Do Paryża śladem wodoru

Czy nie zabraknie nam wodoru? Jak użytkuje się i jak działa samochód wodorowy? Ile kosztuje jazda na paliwie przyszłości? Te pytania zadawałam sobie przed wyjazdem do Paryża i po przejechaniu prawie 2000 kilometrów dostałam na nie odpowiedzi. Jedno jest pewne – to była raczej bezproblemowa jazda. Trasa szlakiem wodoru zakończona sukcesem.

2024-07-23, 15:40

Do Paryża śladem wodoru
Do Paryża śladem wodoru. Foto: Materiał promocyjny

Przejechałam 1900 km samochodem wodorowym Toyota Mirai po Europie. Nie były to problematyczne kilometry. Były to przyjemne kilometry. Kolejny raz przekonałam się, że mimo wielkiej miłości do samochodów spalinowych cenię sobie komfort i ciszę w kabinie. To oferuje samochód wodorowy. Oferuje on też prywatną elektrownię wodorową na pokładzie, co przez całą trasę gwarantowało mi wewnętrzny spokój, że wytwarzam sobie sama prąd, a nie muszę na niego czekać 20 minut co dwie godziny.

Samochód z prywatną elektrownią wodorową

Tak działa samochód z napędem wodorowym. Toyota Mirai to auto elektryczne z wodorowymi ogniwami paliwowymi. Dostarcza się do nich wodór, by po połączeniu z tlenem wytworzyły prąd. Ten trafia do jednostki centralnej, która przerabia prąd stały na zmienny i wysyła go do silnika elektrycznego, który napędza koła. Być może auto nie jest demonem prędkości, w porównaniu z samochodami z bateryjnym napędem elektrycznym, ale dzięki idealnemu rozłożeniu masy między przodem i tyłem (50:50) ma doskonałe właściwości jezdne, a nisko położony środek ciężkości sprawia, że mocno trzyma się drogi. Na konsoli środkowej Toyoty Mirai możemy wybrać tryb jazdy, który interesuje kierowcę. Znalazło się tam miejsce na tryb sport.

Raczkujące stacje tankowania

W trasie go jednak nie używałam, ze względu na średnią obecnie dostępność stacji tankowania i samego wodoru w zbiornikach. Starałam się, dojeżdżając do stacji, mieć choć 100 kilometrów zasięgu, by w razie potrzeby dojechać na kolejną stację. W Polsce aktualnie mamy 3 funkcjonujące stacje tankowania wodoru: w Poznaniu, w Warszawie i w Rybniku. Zdarza się, że któraś z nich jest niedostępna ze względu na problemy techniczne. Taka sytuacja miała miejsce jeszcze przed wyruszeniem w trasę – w Warszawie. Ze względu na problemy z temperaturą podczas tankowania stacja była nieczynna przez tydzień. Udało się ją naprawić w dniu wyjazdu do Paryża.

Dojechaliśmy do Paryża śladem wodoru! Dojechaliśmy do Paryża śladem wodoru!

Tankowanie nieprzeciętne

Z Warszawy ruszyliśmy w stronę Poznania, gdzie, mając 170 km zasięgu, uzupełniłam wodór (3,64 kg za 251,16 zł) i ruszyłam do Berlina. W Niemczech napotkałam problemy z płatnością. Przed wyruszeniem w trasę warto wyrobić specjalną kartę wymaganą przez operatora stacji. Próbowałam zapłacić kartami debetowymi i kredytowymi, ale zostały odrzucone. Kiedy uporałam się z kwestią płatności, okazał się, że na stacji skończył się wodór. Taktyka zachowania zasięgu do tankowania uratowała mnie w tej sytuacji i dojechałam do innej, oddalonej o ok. 15 km, gdzie udało się już zatankować. Cena wodoru - 17,75 euro za kilogram.

REKLAMA

W Berlinie skończyły się przygody z tankowaniem. W drodze ze stolicy Niemiec do Amsterdamu tylko na naszej trasie miałam do wyboru 11 stacji. Zrobiłam taktyczne 3 tankowania, tankując średnio po 2 kilogramy do pełna. Jedno tankowanie trwało ok. 4-5 minut. Droga z Amsterdamu do Antwerpii i później do samego Paryża też nie sprawiła mi kłopotów. Na jednym tankowaniu na spokojnie można zrobić 400 kilometrów, przy maksymalnej prędkości 120 kilometrów. Wiedząc, że mam po drodze zapas stacji tankowania, pozwalałam sobie pokonywać dystanse szybciej. Wówczas średnie zużycie wodoru wzrastało z 1,1 kg do 1,2 kg na 100 km. Trzy zbiorniki na wodór Toyoty Mirai mieszczą 5,6 kilograma paliwa. Wodór jest najlżejszym pierwiastkiem na świecie, w związku z tym skompresowany do 700 barów waży, z butlami, zaledwie 100 kilogramów. Eksperci zwracają uwagę, że ze względu na niską masę wodór ma szanse zastąpić paliwo lotnicze w samolotach. Napęd elektryczny w awiacji jest raczej niemożliwy ze względu na to, jak ciężkie są wciąż akumulatory.

Paryż przed Igrzyskami

Wjechałam do Paryża z połową baku, a właściwie próbowałam wjechać do stolicy Francji, bo ta zamknięta jest dla samochodów i pieszych bez specjalnych przepustek. Co ciekawe z perspektywy kierowcy – na drogach szybkiego ruchu wyznaczone są specjalne pasy podpisane „Paris 2024”. Mogą się po nich poruszać pojazdy ze specjalnymi pozwoleniami olimpijskimi i służby. Paryska drogówka bardzo tego pilnuje, co chwila zatrzymując śmiałków jadących po wyznaczonym pasie bez przepustki.

Aby zaznaczyć swoją obecność w Paryżu, oczyściłam trochę powietrze samochodem wodorowym. A to za sprawą filtrów chemicznych powietrza, które przelatuje przez system ogniw paliwowych. Dzięki temu udało nam się dojechać pod Łuk Triumfalny i przejechać rondem z głową wysoko uniesioną do góry. Dojechaliśmy do Paryża śladem wodoru!

REKLAMA

Wiktoria Jurczewska / Polskie Radio Kierowców / Artykuł sponsorowany

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej