Wybory w Mjanmie. W cieniu zbrodni i presji
W niedzielę w Mjanmie odbyła się pierwsza tura wyborów parlamentarnych, zorganizowanych przez rządzącą w kraju juntę. - Armia jest w ofensywie, odzyskuje kolejne miasta oraz terytoria po to, żeby przypudrować sytuację tak, aby wyglądało na to, że dzisiaj faktycznie jest możliwość przeprowadzenia wyborów, ale będą one w cieniu zbrodni wojennych oraz ogromnej presji ze strony junty na cywilów, na siły opozycyjne i na grupy etniczne - mówił w Polskim Radiu 24 analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Patryk Kugiel.
2025-12-28, 14:00
Najważniejsze informacje w skrócie:
- To pierwsza z trzech zaplanowanych tur wyborów parlamentarnych w Mjanmie (Birmie)
- Junta ogłosiła, że ostatnia tura wyborów ma obyć się 25 stycznia 2026 roku
- Jak podkreślił ekspert, w kraju trwa krwawa wojna, w której każdego roku ginie około 20 tysięcy osób
Wybory mają zalegalizować władze wojskowej hunty po zamachu stanu sprzed czterech lat, a rywalizuje w nich sześć zatwierdzonych przez juntę partii, w tym reprezentująca wojsko Partia Związku, Solidarności i Rozwoju (USDP). Bojkot głosowania zapowiedziały walczące z juntą oddziały rebelianckie. - Mamy przynajmniej 3 miliony ludzi wewnętrznie przesiedlonych oraz 16 milionów ludzi w potrzebie pomocy humanitarnej. Mamy ciągłe ataki na cywilów, chociażby na początku grudnia tego roku na szpital w stanie Rakhine, gdzie zginęło ponad 30 osób, w tym pacjentów tego szpitala, a 78 osób zostało rannych. To jest miejsce pogrążone w kryzysie humanitarnym, gospodarczym i w trwającej wojnie domowej - tłumaczył dr Kugiel.
Posłuchaj
Gość Polskiego Radia podkreślił, że oprócz walk prodemokratycznej strony opozycyjnej z juntą, w Mjanmie trwa konflikt pomiędzy zbrojnymi grupami etnicznymi. - W październiku 2023 roku powstał tak zwany sojusz Braterstwa Trojga, gdzie trzy grupy etniczne połączyły się z siłami prodemokratycznymi, wypierając wojsko z wielu obszarów oraz odcinając wojsko od drogi transportowej do Chin. W tej ofensywie siły rebelianckie zdobyły 50 miast, a moce armii zaczęły topnieć, ponieważ ludzie zaczęli z niej uciekać i nie było komu walczyć. Szacuje się, że w pewnym momencie birmańska armia z 300 tysięcy żołnierzy stopniała do 120 tysięcy i kontrolowała tylko około 20 procent terytorium kraju, więc wydawało się, że ona przegra, ale wtedy do gry włączyli się Chińczycy, zaczęli wywierać presję na te grupy etniczne, żeby zawiesiły działania zbrojne i to pozwoliło armii złapać oddech - wskazał.
Czas zrzucić mundury
Analityk zaznaczył, że grupy etniczne próbują się samodzielnie utrzymywać poprzez handel, a także mają własne armie, co daje im częściową niezależność. - Opozycja, która rządziła tym krajem do 2021 roku, walczy natomiast o demokrację i o to, żeby odzyskać władzę, której została pozbawiona w niesprawiedliwy sposób. Zamach stanu wydarzył się po tym, jak Narodowa Liga Na Rzecz Demokracji wygrała wybory w październiku 2020 roku, co nie spodobało się armii. Tak wyraźne i wielkie zwycięstwo sił prodemokratycznych zagroziło jej interesom, więc anulowała wyniki i wrzuciła do więzień członków opozycji, łącznie z byłą premier Aung San Suu Kyi oraz ówczesnym prezydentem - wyjaśniał.
Zdaniem eksperta wybory zostały zorganizowane, aby znormalizować sytuację w kraju, a także w celu ułożenia relacji z innymi państwami. - Relacje w regionie będą łatwiejsze do zarządzania, jeżeli junta zrzuci mundury, przeprowadzi proces wyborczy i stworzy pozory tego, że przywrócono demokrację - stwierdził. Gość audycji zaznaczył, że ma to być motywacja do zaprzestania izolacji państwa przez potencjalnych partnerów i powrotu do współpracy sprzed 2021 roku. - Za tym kryją się też interesy gospodarcze oraz włączenie tego kraju do obiegu międzynarodowego - podsumował.
- Strategiczne partnerstwo z Ukrainą. "Niezwykle ważna rola w subregionie"
- Trump i Zełenski blisko porozumienia. "Poczyniliśmy duże postępy, by zakończyć wojnę"
- Zełenski po rozmowach z Trumpem. "Osiągnęliśmy znaczące rezultaty"
Źródło: Polskie Radio 24
Prowadzący: Marcin Pośpiech
Opracowanie: Dominika Główka