Eksperci: zatrudnienie i wynagrodzenia jeszcze rosną, ale jesteśmy na granicy przegrzania gospodarki
Z satysfakcją notujemy kolejne dane GUS o wzroście zatrudnienia i wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Jednak procesy te już się raczej stabilizują. Jesteśmy bowiem na granicy przegrzania gospodarki i musimy być czujni, bo natychmiast, jedną decyzją nie da się tego procesu wyhamować - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) i Adam Ruciński, prezes firmy doradczej BTFG.
2021-08-19, 10:00
Posłuchaj
GUS podał dane, z których wynika, że w lipcu 2021 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, było wyższe o 1,8 proc. (licząc rok do roku) i wyniosło 6 mln 361,7 tys. zł. Natomiast przeciętne miesięczne wynagrodzenie było wyższe o 8,7 proc. (rdr) i wyniosło brutto 5 tys. 851,87 zł.
Jednocześnie, według danych GUS w sierpniu 2021 r. odnotowano pogorszenie tak obecnych, jak i przyszłych nastrojów konsumenckich w porównaniu do lipca. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej wyniósł - 14,6 i był o 1,1 punkt procentowy niższy niż ten z lipca.
- Wzrost wynagrodzeń wydaje się w ostatnich miesiącach stabilizować. Pensje nadal rosną, ale nie jest to taki wzrost jak na początku roku. To dowodzi, że dochodzimy do pewnego optimum w sektorze przedsiębiorstw – mówił Piotr Arak.
Odniósł też do tego, że za nami rekordowy kwartał jeśli chodzi o poziom zatrudnienia. Sam zaś wzrost wynagrodzeń powiązany z ostatnimi wskaźnikami inflacji, nie jest już tak wysoki jak wcześniej.
REKLAMA
- Będą nas więc raczej czekały tzw. "element drugiej rundy", co oznacza że na początku przyszłego roku wynagrodzenia zostaną jak zwykle podniesione, zobaczymy też kolejną falę podwyżek dla części pracowników związaną z tym, że siła nabywcza wynagrodzeń się zmniejszyła – zaznaczył Piotr Arak.
Ekspert PIE dodał, że jesteśmy na granicy wykorzystania mocy produkcyjnych. PKB w II kwartale br. wzrosło o 11 proc. w stosunku do II kwartału 2020 roku. Wyrównaliśmy więc już poziom rozwoju do poziomu z 2019 r., jako jeden z pięciu państw europejskich. Jest to już blisko granicy, którą wielu ekonomistów uważa za moment przegrzewa się gospodarki. Dotyczy to np. wzrostu gospodarczego i samego rynku pracy.
Adam Ruciński poddał analizie fakt, że przy tak dobrych danych z rynku pracy, spada poziom optymizmu konsumentów.
- Na optymizm konsumencki wpływa wiele czynników: wynagrodzenia, dane z gospodarki, ale dziś rzeczywistość ekonomiczna jest bardzo złożona. Przypomina poślizg, gdy zbyt szybko jedziemy zimą samochodem. Na lodzie go już nie kontrolujemy, może nam się tylko tak wydawać. Myślimy: zwalniamy, zdejmujemy nogę z gazu. Ale poślizg pozostaje, choć jesteśmy bardziej ostrożni – wyjaśniał Adam Ruciński.
REKLAMA
Wskazał na znaczenie w tej sytuacji stóp procentowych. Wielu ekonomistów argumentuje, że nie można ich nagle podnieść, bo to ostudzi gospodarkę. Podobnie jest z podwyższaniem wynagrodzeń, bo pracownik myśli, że skoro rośnie inflacja, powinny automatycznie rosnąć wynagrodzenia. Ale to z kolei powoduje podwyżki cen, inflacja rośnie i znowu chcemy zarabiać więcej. Powstaje wtedy błędne koło możliwości ekonomicznych i oczekiwań społecznych.
- W gospodarce nie można nagle powiedzieć stop. Stąd zasadna jest metoda małych kroków. Jak samochodzie, od razu kontrujemy, żeby nie wpaść w poślizg – dowodził Adam Ruciński.
W jego opinii realny wzrost wynagrodzeń, po odjęciu inflacji, to 3,7 proc., choć inflacja to zawartość koszyku z różnymi dobrami, stąd to różnie wpływa na sytuację różnego typu gospodarstw domowych.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA