Eksperci: cały czas kupujemy zamiast zacząć oszczędzać

Sprzedaż w lipcu wzrosła bo Polacy, w miarę możliwości, starają sią spędzać  wakacje bez specjalnego oglądania się na kryzys czy inflację. Prawdopodobnie tąpnięcie w konsumpcji przyjdzie już we wrześniu. To jednak może hamować gospodarkę, która ciągle bazuje właśnie na indywidualnych zakupach. Wolniej też będą rosły wynagrodzenia, co także przyczyni się do ograniczania wydatków - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Wojciech Lewandowski z WiseEuropa i Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.

2022-08-23, 10:00

Eksperci: cały czas kupujemy zamiast zacząć oszczędzać
Inflacja negatywnie wpływa na ceny żywności.Foto: Shutterstock/goffkein.pro

Goście audycji odnieśli się m.in. do danych GUS o sprzedaży detalicznej w lipcu. Wynika z nich, wzrosła ona rok do roku o 2 proc., zaś w porównaniu z czerwcem o 1,2 proc. W okresie od stycznia do lipca 2022 r. sprzedaż była wyższa niż rok temu o 8 proc.

- Cały czas mamy do czynienia ze zjawiskiem obserwowania przez konsumentów inflacji, wzrostów i ceny i podejmowania decyzji o zakupach raczej teraz niż odkładania ich na później. Widzimy, że ceny potrafią zmieniać się dynamicznie, dlatego jeśli ktoś miał zaplanowany jakiś wydatek to decyduje się na niego teraz i to jest widoczne w najnowszych danych GUS - powiedział dr Wojciech Lewandowski.

Dr Wojciech Lewandowski dodał, że w danych o wzrostach zakupów widoczne są też na pewno wakacje, bo "wiele osób zdecydowało się potraktować je tak jak do tej pory, a jesienią pewnie przyjdzie hamowanie konsumpcji".

Zdaniem Roberta Lisickiego nasza gospodarka cały czas opiera się na konsumpcji indywidualnej. Gdyby ten element istotnie spowolnił to możemy spodziewać się dalszego osłabienia gospodarczego w łańcucha dostaw i produkcji.

REKLAMA

- Obecna konsumpcja to okres wakacyjny, ale na przełomie tego i przyszłego roku oczekujemy tąpnięcia, gdy wzrosną ceny energii - stwierdził ekspert Lewiatana.

Goście "Rządów Pieniądza" rozmawiali również o danych GUS na temat przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. W lipcu wyniosło ono 6808 zł brutto. W czerwcu było to 6550 zł, w maju 6400 zł, w kwietniu 6600 zł.

- Przeciętne wynagrodzenia oddają obraz rynku pracy, ale też wiele ukrywają. W statystyce GUS nie są brane pod uwagę firmy zatrudniające mniej niż 10 pracowników. Uwzględniane są natomiast różnego rodzaju świadczenia jak np. wypłaty kwartalne. W lipcu, zaś wzrost może wynikać z jednorazowym wypłat np. w górnictwie czy hutnictwie. To spowodowało podwyższenie przeciętnego wynagrodzenia – mówił Robert Lisicki.

Podkreślił, nie ma obaw o rynek pracy, który jest wręcz "wyspą" wśród bieżących problemów. Jest stabilny więc, w opinii eksperta,  bezrobocie utrzyma się na koniec roku na poziomie ok. 5 proc. Dostrzegł natomiast problem z rosnącymi kosztami dla firm, jakie zrodzi istotna podwyżka w przyszłym roku wynagrodzenia minimalnego do 3450 zł brutto.

REKLAMA

- To może doprowadzić do spłaszczania wynagrodzeń, choć jest pytanie czy pracodawcy mogą sobie pozwolić na odchodzenia profesjonalistów, których pensje będą się istotnie zbliżać do pensji osób bez kwalifikacji. Dlatego zakładamy, że większość firm jednak będzie im wynagrodzenia podwyższać – ocenił Robert Lisicki.

Według niego wynagrodzenia średnio będą zatem rosły do końca roku, choć już z mniejszą dynamiką.

- Zbliżamy się do poziomów unijnych, ale na razie jednak pod względem kosztów życia, a nie poziomu wynagrodzeń. Z danych o subiektywnych odczuciach pracowników, co do tego na ile  stać. I to będzie czynnik skłaniający ich  do występowania u pracodawcy o podwyżkę – stwierdził dr Wojciech Lewandowski.

 

REKLAMA

Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.


Posłuchaj

Wojciech Lewandowski z WiseEuropa i Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan komentują inflację oraz wynagrodzenia za lipiec ( "Rządy Pieniądza" Anna Grabowska PR24) 21:48
+
Dodaj do playlisty

 

PR24/Anna Grabowska/sw


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej