Dawid Wildstein o dramacie kryzysu migracyjnego
„Nie czekajmy, aż uchodźcy przybędą do nas – pomóżmy im tam, gdzie trwa wojna, tam gdzie giną” – apeluje dziennikarz, Dawid Wildstein. Chcąc lepiej poznać problem „uchodźców”, publicysta wyruszył na Bliski Wschód, aby zobaczyć warunki w jakich przebywają w obozach. W Polskim Radiu 24 podzielił się swoimi spostrzeżeniami, a także ocenił stosunek polskich polityków do kwestii migrantów.
2016-01-23, 17:28
Posłuchaj
Na pograniczu syryjsko-tureckim Dawid Wildstein spędził niemal półtora tygodnia. Przyznał, że obecna debata publiczna na temat problemu uchodźców niczemu tak naprawdę nie służy, bo nie widać jej pozytywnych efektów. Przypomina ona leczenie objawów choroby, bez zastanowienia się gdzie w rzeczywistości leżą jej przyczyny.
– Sytuacja przypomina leczenie objawowe nowotworu, co w prostej drodze skutkuje jedynie jego rozrastaniem. W irackim Kurdystanie jest obecnie ok. 2 mln uchodźców. Swego czasu zorganizowałem konwój humanitarny dla tych ludzi. Na ten cel zebrałem ok. 100 tys. złotych, które pozwoliły na trzymiesięczną pomoc dla wielu uchodźców. Dlatego uważam, że lepiej wspomagać tych ludzi na miejscu, niż dawać powód do tego, by kolejnymi falami napływali do Europy – powiedział.
Dawid Wildstein podkreślił, że bardzo złą rzeczą w podejściu do kryzysu migracyjnego jest coraz bardziej narastająca polaryzacja nastrojów wobec uchodźców. Bardzo dużą rolę w tym zakresie odgrywają polscy politycy.
– Dla naszego kraju ten problem nie jest aż tak poważny jak to przedstawiają media lub przedstawiciele poszczególnych środowisk politycznych. Po pierwsze, uchodźcy i tak nie chcą trafić do Polski. Jeśli już to się stanie, to uciekają stad jak najszybciej. Po drugie, jeśli w ogóle trafia do naszego kraju, to w bardzo niewielkiej liczbie – zaznaczył dziennikarz.
Polskie Radio 24/db