Lech Miodek o protestach w Chile: ludzie chcą spokojnego i sprawiedliwego rozwoju
- Była to największa manifestacja w historii Chile, a co więcej absolutnie spontaniczna, nie było żadnych organizatorów. Ludzie po prostu wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko sytuacji, w jakiej znalazło się społeczeństwo – mówił w Polskim Radiu 24 Lech Miodek, były dyplomata w krajach Ameryki Południowej.
2019-10-26, 20:35
Posłuchaj
Prezydent ogarniętego protestami Chile Sebastian Pinera zapowiedział w sobotę rekonstrukcję rządu i ogłosił, że prawdopodobnie zniesie od poniedziałku stan wyjątkowy wprowadzony na większości terytorium kraju. Krok ten zakończyłby obecność wojska na ulicach miast.
Powiązany Artykuł
J. Gocłowska-Bolek o protestach w Chile: ludzie nie zyskali na wzroście gospodarki
Lech Miodek zaznaczył, że prezydent Sebastian Pinera został zmuszony do wyprowadzenia wojska na ulicą. - Ma on konstytucyjny nakaz zadbania o bezpieczeństwo kraju. Może zawsze powiedzieć „działałem zgodnie z konstytucją”. Przy czym to wojsko nie miało absolutnie na celu zabijania kogokolwiek. Tak samo siły policyjne. Tym niemniej ludzie ginęli, było wielu rannych – mówił.
Gość audycji zwrócił uwagę, że Chile to kraj, który odniósł sukces gospodarczy. - Od narodzin, czy raczej wznowienia systemu demokratycznego po dyktaturze gen. Augusto Pinocheta w 1990 r tenże naród przejął i do tej pory pielęgnuje konstytucję pinochetowską. Była ona oczywiście reformowana, ale w każdej konstytucji chodzi o przywileje dla kogoś. W tym przypadku są to przywileje dla tych, którzy mają dużo do powiedzenia w sprawach gospodarczych, i którzy jednocześnie mają swoją reprezentację we władzach ustawodawczych i wykonawczych. Władza ustawodawcza odizolowała się od społeczeństwa, zaczęła myśleć tylko i wyłącznie o sobie – zauważył.
- Rozwój Chile nie był sprawiedliwy dla wszystkich, pogłębiały się nierówności społeczne, dostęp do opieki zdrowotnej czy oświaty nie był równy dla wszystkich. Ludzie pamiętają, co wydarzyło się w czach prezydenta Allende, i nie chcą powrotu do tej sytuacji, chcą spokojnego i sprawiedliwszego rozwoju i dostępu do wytwarzanych przez nich dóbr – wyjaśniał były dyplomata.
REKLAMA
Manifestacje odbyły się także we wszystkich większych miastach Chile - kraju, który uchodził w Ameryce Łacińskiej za stosunkowo spokojny i stabilny. Trwające od ponad tygodnia protesty nie raz przeradzały się w zamieszki, w których zginęło w sumie 17 osób. Aresztowano ponad 7 tys. ludzi. W stolicy i 16 okręgach ogłoszono godzinę policyjną.
Więcej w zapisie audycji.
Rozmawiał Bogumił Husejnow.
REKLAMA
PR24/ka
____________________
Data emisji: 26.10.2019
Godzina emisji: 19:46
REKLAMA