Publicyści o próbie rakietowej Korei Północnej. "Prawdopodobieństwo globalnego konfliktu już nie jest zerowe"

Stany Zjednoczone potępiły Koreę Północną za najnowszy test rakiety balistycznej. Pocisk wystrzelony nad ranem czasu lokalnego przeleciał nad Japonią i wylądował w wodach Pacyfiku. Amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson określił działania Pjongjangu mianem prowokacyjnych. O działaniach Korei Płn. w Debacie Poranka rozmawiali Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska), Jakub Majmurek (Krytyka Polityczna) i Piotr Semka (Do Rzeczy).

2017-09-15, 09:11

Posłuchaj

15.09.2017 Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska), Jakub Majmurek (Krytyka Polityczna) i Piotr Semka (Do Rzeczy) o próbie rakietowej Korei Północnej

Dodaj do playlisty

W ocenie Tomasza Sakiewicza prawdopodobieństwo wybuchu globalnego konfliktu jest niewielkie, "ale czy w głowie któregoś z szaleńców coś takiego się nie tli, nie wiemy". – Poza tym większość dużych konfliktów było wywołane przypadkiem. Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć, ale oceniam prawdopodobieństwo na nieduże, ale już nie jest zerowe – podkreślił.

Jakub Majmurek wskazywał, że oczywistym jest, iż zaatakowanie USA czy sojuszników doprowadziłoby do odpowiedzi Stanów Zjednoczonych, która "zmiotłaby z powierzchni ziemi reżim Korei". Z drugiej strony "Kim wie, że jakiekolwiek uderzenie groziłoby wojną, jakiej współcześnie nie znamy i humanitarne koszty byłyby trudne do wyobrażenia". – Liczę na to, że ta wzajemna groźba strat, które mogą zadać sobie obie strony doprowadzi w końcu do pata, który się nie przerodzi w otwarty konflikt. Ale może jednak Kim nie jest wielce racjonalny i ta sytuacja, przy tej administracji USA, może wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do eskalacji – mówił.

Zdaniem Piotra Semki, w całej sprawie najbardziej uderza "absolutny brak wpływu Zachodu na to, co się dzieje". – To kraj nieprzewidywalny, nie mam wrażenia, by Zachód dysponował wiedzą wywiadowczą na temat możliwości ataku. Decyzja jest w rękach jednego człowieka i zawiodło wszystko: naciski na Chińczyków, by zasypali Kima kredytami, zawiodły też rachuby wyraźnego ustalenia sprawy przez Amerykanów, że zareagują – podkreślał. Dodał, że USA "musi zadać sobie pytanie, czy jest gotowa do wojny, z dużą świadomością, że większość krajów zachodnich uważa Kima i Trumpa za szaleńców".