Eksperci: świadczenia dla rodziny są ważną inwestycją społeczną
800+ oraz skutki niemieckiej polityki klimatycznej, migracyjnej i szerzej gospodarczej były tematami audycji "Rządy Pieniądza" z udziałem Stanisław Koczota z "Gazety Bankowej" i Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty Krajowej Izby Gospodarczej. Jak podkreślali, finansowe wsparcie rodzin jest ważną inwestycją skierowaną do Polaków, ale ważne jest też to, że jest spierana przez rozbudowę infrastruktury opiekuńczej, dobry rynek pracy, wprost płac czy ulgi podatkowe skierowane do rodzin.
2023-08-08, 11:30
Goście audycji rozmawiali na wstępie o podpisanej przez prezydenta ustawie zwiększającej świadczenie rodzinne 500+ do 800 zł. To waloryzacja przekraczająca 60 proc. Koszt dla budżetu to 24 mld zł ale jak zapewniał premier pieniądze na tę inwestycję w rodzinę są zabezpieczone.
W opinii ekonomistów, świadczenie 800+ nadal pozostaje istotnym wsparciem rodzin, ma też pozytywny wpływ a demografię choć nie w takim zakresie jakbyśmy chcieli. Niewątpliwie natomiast wspiera konsumpcję, która ma się teraz gorzej, zaś jego wpływ na inflację jest wyolbrzymiany.
- 24 mld zł to niecały 1 proc. polskiego PKB. W jaki zatem sposób inflacja miała by wzrosnąć w podobnym stopniu. Może to być raczej co najwyżej 0,1 proc. – przekonywał Piotr Soroczyński.
Podkreślał, że świadczenie rodzinne to inwestycja w przyszłość, w to aby w przyszłości było więcej podatników, którzy mają lepszą sytuację na starcie. Pamiętajmy, że środki związane z wychowaniem dzieci częściej są wydawane w kraju a nie poza nim więc wracają do budżetu po części jako podatki pośrednie.
REKLAMA
- Jestem zwolennikiem tezy, że to inwestycja choć można oczywiście dyskutować czy to wystarczy żeby naszą sytuację demograficzną poprawić. Z pewnością nie, nie jest to warunek konieczny i ostateczny – powiedział Piotr Soroczyński.
Według niego do podejmowania ważnych decyzji takich jak posiadanie dzieci kluczowa jest stabilność. Ludzie muszą widzieć, że będzie zatrudnienie, płace będą rosły, nikt jutro nie przyjedzie i nie zburzy tego, co jest wokół.
Ubolewał nad tym, że obecnie zbyt często straszymy ludzi, mówimy "jutro będzie koniec świata, pojutrze nas wszystkich pozabijają". Jak powiedział, "przed społeczeństwem trzeba rozkładać dywan stabilności", bo tylko to pozwoli zdecydować się "na rodzinę, założenie firmy, oszczędzanie, które nie zniknie bo ktoś będzie niefrasobliwie prowadził politykę monetarną".
REKLAMA
Waloryzacja pomaga w inflacji
- Waloryzacja świadczenia wyraźnie przekracza wskaźnik inflacji, a więc jest to istotne wsparcie budżetów domowych rodzin. Zawsze jest pytanie na co pieniądze zostaną przeznaczone. Mogą to by albo oszczędności albo wydatki. Oszczędności jest mało ale wydatki wzmacniają rynek wewnętrzny co jest ważnym czynnikiem w gospodarce. Popyt wewnętrzny to jeden z silników gospodarczym, który ostatnio trochę szwankuje więc także dlatego wzrost 500+ to korzystne rozwiązanie. Będzie jakiś wpływ na inflację ale nieduży. Jesteśmy w trendzie spadkowym jeżeli chodzi o inflacją z na pewno zostanie on utrzymany – argumentował Stanisław Koczot.
Zauważył natomiast, że 800+ to tylko element w polityce społecznej, rodzinnej bo równie ważne są np. ulgi podatkowe, oczywiście ściśle powiązane z tym, że trzeba wówczas pracować aby skorzystać z preferencji.
- Rozwiązania podatkowe chyba spełniają jeszcze większą rolę jeżeli chodzi o przyszłość polskich rodzin – ocenił Stanisław Koczot.
Zadyszka niemieckiej gospodarki
Kolejnym z poruszonych w "Rządach Pieniądza" tematów była sytuacja gospodarcza Niemiec i wypowiedź niemieckiego biznesmena Wolfganga Reitzle w "Die Welt" o tym, że Niemcy nie są już jednym z 20 najbardziej konkurencyjnych krajów na świecie, że "Niemcy chylą się ku upadkowi", ich polityka energetyczna czy polityka otwartych granic ponoszą klęskę. Biznesmen mówi o biurokracji, nieodpowiednio rozwinięty poziom cyfryzacji i wyłączaniu elektrowni atomowej wskazując, że "żaden kraj nie ma głupszej polityki klimatycznej od Niemiec".
REKLAMA
Piotr Soroczyński zgodził się z tezami postawionymi w "Die Welt" podkreślając, że Niemcy wpadli w pułapkę własnej pychy, jako że przez lata sądzili, że mają tyle pieniędzy, iż mogą za to wszystko kupić, w tym wykwalifikowanych pracowników ze Wschodu oraz decyzje podejmowane zgodnie z ich interesem w UE.
- Na pewno gospodarka niemiecka nie chyli się ku upadkowi, choć ma swoje problemy, które narastały od kilku dekad. Raczej będzie to tąpnięcie i restrukturyzacja na wielu polach. Niemcy byli przekonani, że mają tak dupo pieniędzy, że zawsze wszystko sobie kupią, że będą mieli przewagę nad legislacją europejską i będą nią sterować, że potrząsną sakiewką i już wszyscy z biednej Europy Wschodniej przyjadą, ściągniemy lekarzy, informatyków. Ten model w pewnym momencie upadł – analizował Piotr Soroczyński.
Wskazał na politykę klimatyczną, którą forsowali niemieccy lobbyści w celu napędzania klientów tamtejszemu biznesowi. Tymczasem sami w zasadzie klimatu nie chronią, a jedynie uprawiają, zdaniem ekonomisty z KIG, marketing w tym zakresie. Zauważył też, że niemiecka edukacja, przez lata pokazywana jako wzorcowa Polakom jeśli chodzi o tzw. kształcenie dualne, kończy się na zbyt niskim poziomie.
- Niemcy sami sobie stworzyli kłopot chociażby polityką migracyjną bez żadnej koncepcji, sita. Oczywiście ocena całej gospodarki niemieckiej jest przesadzona i mocno publicystyczna ale recesja jest choć wynika jednak przede wszystkim z pandemii i wojny na Ukrainie, a więc przesunięć w handlu zagranicznym i polityce surowcowej – powiedział Stanisław Koczot.
REKLAMA
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA