Eksperci: w rolnictwie nie unikniemy ukraińskiej konkurencji, trzeba się do tego przygotować

2024-02-16, 10:00

Eksperci: w rolnictwie nie unikniemy ukraińskiej konkurencji, trzeba się do tego przygotować
Import zboża z Ukrainy jest coraz większym zagrożeniem dla polskich producentów zbóż.Foto: Shutterstock/GolubSergei

Jeżeli Ukraina ma być zintegrowana z UE to nasze rolnictwo w zakresie produkcji płodów rolnych z pewnością stanie się niekonkurencyjne wobec ukraińskiego. Musimy myśleć o mechanizacji, o nowoczesnym przetwórstwie i o wykorzystaniu możliwości transportowych, co pozwoliłoby nam zarobić na przewozie ukraińskich towarów - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Piotr Bartkiewicz z banku Pekao SA i prof. Konrad Raczkowski z UKSW. 

Goście audycji omawiali możliwy wpływ na polską gospodarkę kłopotów, jakie wskazują protestujący rolnicy w związku z tzw. "Zielonym Ładem" oraz napływającym, w ich opinii w niekontrolowany sposób, zbożem technicznym z Ukrainy, przeznaczanym jednak również do spożycia czy pozostającym w Polsce pomimo tego, że miało być jedynie towarem przewożonym przez nasz kraj w tranzycie.

Rolnicy, którzy wczoraj protestowali masowo we Wrocławiu a dziś w Warszawie domagają się natychmiastowego zamknięcia polsko-ukraińskiej granicy dla zbóż oraz "wyrzucenia do kosza" unijnego zielonego ładu ograniczającego nawożenie czy nakazującego odłogowanie pól.

Oczekują również ujawnienia pełnej listy firm, które w nieuczciwy sposób sprowadzają do nas zboże z Ukrainy. Podkreślają, że miliardy zarabiają na tym wielkie koncerny, "których jest może 10 i wszystkie zarejestrowane są w Luksemburgu".

Przestrzegają przed utratą konkurencyjności polskiego rolnictwa na rynkach międzynarodowych przypominając, że dziś na ok. 150 mld euro z eksportu z Polskie ok. 55 mld euro pochodzi ze sprzedaży za granicą towarów rolno-spożywczych. I tu kolejna przestroga dotyczy ograniczenia możliwości eksportowych polskiego rolnictwa przez rolnictwo ukraińskie.

Organizacje rolnicze wskazują również, że wkrótce możemy mieć problem z przetworami, które produkujemy w Polsce, a w których mogą znaleźć się np. owoce czy inne produkty z Ukrainy nie spełniające unijnych norm. Informują, że już niektóre państwa europejskie zaczynają badania tych przetworów pod kątem zawartości w nich nie dopuszczanych do spożycia w UE substancji o może oznaczać zakaz sprowadzania przez nie wskazanych produktów z Polski.

Rolnicy dowodzą, że istnieją inne możliwości pomocy walczącej Ukrainie niż niekontrolowany przewóz towarów nie odpowiadających wyśrubowanym europejskim normom. Mógłby to być ich zdaniem np. większy import soi z Ukrainy, która dziś masowo sprowadzana jest z obu Ameryk, a tak również jest ona modyfikowana.

Z wczorajszych wypowiedzi ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego na spotkaniu z protestującymi rolnikami można było wysnuć wniosek, że ich dwa podstawowe postulaty są mało realne do spełnienia, nie zależą bowiem wyłącznie od decyzji władz Polski lecz od Brukseli.

Rolnicy podkreślali również, że minione dwa lata lepiej od nas wykorzystała Rumunia, która zainwestowała w rozbudowę swoich portów i dróg przez co staje się dla nas konkurencją jeśli chodzi o transport z Ukrainy.

Można więcej zarabiać na tranzycie z Ukrainy?

- Rumunia nie tylko lepiej poradziła sobie od nas, ale gdy zakończy budowę dróg,  to za 2-3 lata okaże się, że wcale nie jesteśmy najważniejsi a towary z Ukrainy pojadą szlakiem przez Rumunię a Polska straci na znaczeniu. Przez dwa lata żaden  sektor naszej gospodarki nie został przestawiony na stan zagrożenia ze względu na wojnę za naszą granicą. Nic nie zrobiliśmy w ciągu ostatnich dwóch lat, a teraz nadal się kręcimy w kółko, bo i minister ma swoją rację i rolnicy też ją mają - powiedział prof. Konrad Raczkowski.

Zaznaczył, że produkty powstałe z czarnoziemów są co najmniej tej samej jakości co nasze, jeżeli nie lepszej. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy rzeczywiście  stosowane są niedozwolone pestycydy. Powstaje jednak problem - jak mówił powołując się na biotechnologów - że ich wykrycie po obróbce termicznej i innej jest praktycznie dnie do wykrycia w przetworzonych produktach.

- Nasza konkurencyjność może być jednak zagrożona bo ktoś, jak kiedyś z mięsem, może zakwestionować nasze najlepsze w UE obecnie produkty, co pozwoli nas jako konkurentów wyeliminować z rynku – dodał prof. Konrad Raczkowski.

Zdaniem Piotra Bartkiewicza rolnictwo nie jest i nie będzie kołem zamachowym naszej gospodarki, bo tę rolę powinien odebrani przemysł z zaawansowanymi technologiami.

- Musimy mieć na względzie, że nie jest to kwestia dodatków czy pestycydów, które powodują, że Polska produkcja rolna jest niekonkurencyjna względem ukraińskiej. Jest to kwestia skali działalności, a więc koncernów, mechanizacji, jakości gruntów. Od tego nie uciekniemy. Jeżeli chcemy zintegrować Ukrainę z rynkiem europejskim to towary stamtąd będą płynąć, będą tańsze i wyprą znaczną część produkcji krajowej. Będziemy więc musieli  zająć nisze, zmienić produkcję rolną tak jak zmieniła ją Europa Zachodnia, gdy my weszliśmy na europejski rynek. Problemem jest więc głównie przetwórstwo, bo tu możemy mieć nadal przewagi technologiczne jakościowe wobec Ukrainy – analizował Piotr Bartkiewicz.

Co z inflacją?

Drugi z podjętych w "Rządach Pieniądza" tematów dotyczył inflacji za styczeń. Jak wynika ze wstępnego szacunku GUS wyniosła ona 3,9 proc. a więc poniżej oczekiwań, które wskazywały na poziom 4,1 proc. Najbardziej zdrożały napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe – o 8,8 proc., Drugie miejsce zajęły napoje bezalkoholowe i żywność, których ceny wzrosły o 4,9 proc. potem utrzymanie mieszkania – o 2,3 proc. staniały natomiast: transport, nośniki energii, paliwa. 

Zdaniem Komisji europejskiej, która podała wczoraj szacunek inflacji w Polsce, w 2024 r. ma ona wynieść 5,2 proc., a w 2025 r. 4,7 proc. wobec wcześniejszych wskazań na 3,8 proc.

-Od paru lat jako ekonomiści dostrzegaliśmy, że prognozy powrotu do celu inflacyjnego są obarczone dużą niepewnością. Dziś widzimy, że inflacja pewnie pojawi się w celu inflacyjnym NBP w marcu,  ale potem osiągnie 4-5 procent. Nikt nam jednak nie obiecał powrotu cen do tych sprzed pandemii. Chcemy jedynie, aby rosły one w niskim, stabilnym tempie - mówił Piotr Bartkiewicz.

Według Konrad Raczkowskiego po spadku inflacji  najbliższych miesiącach, od lipca nastąpi jej drastyczne odbicie w górę. Negatywnie ocenił pomysł resortu klimatu. aby tylko osoby objęte tzw. "ubóstwem energetycznym" otrzymały dopłaty do cen energii wskazując, że za moment ci ze średnimi dochodami, gdy będą płacić 100 procent, więcej za prąd, też popadną w ubóstwo. Potrzebne jest więc - zdaniem gościa audycji - programu wspierającego wszystkich obywateli, a także firmy i samorządy.

- Upodobnimy  się do tego co dzieje się np. w Wielkiej Brytanii, gdzie 16 mln obywateli każdego miesiąca zmaga się z wyborem: jedzenie czy opłata prądu – stwierdził prof. Konrad Raczkowski.

 

Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.


Posłuchaj

Goście audycji "Rządy Pieniądza": Piotr Bartkiewicz z banku Pekao SA i prof. Konrad Raczkowski z UKSW oceniają protesty polskich rolników, import zboża z Ukrainy oraz inflację w styczniu 2024 ( Anna Grabowska PR24) 22:59
+
Dodaj do playlisty

 

PR24/Anna Grabowska/sw

Polecane

Wróć do strony głównej