Stacje paliw. Benzyna to zbyt mało, chcemy usług i jedzenia
Coraz szybszym krokiem zbliża się czas wielkiego przeobrażenia stacji benzynowych. Przede wszystkim przestaną być tylko stacjami benzynowymi. Jak na to wyzwanie odpowiadają Lotos, Orlen, Circle K?
2017-12-11, 13:23
- Koncerny naftowe usilnie szukają nowych sposobów zarabiania na stacjach benzynowych.
- Dylemat: ile inwestować w ładowarki do samochodów elektrycznych?
- Coraz częściej na stacji można zrobić zakupy i zjeść.
Oto scenka, którą już niedługo zobaczymy na naszej ulubionej stacji benzynowej: "Do pełna poproszę" - mówi kierowca; "Bak czy akumulator?" - zapyta pracownik stacji. Znane nam od lat swojskie stacje i stacyjki benzynowe odchodzą do przeszłości...
W Polsce doliczono się ich w zeszłym roku ponad 6,8 tys. Około 60 proc. należy do większych lub mniejszych koncernów. I to one ulegną przeobrażeniom w pierwszej kolejności. Po prostu dużym firmom łatwiej będzie sfinansować zmiany.
Trochę benzynowe, trochę elektryczne
Jednym z największych wyzwań dla właścicieli stacji benzynowych może stać się prawidłowe wskazanie dalszego kierunku ich rozwoju. A dokładnie znalezienie odpowiedzi na pytanie: instalować na stacjach słupki z instalacjami do ładowania aut elektrycznych, czy nie?
- To wcale nie jest takie oczywiste - mówi Adam Pawłowicz, wiceprezes zarządu spółki Lotos Paliwa. - Należy pamiętać, że na razie samochody elektryczne używane są głównie w granicach miast. A to oznacza, że ich baterie niekoniecznie ładuje się na stacjach benzynowych.
To - co podkreśla Pawłowicz - rodzi wiele kolejnych pytań. Wśród nich najważniejsze: czy auta będą ładowane na stacjach, czy raczej na parkingach, przy galeriach handlowych? A może po prostu w garażu?
- Te wątpliwości nie oznaczają bynajmniej, że spółka nie będzie montowała ładowarek w swoich obiektach - dodaje.
Wydaje się, że akurat w Lotosie już podjęli strategiczną decyzję. Do jesieni przyszłego roku zamontują ładowarki na tuzinie stacji przy autostradzie A1. Dzięki temu będzie można komfortowo przejechać samochodem elektrycznym z Warszawy do Gdańska. Później koncern chce zainstalować ładowarki na kolejnych 38 stacjach w pobliżu autostrad A2 i A4.
Są jednak i tacy, którzy uważają, że polski rynek samochodów elektrycznych nie będzie na tyle atrakcyjny, by opłacało się inwestować w dużą liczbę stanowisk do ich ładowania.
Sieć Circle K - czyli dawny Statoil, zainicjowała specjalny program budowy stanowisk do ładowania aut elektrycznych. Tyle że realizuje go w Skandynawii. Tam bowiem duże inwestycje mogą przynieść zysk. U nas - raczej nie. Bo zainteresowanie samochodami elektrycznymi jest w Polsce wciąż zbyt małe.
- Już 30 proc. aut jeżdżących po Oslo ma napęd elektryczny. To oczywiście rodzi zapotrzebowanie na stacje ładowania - mówi Krzysztof Starzec, starszy dyrektor ds. paliw w spółce Circle K Polska. - W Polsce wciąż rządzi benzyna.
Dyrektor Starzec podkreśla zarazem, że spółka śledzi trendy i będzie reagować na rynkowe zmiany.
Jak zarobić na stacjach?
Stacje paliw wciąż zarabiają przede wszystkim na sprzedaży benzyny, oleju napędowego i gazu. Z danych dyrektora Starca wynika, że paliwa generują dwie z każdych trzech złotówek marży. I ten wskaźnik praktycznie nie zmienia się od dekady. Wiele wskazuje na to, że jednak niebawem się zmieni.
- Orlen ma już 15 stacji, które większą część marży robią z obrotu pozapaliwowego - mówi Krzysztof Łagowski, dyrektor wykonawczy ds. sprzedaży detalicznej PKN Orlen.
Jego zdaniem to dopiero początek.
- Być może stacje benzynowe przyszłości zostaną bardziej spersonalizowane; klienci będą mogli na przykład odbierać na nich zamówione drogą elektroniczną towary i usługi - zastanawia się.
Jak przyznaje, zmiany na rynku zachodzą bardzo szybko. Spółki paliwowe muszą się z nimi mierzyć. Te, które nie podołają, będą miały problem.
Przeobrażeniu ulegnie pewnie także sam wygląd stacji. Rośnie sprzedaż gastronomiczna. Powoli i w coraz szerszym zakresie stacje przeobrażają się więc w obiekty, które coraz udatniej zastępują bary, a nawet restauracje.
REKLAMA
Człowiek czy automat?
Pora zmian to także także dobra okazja do przeprowadzenia analizy wcześniej podjętych decyzji biznesowych. Oto jeszcze całkiem niedawno święciła triumfy idea tworzenia tak zwanych "stacji budżetowych". Paliwo miało tam być tańsze, ale za to oferta handlowa skromniejsza. Teraz spółki paliwowe odchodzą od tej koncepcji. Dlaczego? Bo okazało się, że nie sposób na niej zarobić.
- Nie ma miejsca na stacje z niskimi cenami; marże już są niskie - tłumaczy dyrektor Łagowski.
Prawdopodobnie część takich obiektów pozostanie, ale z pewnością będzie to tylko ułamek tego, na co liczono jeszcze dekadę temu.
Problemy kadrowe, tak na pierwszy rzut oka, rozwiązałoby upowszechnienie stacji bezobsługowych. Ale tylko na pierwszy rzut oka, bo to nie jest takie proste. Chociaż bowiem Polacy korzystają z dystrybutorów zautomatyzowanych, w których płaci się kartą, to jednak oczekują, że na stacji będzie pracownik, który pomoże im, gdy pojawi się jakiś problem. I nici z całej idei...
Szara strefa znika
Koncerny paliwowe cieszy natomiast wyraźne zmniejszenie strumienia nielegalnych paliw. To efekt działania obowiązującego od 17 miesięcy tak zwanego "pakietu paliwowego". Tworzą go znowelizowane ustawy o VAT i akcyzie, Prawo energetyczne oraz ustawa o zapasach paliw.
- W rok po uruchomieniu "pakietu" widzimy znaczącą poprawę na rynku paliw płynnych - mówi Leszek Wieciech, dyrektor Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu.
Choć przyznaje też, że pomysłowość nieuczciwych firm nie zna granic. Wiedząc na przykład, że w oczy kontrolerów rzucają się przede wszystkim autocysterny, przestępcy wożą teraz paliwo w mlekowozach albo nawet cementowozach.
- Na ocenę, czy te działania przyniosą wymierny i długoterminowy efekt, jeszcze nie czas. Poprawę jednak widać - uważa Maksymilian Graś z Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Wypowiedzi pochodzą z debaty "Dystrybucja paliw. Nowe trendy na rynku" podczas Konferencji Nafta/Chemia 2017.
Dariusz Malinowski
REKLAMA
REKLAMA