Zaproszenie do kina: "Kamienie na szaniec"
Najnowsza ekranizacja „Kamieni na szaniec” wzbudza wiele kontrowersji. Tymczasem twórcy podkreślają, że istotą tej ekranizacji było zadanie kilku uniwersalnych pytań.
2014-02-26, 17:41
Posłuchaj
Nic wspólnego z harcerstwem
Pomimo iż jest to przecież adaptacja książki Aleksandra Kamińskiego, to niektórzy zarzucają jej nierzetelne przedstawianie realiów okupowanej Polski czy fałszywy obraz relacji bohaterów z rodzicami.
– My bardzo szanujemy ich zdanie, co nie znaczy, że się z nim zgadzamy. Staraliśmy się „przeprowadzić” naszych bohaterów przez najbardziej egzystencjalne pytania. Zrobiliśmy film o przykazaniu „Nie zabijaj”. Przede wszystkim chcieliśmy dotrzeć do młodych ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z harcerstwem. Ten film nie jest dla harcerzy, ale dla młodzieży, która nie pamięta o takich bohaterach, jak: „Zośka” czy „Rudy” – stwierdził współautor scenariusza filmu „Kamienie na szaniec” Wojciech Pałys.
Nie chcą wychowywać, ale rozmawiać
Twórcy podkreślają, że istotą tej ekranizacji było zadanie kilku uniwersalnych pytań i rozmowa z widownią w kontekście tego, że żyjemy w wolnej Polsce, ale całkiem niedawno bohaterowie naszego kraju za nią umierali. Co więc oni by zrobili na ich miejscu? Czy potrafią docenić to, co dziś mamy? Film ma skłaniać do myślenia, zwłaszcza młodych ludzi.
– Reżyser Robert Gliński stawia pytanie czy mamy trwać przy naszej martyrologii umierania za ojczyznę, czy tak jak w piosence Marii Peszek - Sorry Polsko za Ciebie umierać nie będę” – wyjaśnił Gość PR24. – Ja mogę powiedzieć tylko, że będąc na Powązkach przy tych brzozowych krzyżach płaczę. Myślę, że dzisiejszy patriotyzm trzeba „ustawić” na codziennych pytaniach, nie o umieranie, ale o zwykłą, pozytywistyczną pracę.
REKLAMA
Zadanie kilku pytań
W „Kamieniach na szaniec” obecny jest duch walki nie tylko o ojczyznę, ale tej codziennej walki, żeby wierzyć i kultywować pewne ideały, a jeżeli trzeba podjąć najcięższe wybory, to być do dyspozycji.
– Myślę, że najtrudniej o rzeczach najtrudniejszych mówić po prostu – tak jak stwierdził to kiedyś profesor Tatarkiewicz. Staraliśmy się unikać patetyzmu, a o miłości i oddaniu za ojczyznę opowiedzieć, prezentując braterstwo pomiędzy chłopcami. Nie wiem, czy w naszym filmie pada słowo ojczyzna – powiedział Gość PR24.
Na pewno widzowie nie usłyszą żadnego wulgaryzmu i przekleństwa z ust głównych bohaterów.
REKLAMA
– Ludzie, którzy będą chcieli obejrzeć w tym filmie „Seks, kłamstwa i Szare Szeregi”, jak to przeczytałem na okładce jednej z gazet będą rozczarowani. Gorąco zniechęcam widzów, którzy szukają w filmie seksu i kłamstw - nie kupujcie biletów – podkreślił Gość PR24.
PR24/Anna Krzesińska
REKLAMA