Brazylia – kraj samby i korupcji
Brazylijczycy protestują przeciwko łapówkarstwu, które w ich kraju jest jedną z popularniejszych form załatwiania interesów. Mieszkańcy żądają też dymisji prezydent Dilmy Rouseff. Przywódczyni obiecywała rozprawić się z korupcją, zamiast tego, stała się twarzą skompromitowanych polityków.
2015-03-23, 16:17
Posłuchaj
Półtora miliona osób wyszło na brazylijskie ulice po tym, jak media poinformowały o aferze łapówkarskiej z udziałem państwowego koncernu naftowego Petrobas i polityków partii rządzącej.
- Korupcja w Brazylii to ogromny problem. Zajmuje 69 miejsce w rankingu najbardziej skorumpowanych państw świata. Protesty to wyraz niezadowolenia, ale trzeba pamiętać, że społeczeństwo w tej sprawie nie jest jednomyślne, a część Brazylijczyków nie zgadza się z demonstrantami – zauważyła w Polskim Radiu 24 dr Janina Petelczyc z Fundacji Terra Brasilis.
Szacuje się, że w wyniku afery z naftowego giganta wyjęto 3,5 mld dol., które trafiły następnie na konta partii politycznych, w tym do Partii Pracujących, która jest obecnie u władzy. – Petrodolary rozzłościły społeczeństwo. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, na jakie cele szły. Afera zabetonowała scenę polityczną w Brazylii, a zamieszane są w nią wszystkie ugrupowania – tłumaczyła ekspertka.
Według komentatorki, przed Brazylią ciężkie chwile. – To pierwszy rok recesji, a kraj jest w przededniu poważnych reform gospodarczych, które przez aferę nie mają chwilowo szansy na realizację. Partie blokują każdą inicjatywę, z obawy przed tym, że zostaną rozliczone ze swoich korupcyjnych powiązań.
Polskie Radio 24/dm