Eksperci: inflacja robi się niebezpieczna dla gospodarki i kieszeni obywateli
Inflacja wymyka się spod kontroli i widać, że jej wzrost nie ma charakteru przejściowego - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Marian Szołucha z Instytutu Prawa Gospodarczego i Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Zaznaczyli, że wpływ na inflację mają też podwyżki płac i widać już, że nakręca się spirala pomiędzy wzrostem płac i cen.
2021-10-21, 10:00
Goście audycji poddali analizie dane o inflacji bazowej w październiku. Wyniosła ona, po wyłączeniu cen żywności i energii, aż 4,2 proc., licząc rok do roku (rdr). Według NBP wskaźniki dotyczące inflacji bazowej pomagają zrozumieć charakter inflacji. Ta zaś w październiku wyniosła według GUS już 5,9 proc. (rdr).
Zmiana wysokości akcyzy pomoże w walce z inflacją?
- W inflacji jest mnóstwo elementów, którymi można sterować, ale też wiele takich, z którymi nic nie jest w stanie zrobić władza monetarna. Dlatego wyklucza się w analizach różne rodzaje towarów i usług zastanawiając się, jak by wyglądała inflacja bez nich. Często bowiem żywność i ceny energii to czynniki, na które Rada Polityki Pieniężnej (RPP) niespecjalnie ma wpływ. Nic nie jest w stanie zrobić z fantazją szejków czy Gazpromu - analizował Piotr Soroczyński.
Zauważył jednak, że nawet ten wskaźnik bazowy 4,2 proc., jest znacznie wyższy od tego, który został określony w celu inflacyjnym na 2,5 proc. plus-minus 1 proc.
- Zatem także te towary i usługi, w których relacja popyt-podaż jest istotna i RPP może na nią wpływać, też jest podwyższona (...). Istotny jest też wskaźnik wzrostu cen administrowanych, który wynosi 5,5 proc. A RPP nie ma na niego wpływu, ale ma rząd np. zmieniając coś w akcyzie czy w innych podatkach – powiedział Piotr Soroczyński.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
We wrześniu wzrosło zatrudnienie i wynagrodzenia. GUS podał najnowsze dane
Inflacja efektem nierównowagi pomiędzy popytem i podażą?
Zdaniem dr. Mariana Szołuchy w przyszłym roku "nie należy się obawiać, że inflacja zatrzęsie dochodami państwa, wręcz przeciwnie, w krótkim, ewentualnie średnim terminie podziała na nie pozytywnie".
- Zmartwieniem jest jednak inflacja jako taka i jej oddziaływanie na gospodarkę, poziom naszych wynagrodzeń, stabilność systemu finansowego. Wymyka się ona spod kontroli (...). Dane dotyczące inflacji bazowej w porównaniu z tą podawaną przez GUS świadczą o tym, że inflacja nie ma wyłącznie charakteru przejściowego jak mówił niedawno prof. Adam Glapiński. Ma też źródła strukturalne, czyli mamy nierównowagę ekonomiczną pomiędzy popytem a podażą – dowodził dr Marian Szołucha.
Innym z tematów omawianych przez ekonomistów w "Rządach Pieniądza" były dane GUS o zatrudnieniu i wynagrodzeniach. Wynika z nich, że we wrześniu w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 9 osób pracowało ponad 6 mln 300 tys. osób, co oznacza wzrost w ujęciu rocznym o 0,6 proc. Natomiast przeciętne wynagrodzenie było rok do roku wyższe o 8,7 proc. i wyniosło 5 tys. 841,16 zł.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Kłopoty z pracownikami na rynku pracy: firma doradcza radzi, jak ich znaleźć
Wzrost wynagrodzeń powyżej inflacji
- Wzrost wynagrodzeń ciągle jest większy niż inflacja, ale ta różnica się zmniejsza i to niepokoi najbardziej - powiedział dr Marian Szołucha.
Natomiast w kwestii zatrudnienia za bezzasadne uznał twierdzenia, że powinien nas niepokoić fakt, iż zatrudnienie we wrześniu wobec tego z sierpnia spadło o 4,8 tys. osób.
- To dla ponad 6,5 mln ludzi pracujących w gospodarce spadek pracowników wciąż niewielki, spodziewany i wywołany głównie czynnikami sezonowymi – podkreślił dr Marian Szołucha.
Innego zdania w tej kwestii był Piotr Soroczyński, który odniósł obecne dane o zatrudnieniu do tych sprzed pandemii, zauważając, że jest ono niższe w stosunku do tamtego okresu o około 40 tys. osób.
REKLAMA
Odnosząc się zaś do wzrostu wynagrodzeń, powiedział, że nie jest on realizowany tak jak się wydaje, że wszyscy dostajemy te 7 czy 8 proc. podwyżki.
- Wiąże się on przede wszystkim z tym, że pracownicy migrują pomiędzy firmami i branżami. Otrzymują wtedy nawet 20 czy 30 proc. podwyżki, ale potem jest to statystycznie uśredniane do poziomu 7-8 procent. – wyjaśnił Piotr Soroczyński.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
REKLAMA
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA