Piętnaście minut na pacjenta w POZ - potrzebne, ale czy realne?

Zgodnie z założeniami polskiego systemu ochrony zdrowia lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) mają obowiązek przyjąć wszystkich chorych, którzy w danym dniu zgłosili się po poradę.

2015-05-11, 11:39

Piętnaście minut na pacjenta w POZ - potrzebne, ale czy realne?
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Glow Images/East News

Niestety, przestaje to być realne. Zdaniem lekarzy jedynym sposobem wyjścia z patowej sytuacji jest ustawowe uregulowanie czasu, jaki należy przeznaczyć na jednego pacjenta. W ocenie lekarzy, takim standardem powinno być 15 minut. Pozostaje tylko pytanie: czy to możliwe?

Jak wyjaśnia dr Jacek Krajewski, prezes Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia "Porozumienie Zielonogórskie" pomysł, aby określić ramy czasowe na standardową poradę udzielaną pacjentowi nie jest czymś nowym. Taki zapis funkcjonuje już w AOS i mówi, że na poradę specjalistyczną lekarz musi poświęcić 20 minut. W związku z tym, jak podkreśla prezes, w ciągu godziny specjalista przyjmuje jedynie trzech pacjentów.

Ile minut na pacjenta 15 czy 10?

Dlatego w ocenie dr Krajewskiego postulat lekarzy dotyczący określenia czasu przeznaczonego na jednego pacjenta jest słuszny - należy zacząć rozmawiać o tym, ile minut powinien mieć lekarz POZ na to, by prawidłowo zdiagnozować pacjenta i podołać nałożonej na niego biurokracji.

- Część lekarzy jest w stanie sprostać temu zadaniu przeznaczając na jedną poradę 10 minut, jest to jednak prawdziwy majstersztyk. Zdecydowana większość uważa, że niezbędne jest 15 minut. W rzeczywistości często bywa tak, że lekarz poświęca gro swojego czasu na działania medyczne, traktując dokumentację po macoszemu. Ale jeżeli chcemy być w porządku i nie otrzymywać kar za ewentualne zaniedbania w tym zakresie, musimy mieć na to odpowiednią ilość czasu. Nie mówimy, że koniecznie musi to być 15 minut. Może wystarczy 12 lub nawet 10. Należy to jednak dobrze określić, a żądania lekarzy mają wywołać dyskusję na ten temat - podkreśla prezes Krajewski.

REKLAMA

Dodaje również, że taki zapis określiłby wreszcie ramy czasowe na działania medyczne i na biurokrację. Pokazałby, czy do prowadzenia dokumentacji potrzebne są sekretarki medyczne i jakie działania można na nie scedować. Pokazałby również, ilu lekarzy powinniśmy jeszcze zatrudnić i ile środków przeznaczyć na to, żeby opieka POZ funkcjonowała jak należy.

Chcieć nie zawsze znaczy móc

Prezes Krajewski podkreśla jednak, że inną kwestą jest potrzeba, a inną realia z nią związane.

- Obawiam się, że w obecnej sytuacji postulat ten jest nie do spełnienia. Zwłaszcza przy obecnej liczbie 10 mln świadczeń, jakich udziela ok. 28 tys. lekarzy POZ. Musielibyśmy mieć znacznie więcej lekarzy, a na to się nie zanosi - podkreślił Jacek Krajewski.

Dodał, że ustalenia dotyczące czasu na jednego pacjenta nie na wiele się zdadzą, skoro lekarzy z podstawowej opieki zdrowotnej ubywa - głównie odchodzą na emeryturę, a ich następców nie widać. W Anglii lub Szwecji na jednego lekarza przypada 1500 mieszkańców, u nas o tysiąc więcej. Gdy w Polsce wzrośnie liczba lekarzy tej specjalności, kolejki skrócą się automatycznie, a wizyta w gabinecie będzie trwała nie 15 minut, tylko tyle, ile powinna.

REKLAMA

Podobnego zdanie jest prof. Adam Windak, kierownik Zakładu Medycyny Rodzinnej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i były konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej. Zaznacza on, że niedobory kadrowe są na porządku dziennym.

- Ponadto są praktyki lekarskie, gdzie na lekarza przypada 2000 pacjentów, ale są też takie, gdzie jest ich nawet 5000- 6000. Na razie nikt nie ma pomysłu, jak rozwiązać ten problem i lekarz po prostu musi przyjąć chorych, bo nikt nie jest w stanie go odciążyć - wyjaśnia prof. Windak.

- Do tego dochodzi przeregulowanie systemu. NFZ stoi np. na stanowisku, że po godzinie 18. lekarz POZ nie może przyjmować pacjentów, bo ci powinni trafić do nocnej opieki lekarskiej. Nocna opieka jest z kolei zdania, że pacjenci często kwalifikują się do POZ, i tam powinni zostać obsłużeni. Ale tu wchodzi w grę czas, lub raczej brak czasu lekarza na skonsultowanie wszystkich potrzebujących jego pomocy. Czasami fizycznie się nie da tego zrobić - dodaje.

- Dlatego sądzę, że wspomniane 15 minut jest po prostu pretekstem do rozpoczęcia debaty na temat standardu i jakości pracy w POZ - wskazuje prof. Windak.

REKLAMA

Realia i potrzeby

W ocenie prezesa Krajewskiego dyskusję na ten temat wywołały obowiązki zrzucane na lekarzy pierwszego kontaktu. A jest ich coraz więcej.

- Scedowano na nas, oprócz porady medycznej udzielanej pacjentowi, także wiele świadczeń dodatkowych - i tych związanych ze stanem zdrowia, i tych związanych z niezbędnymi do wypełnienia drukami, które pozwalają skierować chorego w różne miejsca. Dostaliśmy też szersze kompetencje jeśli chodzi o opiekowanie się pacjentami, którzy do tej pory byli pod nadzorem specjalistów. Diagnozujemy i monitorujemy pacjentów z chorobami tarczycy i płuc, ale musimy poświęcić im więcej czasu. Zwłaszcza gdy są na etapie rozpoznania choroby, albo też gdy po rozpoznaniu przez specjalistów wrócili do POZ. I stąd właśnie wynika intencja lekarzy dotycząca określenia czasu, który należy przeznaczyć na jednego pacjenta. Po to, by porada miała odpowiednią jakość terapeutyczną - podkreśla Jacek Krajewski.

Z kolei prof. Windak zaznacza, że postulat "15 minut" kryje w sobie różne złożone problemy.

- Tu nie chodzi o 15 minut, tyko o kwestię nielimitowanego czasu przeznaczonego na jednego pacjenta, i to nie tylko w kontekście medycznym ale również biurokratycznym, czyli czasu jaki jest niezbędny na wypisanie recepty, czy skierowania - zaznacza prof. Windak. Dodając, że te 15 minut na jednego pacjenta musi mieć charakter umowny.

REKLAMA

Marzena Sygut

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej