Eksperci: widocznym skutkiem walki z inflacją jest już znaczący spadek możliwości popytowych Polaków
Informacje i analizy przekazane przez prezesa NBP w kwestii inflacji są optymistyczne, ale nie ma pewności, że na koniec roku inflacja będzie jednocyfrowa. Dlatego słuszna jest decyzja RPP o nie zamykaniu drogi podwyżek stąp procentowych, ale też nie analizowania możliwości ich obniżek - mówili goście audycji Rządy Pieniądza: dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Ekonomii UW oraz dr Waldemar Kozioł z Wydziału zarządzania UW.
2023-03-10, 10:00
Ekonomiści analizowali informacje przekazane przez prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego podczas wczorajszej konferencji prasowej po decyzji RPP w sprawie pozostawienia na dotychczasowym poziomie 6,75 proc. stóp procentowych. Odnieśli się m.in. do przewidywanych spadków inflacji, podwyżek stąp procentowych, porównań z decyzjami w tej sprawie amerykańskiego FED czy Europejskiego Banku Centralnego.
Oczekiwana decyzja RPP
- Spodziewaliśmy sią, że podwyżek stóp nie będzie i tak już w zasadzie jest od września 2022 r. Rada w większości stosuje politykę czekania i patrzenia, co się będzie działo. Teraz faktycznie czekamy na ujawnienie marcowego raportu o inflacji NBP. Jednocześnie padła ważna informacja, że RPP nie zamyka drogi do ewentualnych podwyżek stóp. Nie rozmawiała też na temat ewentualnych ich obniżek - mówiła dr Starczewska-Krzysztoszek.
Odnosząc się do prognozy celu inflacyjnego w 2025 r. zaznaczyła, że w listopadowej prognozie NBP była o tym mowa, ale chodziło o górny poziom tj. 3,5 proc. Teraz pewnie analiza będzie taka sama i będzie dotyczyła końca 2025 r.
W opinii dr Kozioła informacje podawane przez prezesa NBP są optymistyczne.
REKLAMA
- To, że jesteśmy blisko piku inflacji konsumenckiej. Czy jednak osiągniemy inflację jednocyfrową na koniec roku, jak mówi prezes NBP. Mam nadzieję, ale zostawiłbym sobie większy margines bezpieczeństwa - zaznaczył ekspert.
Dodał, że bardzo istotne jest, iż przy tym poziomie stóp procentowych spotykamy się z barierą popytową. Potencjalne podwyżki cen nie będą już do końca akceptowane przez klientów, choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich towarów i usług. Wyjaśniał, że przede wszystkim ograniczenie popytu dotyczy osób mających kredyty konsumpcyjne i hipoteczne. Jednak widać już, że wszyscy możemy za nasze dochody kupić mniej.
Dr Starczewska- Krzysztoszek podkreślała, że już od końca drugiej połowy ubiegłego roku coraz więcej gospodarstw domowych finansuje swoje zakupy z oszczędności. Część także z pożyczek u znajomych czy rodziny albo pożyczkami w instytucjach poza bankowych.
Polska dogania inne kraje
Goście audycji odnieśli się również do wypowiedzi prezesa NBP na temat doganiania przez polskie rodziny poziomu zamożności rodzin francuskich czy brytyjskich, co miałoby być realne w ciągu dekady.
REKLAMA
W opinii ekonomistów z UE w indywidulanym wymiarze nie jest to realne, choć poziom PKB może być zbliżony.
- Wymaga to poważnego przemyślenia. Patrząc na PKB według parytetu siły nabywczej to może dojść do sytuacji, że ten dystans się zmniejszy. Natomiast patrząc na dochody finansowe ten dystans jest ogromny. W 2021 r. na przeciętnego dorosłego aktywa finansowe brutto w Polsce wynosiły 50 tys. dolarów. We Francji czy Wielkiej Brytanii 320 tys. dolarów. To różnica kolosalna - przekonywał dr Kozioł.
Dr Starczewska Krzysztoszek przytoczyła dane, według których PKB na głowę mieszkańca według parytetu siły nabywczej w 2010 r. w Polsce wynosiło 63 proc. średniej dla UE. W roku 2021 r. było to 77 proc. We Francji w 2010 r. było to 109 proc. średniej UE, a w 2021 r. 104 proc. W Wielkiej Brytanii odpowiednio 111 proc. i 102 proc. W tym drugim wypadku wyraźnie widać spadek po wystąpieniu wielkiej Brytanii z UE.
Eksperta oceniła, że nie ma, zatem możliwości abyśmy w ciągu 10 lat osiągnęli poziom któregokolwiek ze wskazanych państw.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/mk
REKLAMA