Nowe wątki w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej
Naczelna Prokuratura Wojskowa postawiła zarzuty rosyjskim kontrolerom ruchu lotniczego ze Smoleńska. Według biegłych przyczynili się do spowodowania katastrofy, w której zginęło 96 osób, w tym para prezydencka: Lech i Maria Kaczyńscy. Polska załoga TU-154 też popełniła błędy.
2015-03-27, 13:14
Posłuchaj
Z raportu WPO wynika, że polska załoga prezydenckiego samolotu nie posiadała ważnych uprawnień do tego typu lotów. Na tym zarzuty pod adresem polskiej ekipy się nie kończą. Analiza dokumentów wykazała również, że polscy piloci podczas lotu nie uwzględniali warunków atmosferycznych.
- Kapitan samolotu jest Panem i jeśli on zadecyduje o lądowaniu, nawet przy niekorzystnych warunkach pogodowych, to jest to jego wina i odpowiedzialność. W tej sytuacji znaczenie i rola kontrolerów jest marginalna i nie ma większego znaczenia – powiedział w Polskim Radiu 24 Anatol Arciuch, publicysta.
Zapisy fonograficzne z samolotu udowodniły także, że przez załogę nie została zachowana zasada sterylności kokpitu. W pobliżu lub w środku kokpitu mógł przebywać gen. Andrzej Błasik. Biegli podkreślili jednocześnie, że obecność osób trzecich nie wpływała na decyzje załogi.
Eksperci wykluczyli też hipotezę o zderzeniu samolotu z innym obiektem. Stwierdzili za to, że „rozkład szczątków samolotu jest naturalnym, fizycznie uzasadnionym skutkiem zderzenia samolotu z ziemią”.
Naczelna Prokuratura Wojskowa znalazła jednak dowody na winę rosyjskich kontrolerów lotu ze Smoleńska. NPW wystosowała już w tej sprawie wniosek z zarzutami do Rosji. Pierwszemu z kontrolerów zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym - tłumaczył płk Ireneusz Szeląg. - Wobec drugiego wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu powietrznym.
- Po katastrofie w Smoleńsku powinniśmy natychmiast zwrócić się do międzynarodowych instytucji i prosić je o pomóc w śledztwie. Popełniliśmy ogromny błąd nie robiąc tego, a Rosja to wykorzystała – zauważył Anatol Arciuch.
Polskie Radio 24/dm