Koniec wojny nie oznaczał dla nich powrotu do Ojczyzny. Polskie państwo na obczyźnie
W latach 1939-1945 rzesze Polaków różnymi drogami przedostały się na Zachód. Dla większości z nich dzień zakończenia wojny, 8 maja 1945, nie oznaczał powrotu do ojczyzny.
2024-05-08, 05:58
5 milionów tułaczy
II wojna światowa była katastrofą demograficzną dla Polski. Nie tylko ze względu na wyniszczającą politykę Niemiec i ZSRR na ziemiach polskich. Przyczyniły się do tego także fale uchodźstwa, deportacji i wywózek. Pierwszą falę wychodźców stanowiły władze II RP, żołnierze i osoby cywilne, przedostający się już w czasie wojny 1939 roku i zaraz po upadku kraju na Zachód przez Węgry, Rumunię i kraje bałtyckie.
Z terenów zajętych przez ZSRR wywieziono w latach 1940-41 około pół miliona Polaków – wielu z tych ludzi dołączyło później do exodusu Armii Andersa. Również Niemcy prowadzili akcję deportacyjną. Do grudnia 1944 roku z terenów polskich wywieziono na przymusowe roboty 2,5 mln. obywateli II RP.
Spośród około 5 milionów Polaków, którzy wskutek wojny znaleźli się poza granicami kraju, po wojnie do ojczyzny wróciło zaledwie 0,5 mln.
Powiązany Artykuł
Polscy żołnierze na frontach II wojny światowej - zobacz serwis historyczny
Srebrna brygada
Dramatyczna sytuacja dotknęła żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Część z nich zdecydowała się na powrót do kraju – częstą motywacją były pozostawione w ojczyźnie rodziny.
REKLAMA
- Tysiące żołnierzy przestało być komukolwiek potrzebne. Zrobiono dla nich tyle, że udzielono im pomocy w zdobyciu kwalifikacji – wyjaśniał prof. Jerzy Eisler w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "Jak było naprawdę". - W powszechnej świadomości emigracja wojenna uchodzi za emigrację inteligencką, w rzeczywistości była to w zdecydowanej większości emigracja chłopsko-robotnicza. Prości żołnierze mogli podjąć się ciężkiej, ale wcale nie słabo płatnej pracy. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja wyższych oficerów, generałów, którzy byli starsi.
Posłuchaj
Powiązany Artykuł

Jak komunistyczne władze odebrały obywatelstwo oficerom PSZ na Zachodzie
Oficerom nie przysługiwała brytyjska wojskowa emerytura, słaba znajomość języka utrudniała znalezienie dobrze płatnej pracy (angielski zaczął wypierać francuski w charakterze języka międzynarodowego dopiero w dwudziestoleciu). Jakiekolwiek świadczenie od rządu brytyjskiego dla byłego alianta Polacy otrzymali dopiero w 1963. Była to zapomoga w wysokości 50 tys. funtów (później 75. tys.) przyznawana za pośrednictwem brytyjskich instytucji kombatanckich.
Londyn, czyli zastępcza stolica
Choć Polacy po wojnie rosieli się po całym świecie – od Montrealu do Sidney, to niekwestionowaną stolicą emigracji był Londyn. To tutaj od czasów wojny działał Rząd Polski na Uchodźstwie.
REKLAMA
- W odróżnieniu od Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym, ta emigracja była kontynuacją w sensie prawnym istniejącej wcześniej polskiej, suwerennej państwowości. Obowiązywała nadal konstytucja kwietniowa – wskazywał prof. Jerzy Eisler.
Władze emigracyjne stawiały sobie dwa cele: przypominać światu o krzywdzie, jaką doznała Polska w wyniku postanowień alianckich – czyli o utracie Kresów i wpadnięciu w orbitę wpływów Moskwy – oraz wpływanie na sytuację w kraju.
- Społeczeństwo emigracyjne miało świadomość, że żadnego z tych celów nie udało się osiągnąć – mówił prof. Rafał Habielski w audycji Agnieszki Steckiej z cyklu "Widnokrąg".
Posłuchaj
REKLAMA
Mimo to, Londyn był centrum życia politycznego Polaków na emigracji. Świadczyć o tym mogą chociażby obchody Milenium Chrztu Polski, które na londyńskim White City Stadium, które przyciągnęły 40 tys. uczestników.
- W cieniu instytucji politycznych lokowały się tam instytucje społeczne i kulturalne, które nie były jednak z instytucjami politycznymi formalnie i bezpośrednio powiązane. Wytworzyła się cała tkanka społeczna, dzięki której łatwiej było emigrantom zachować tożsamość – wyjaśniał prof. Rafał Habielski. - Nie chodzi tu tylko o instytucje o znaczeniu politycznym czy naukowym. Istotne były sklepy, szkoły, kluby, teatry.
Powiązany Artykuł

Mieczysław Grydzewski. Największy redaktor emigracyjnego Londynu
Paryż i Bonn, czyli Giedroyć i Jeziorański
Z biegiem lat z pozycją Londynu – osłabionego skłóceniem politycznym – zaczęły konkurować dwa inne ośrodki emigracyjne. W Paryżu środowisko skupione wokół Jerzego Giedroycia zaczęło wydawać "Kulturę", zaś w Monachium Jan Nowak-Jeziorański utworzył zespół Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Ich znaczenie polegało na tym, że za pośrednictwem przemycanych do kraju egzemplarzy czasopisma, czy przy pomocy fal eteru ich przekaz docierał do kraju i mógł wywierać wpływ na Polaków w ojczyźnie, wtedy, kiedy rozpolitykowany Londyn skupiał się już głównie na sprawach środowiska emigracyjnego.
- To, co najbardziej się broni z dorobku półwiecza wojennej emigracji, to jej dorobek kulturalny. Liczba wydanych książek, koncertów, spotkań, stworzenie w Londynie polskiego uniwersytetu, tego nie można przekreślić – oceniał prof. Jerzy Eisler.
REKLAMA
bm
REKLAMA