Co dalej z Ukrainą?
Porozumienia w Mińsku wypracowane podczas wielogodzinnych negocjacji przywódców Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji są kolejną próbą zaprowadzenia spokoju na wschodzie Europy. – Do pokoju jeszcze długa droga – ocenił w Polskim Radiu 24 Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce.
2015-02-14, 11:38
Posłuchaj
W myśl podpisanego porozumienia ma dojść do wycofania wszystkich obcych wojsk z terytorium Zagłębia Donieckiego, utworzenia strefy buforowej i zwolnienia jeńców wojennych. Za największy sukces uznaje się jednak punkt dotyczący zawieszenia broni i zaprzestania walk na wchodzie Ukrainy.
- Jeszcze za wcześnie na wystawianie oceny, tym bardziej, że wydłuża się okres wprowadzenia zawieszenia broni. Dopóki nie dojdzie do realnego zaprzestania walk, trudno mówić o konkretach – stwierdził Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce, zastępca redaktora naczelnego „Więzi”.
Pierwszy poważny sprawdzian czeka Putina w nocy z soboty na niedzielę. To właśnie wtedy ma dojść do całkowitego zaprzestania zbrojnej interwencji na Ukrainie. Drugim sprawdzianem będzie wypełnienie kolejnych zobowiązań porozumienia mińskiego: oddania granicy Ukraińcom oraz organizacji wyborów samorządowych na terenach okupowanych przez prorosyjskich separatystów. – Praktyka pokaże, na ile obietnice Kremla były wiążące – uważa Grzegorz Pac.
- W tej chwili przywódcy mogą mówić o sukcesie. Udało im się posadzić przy jednym stole zwaśnione strony konfliktu – Petro Poroszenkę i Władimira Putina. Szczególnie dużo wysiłku i zaangażowania wykazała Angela Merkel – mówił prezes Związku Ukraińców w Polsce.
REKLAMA
Według komentatorów, Europę czeka jeszcze droga do pokoju i uregulowania sytuacji na Ukrainie, a najważniejsze w tym procesie będzie dotrzymywanie umów oraz dobra wola polityczna.
Republika Ługańska i Doniecka
Najbardziej zapalnymi punktami na mapie Ukrainy jest Republika Ługańska i Doniecka. Tam władzę przejęły oddziały separatystów wspieranych przez Putina. To również najbardziej krwawy ukraiński region – tylko w wyniku ostatniego ataku na Mariupol zginęło 31 osób, ale lista ofiar, także w cywilach, jest znacznie dłuższa.
Z powodu wyjątkowo zaciętych walk i agresywnej postawy separatystów, ukraiński eksperci zaapelowali o uznanie ich działalności za akt terrorystyczny. – Od początku separatyści dopuszczali się bestialskich czynów, które często nie miały charakteru militarnego, ale były wymierzone w ludność cywilną. W tym kontekście apel o uznanie separatystów za terrorystów jest zrozumiały – tłumaczył Piotr Tyma.
Polskie Radio 24/dm
REKLAMA
Polecane
REKLAMA