Putin o tragedii smoleńskiej
W czasie odbywającej się w Moskwie dorocznej wielkiej konferencji prasowej Władimira Putina polski dziennikarz zapytał go o kwestię zwrócenia szczątków tupolewa, rozbitego w Smoleńsku.
2017-12-14, 07:45
-Jesteśmy zmęczeni tymi bredniami. Byłem wtedy premierem rządu. Miałem bardzo pośredni związek z działalnością zagraniczną oraz działalnością jakichkolwiek służb specjalnych. Jeżeli na pokładzie doszło do wybuchów, to skąd wystartował samolot? Z Moskwy czy z Warszawy? Oznacza to, że tam zostały podłożone ładunki. Czy to my tam wleźliśmy czy jacyś rosyjscy agenci i podłożyli tam bombę? W takim razie szukajcie u siebie - powiedział Władimir Putin.
- Nie było tam żadnych wybuchów. Udowodnili to eksperci zarówno z polskiej strony, jak i z rosyjskiej. Wszystko zostało precyzyjnie zbadane. Do kokpitu wszedł pewien człowiek. Pilot mu powiedział, że lądować się da. A ten powiedział, że nie będzie o tym nawet raportował. O kogo chodzi? Pewnie o prezydenta. Powiedział do pilota: ląduj. Więc lądowali - dodał.
Coroczna konferencja prasowa Putina jest w Rosji ogromnym show i wielkim wydarzeniem medialnym. Władimir Putin dobrze wie, jakich pytań może się spodziewać, i jest do ogromnej większości z nich doskonale przygotowany. Jego słów o bombie, podłożonej być może w Warszawie, nie sposób więc uznać za przypadkowe.
Więcej w audycji o godz. 10:15
Goście PR24: dr Adam Lelonek, ekspert ds. międzynarodowych, BiznesAlert.pl.
____________________