sądowej. - Po paru godzinach wróciła mu przytomność, zaczął się skarżyć i powiedział, że może by mu pomogła kąpiel w letniej wodzie. Wsadziliśmy go na chwilę do wanny, ale to niewiele ukoiło ból i z powrotem został położony na łóżko. Zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechał lekarz chirurg, obejrzał Grzesia pobieżnie. Powiedziałam, że dziecko było pobite. Doktor dał mu środki przeciwbólowe i stwierdził, że nie widzi nic złego, zalecił jedynie okłady na nerki.
REKLAMA
Pomoc przyszła za późno
Karetka pogotowia przyjechała raz jeszcze. Tym razem Przemyk został zabrany do szpitala. Stwierdzono ciężkie urazy jamy brzusznej. Mimo przeprowadzonej operacji Grzegorz zmarł.
19 maja biskup warszawski Władysław Miziołek odprawił mszę za Grzegorza Przemyka w kościele pw. św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Pogrzeb na Powązkach zgromadził tysiące ludzi. Był pierwszą, od czasu wprowadzenia stanu wojennego, tak wielką manifestacja przeciwko władzy komunistycznej i brutalności milicji.
Rola gen. Kiszczaka
Śledztwo przeciwko winnym śmierci Grzegorza Przemyka od początku prowadzono tak, by nie wykazać jakiejkolwiek winy funkcjonariuszy MO. Obciążano nią sanitariuszy i lekarzy z pogotowia. W aktach sprawy zachowała się notatka gen. Czesława Kiszczaka: ”Ma być tylko jedna wersja śledztwa – sanitariusze”. Tę tezę lansował w mediach ówczesny rzecznik rządu – Jerzy Urban.
Proces, który zakończył się w lipcu 1984 r. był wyreżyserowany. Relacjonował go na antenie Polskiego Radia Marek Kassa. Słuchając zeznań świadków, słychać wyraźnie, że wielu z nich było wcześniej nakłanianych do składania zeznań, które będą obciążać zupełnie inne osoby, nie te, które były rzeczywistymi sprawcami śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka.
REKLAMA
Niesłusznie skazani
W 1984 r. gen. Czesław Kiszczak przyznał nagrody pieniężne funkcjonariuszom MSW za "ujawnienia wobec opinii publicznej rzeczywistej prawdy".
Sąd uwolnił wówczas od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów: Ireneusza K. i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu MO z ul. Jezuickiej. Natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W sprawę śmierci Przemyka wplątano również lekarkę Barbarę Makowską-Witkowską, która, nie mając z tym tragicznym zdarzeniem niż wspólnego, przesiedziała w więzieniu trzynaście miesięcy.
Powrót do sprawy po 1989 roku
Sprawa śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka wróciła do sądów po 1989 r. Uchylono wyroki wydane pięć lat wcześniej. W 1997 r. Ireneusz K. został uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, skazano natomiast oficera dyżurnego komisariatu – Denkiewicza. Do tej pory unika kary z powodów zdrowotnych. Zarzuty usłyszał również Kazimierz Otłowski, funkcjonariusz z byłej Komendy Głównej MO. Po ostatecznej decyzji Sadu Najwyższego w 1999 r. został on uniewinniony.
Przedawnienie
Sprawa Ireneusza K. wracała parokrotnie na wokandę w następnych latach. W 2008 r. Sąd Okręgowy uznał K. za winnego i skazał na 8 lat więzienia, zmniejszone o połowę na mocy amnestii. Był to pierwszy wyrok skazujący. Został on jednak uchylony w 2009 r. przez Sąd Apelacyjny, który prawomocnie uznał, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r., a przepis, na który powoływał się Sąd Okręgowy i pełnomocnicy ojca Przemyka, nie ma tu zastosowania.
REKLAMA
W lipcu 2010 r. Sąd Najwyższy uznał za przedawnione śmiertelne pobicie Przemyka. I podkreślił, że sprawa śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka jest porażką polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Sprawa Grzegorza Przemyka w Radiach Wolności >>>
TVN24/x-news
radiownet.pl, Jedynka PR,kh
REKLAMA
REKLAMA