Twardego lądowania nie będzie? Chińska gospodarka odzyskuje wigor. Pytanie, na jak długo?
Gospodarkę Chin w najbliższych latach ma napędzać rynek wewnętrzny oraz konsumpcja, a nie jak dotąd wielkie inwestycje i eksport. Wzrost PKB – owszem, jednak nie za wszelką cenę.
2017-10-18, 14:20
Więcej pieniędzy ma obecnie iść na tzw. socjal, bez którego Chiny w ostatnich dziesięcioleciach – ponosząc ogromne koszty społeczne – jakoś się obywały. Emerytury, renty, zasiłki, publiczna służba zdrowia, urlopy – to przez długie lata dla większości Chińczyków pojęcia nieznane, a i dziś system powszechnych ubezpieczeń społecznych ogranicza się tu do wybranych grup i na dobrą sprawę dopiero powstaje. Kto chciał się wcześniej zabezpieczyć na wypadek choroby czy na starość, mógł liczyć wyłącznie na siebie i zgromadzone oszczędności albo na wsparcie rodziny. Paradoksalnie – to właśnie brak jakichkolwiek zabezpieczeń ze strony państwa pchał chińską gospodarkę do przodu w tempie bezprecedensowym na skalę światową.
Gospodarka i jej dobra kondycja niejako legitymizują władzę chińskich komunistów. Dlatego podczas najważniejszego wydarzenia politycznego w Chinach jakim jest odbywający się raz na 5 lat zjazd KPCh, kwestie gospodarcze staną się tematem nr.1, oprócz roszad personalnych w najważniejszym politycznym gremium państwa, czyli Komitecie Stałym Biura Politycznego KC KPCh, w którego 7-osobowym składzie (to ci ludzie faktycznie rządzą Chinami) nastąpi planowana wymiana aż 5 członków.
Druga gospodarka świata z problemami
Społeczeństwo chińskie szybko się starzeje, choć odstąpiono już od polityki jednego dziecka. Następuje szybki wzrost klasy średniej. Według zachodnich kryteriów dochodowych do klasy tej można zaliczyć około 13 proc. chińskiej populacji. Natomiast według Chińskiej Akademii Nauk to już 1/3 społeczeństwa.
Gdy jedni szybko się bogacą, kupują mieszkania i samochody (w 2016 r. zarejestrowano w ChRL ponad 28 mln nowych aut, najwięcej na świecie) inni wciąż klepią biedę. Rozwarstwienie materialne w państwie budującym socjalizm o „chińskiej specyfice”, gdzie partia zapewnia o równość wszystkich mieszkańców jest coraz większe i destabilizuje nastawione bardzo egalitarnie chińskie społeczeństwo. W Pekinie czy Szanghaju osiedla luksusowych apartamentowców często graniczą przez płot z maleńkimi biedadomami, w których gnieżdżą się całe rodziny
REKLAMA
Stąd powszechny wśród sporej części społeczeństwa sentyment do „urawniłowki” siermiężnych i biednych czasów towarzysza Mao – przejawiający się w niesłabnącym kulcie jego osoby, choć to właśnie za władzy „Wielkiego Sternika”, jak go nazywano, Chiny popadły w ekonomiczną i społeczną ruinę.
Bańka mieszkaniowa i jej paradoksy
Kolejny chiński problem to wisząca od lat nad tamtejszym rynkiem nieruchomości bańka spekulacyjna. Wprawdzie ceny mieszkań rosną, a popyt utrzymuje się na wysokim poziomie (mieszkanie są w Chinach dobrą lokatą pieniędzy), to z drugiej strony w Państwie Środka od lat straszą zbudowane np. w szczerym polu wielkie osiedla domów, a na prowincji nawet całe miasta. Świecą one pustkami, a po ulicach hula wiatr. To pokazywany bardzo często prze światowe media obrazek ze współczesnych Chin.
Państwowe molochy ciągną gospodarkę w dól, ale mają protektorów
Pekin nie poradził sobie również z będącymi permanentnie na budżetowej kroplówce dużymi państwowymi firmami. Od lat niczym mantra powtarzane są przez przedstawicieli partii i rządu zapewnienia o reformie i restrukturyzacji wielkich przedsiębiorst, ale nie idą za tym czyny. Państwowe firmy mają bowiem silne polityczne „plecy” i wsparcie dużej części konserwatywnego aparatu partyjnego. Powiązane są personalnie z lokalnymi urzędnikami, którzy ani myślą o urynkowieniu tych firm i oddaniu nad nimi kontroli, co wiąże się z utratą materialnych profitów.
Twardego lądowania nie będzie?
Mimo tych zagrożeń zapowiadane od początku obecnej dekady przez miedzynarodowych ekspertów twarde lądowanie chińskiej gospodarki nie nastąpiło, choć spowolnienie tempa wzrostu PKB jest widoczne (z 10,6 proc. w 2010 r. do 6,7 proc. w 2016 r.). Można raczej mówić o lądowaniu miękkim i kontrolowanym przez władze – tym bardziej, że z danych tamtejszego GUS-u za trzy pierwsze kwartały obecnego roku wynika, iż Chiny odzyskały wigor. Część polityków obwieściła nawet, że oto po chudszych latach kraj znowu wraca do ekspansji, a tegoroczny cel wzrostu przewidziany na 6,5 proc., (byłby to najniższy wzrost w Chinach od 25 lat) uda się przekroczyć. Te dobre wieści z pewnością pokrzepią delegatów na XIX zjazd chińskiej kompartii, choć nie tylko ich, bo dobra koniunktura w Chinach przekłada się także na światową.
REKLAMA
Adam Kaliński, Naczelna Redakcja Gospodarcza
REKLAMA