VW Polska odpowiada na zarzuty UOKiK. "Konsumenci w Polsce nie ponieśli żadnej szkody"
Volkswagen Group Polska nie widzi prawnych podstaw dla kary nałożonej przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - powiedział dyrektor biura komunikacji spółki Tomasz Tonder, po tym jak UOKiK nałożył 120,6 mln zł kary na firmę za wprowadzenie w błąd klientów w sprawie m.in. poziomu emisji spalin.
2020-01-15, 16:40
- W naszej ocenie Prezes UOKiK wszczął postępowanie przeciwko niewłaściwemu podmiotowi, spółka VWGP jest bowiem jedynie importerem pojazdów i nie miała żadnej wiedzy o problemie emisji tlenków azotu w silnikach typu EA189. Po otrzymaniu decyzji z UOKiK i jej analizie podejmiemy stosowne kroki - wskazał Tonder.
Dodał, że Grupa VW od 2016 roku prowadzi akcję serwisową związaną z silnikami Diesla EA189. Koncern skontaktował się z właścicielami samochodów przypisanych do polskiego rynku, zachęcamy także właścicieli samochodów zakupionych na rynku wtórnym do weryfikacji numeru VIN na stronach internetowych marek należących do Grupy Volkswagen i wykonania akcji serwisowej, jeśli będzie taka konieczność. - Akcja jest oczywiście nieodpłatna - podkreślił.
>>>[CZYTAJ WIĘCEJ] Afera Dieselgate. Kara UOKiK dla Volkswagen Group Polska najwyższa w historii
Jak zaznaczył rzecznik, urząd odpowiedzialny za homologacje potwierdził, że czynności serwisowe nie powodują niekorzystnych zmian w zakresie zużycia paliwa, mocy silnika, momentu obrotowego, czy poziomu hałasu. - Chciałbym również podkreślić, że konsumenci w Polsce nie ponieśli żadnej szkody - dodał.
- Odnosząc się do komunikatu prasowego UOKiK wskazującego przykłady Stanów Zjednoczonych i Australii pragnę zaznaczyć, że w krajach tych obowiązują inne regulacje dotyczące emisji spalin niż w Unii Europejskiej - wskazał Tonder.
Według UOKiK, koncern Volkswagen stosował w samochodach Volkswagen, Audi, Seat i Skoda produkowanych po 2008 r. oprogramowanie do sterowania silnikiem EA 189 EU 5.
REKLAMA
Jak czytamy w komunikacie, w warunkach testowych pozwalało ono zaniżać wartość emisji tlenków azotu. To oprogramowanie rozpoznawało, że samochód znajduje się na stanowisku kontrolnym i obniżało emisję tlenków azotu.
Podczas normalnej jazdy była ona wyższa. Wartości te znacznie odbiegały od tych deklarowanych konsumentom w materiałach reklamowych i w dokumentach homologacyjnych. Zostali oni więc wprowadzeni w błąd. Koncern wystosował też wytyczne dla dealerów, zgodnie z którymi mieli oni nie uwzględniać zasadnych reklamacji konsumentów związanych z poziomem emisji tlenków azotu.
PAP, PR24, akg
REKLAMA
REKLAMA