Wybory samorządowe. Menedżerowie wolą spółki niż prezydentury miast
Za nami I tura wyborów samorządowych. Na przykładzie ośmiu przemysłowych miast, gdzie dominuje jeden wielki zakład, sprawdziliśmy, czy biznes ciągnie do polityki na szczeblu lokalnym. Czy w takich miastach, jak Płock, Włocławek, Lubin, Głogów, Kędzierzyn-Koźle, Police, Puławy czy Tarnów, pozostających w cieniu jednej dużej spółki skarbu państwa, czy największa część puli wyborczej zgarniają osoby kojarzone z tymi firmami?
2018-10-22, 17:04
Sondażowym (na razie) wynikom I tury wyborów samorządowych przyjrzeliśmy się w miastach zakładów tzw. wielkiej syntezy chemicznej (Kędzierzyn-Koźle, Police, Puławy, Tarnów), oraz dwóm stolicom polskiej miedzi – Lubinowi i Głogowi. Sprawdziliśmy także, jak zagłosowano w znajdującym się w cieniu Orlenu Płocku oraz we Włocławku, gdzie znaczącą rolę odgrywa Anwil.
- Sytuacja, w której wyborcy wspierają kandydata ze swego środowiska nie jest niczym nowym – mówi portalowi WNP.PL Rafał Chwedoruk, politolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowiec przypomina, że taka sytuacja znana jest np. z XIX wiecznej Anglii.
- Bywało tak, że niemal wszyscy pracownicy wspierali swoich kandydatów. W niektórych środowiskach mieli oni poparcie całych miast, czy dzielnic– mówi nam naukowiec.
Jako przykład podaje miasto Blackburn, w północno-zachodniej Anglii, gdzie przez lata masowo głosowano na socjalistów.
Z prezesa na prezydenta
Jednak wbrew pozorom osobie z managementu, wcale nie jest łatwo zostać prezydentem miasta.
- Gdy zaproponowano mi kandydowanie, pojawiły się głosy, że chcę wykorzystać spółkę jako odskocznię. Wygrałem wybory, ale do dziś zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, że kandydowałem, w pewnym sensie stałem się politykiem, z przypisaną opcją – mówi nam osoba, która została prezydentem, po tym jak najpierw zarządzała największa spółką w mieście, zatrudniającą kilka tysięcy osób.
- To, że ktoś jest menedżerem w wiodącej na terenie miejscowości firmie wcale nie musi być handicapem – podkreśla Chwedoruk.
Wiele bowiem zależy, z czym go zatrudnieni w firmie kojarzą – dodaje nasz rozmówca. Jeśli z sukcesem spółki, daje to istotną przewagę. Jeśli jednak firma była restrukturyzowana, wówczas taka osoba może mieć duży elektorat negatywny, a to nie sprzyja zwycięstwu.
Wyjątkowym przykładem osoby, która pełniła zarządcze funkcje w kluczowej dla miasta spółce jest obecna, i wiele wskazuje, że także przyszła prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska (startowała z własnego komitetu). Według wstępnych danych poparła ją ponad połowa głosujących, co oznacza, że zwycięstwo w pierwszej turze.
Nowosielska jest kojarzona jako wiceprezes miejscowych zakładów chemicznych i - co być może jeszcze bardziej kluczowe - jako prezes klubu sportowego ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, wielokrotnego mistrza kraju w piłce siatkowej mężczyzn. To właśnie ta rozpoznawalność była jej atutem.
Najprawdopodobniej podobny scenariusz zrealizuje się w Policach. Choć w dalszym ciągu trwa liczenie głosów z obwodowych komisji wyborczych, z nieoficjalnych informacji wynika, że Władysław Diakun przez kolejne 5 lat będzie sprawował funkcję burmistrza tego miasta.
Co warto podkreślić, kandydat Wspólnoty Samorządowej Gryf XXI także w przeszłości był związany z zakładami chemicznymi w Policach.
W dwóch pozostałych „chemicznych” miastach Puławach i Tarnowie najpewniej dojdzie do drugiej rundy.
W Puławach według wstępnych danych w drugiej rundzie zmierzą się obecny prezydent, Janusz Grobel oraz jego konkurent Paweł Maj. Obaj stratowali z własnych komitetów.
Dogrywka czeka także Tarnów. W drugiej turze zmierzą się Roman Ciepiela, obecny prezydent wspierany przez PO i Nowoczesną, oraz Kazimierz Koprowski wspierany przez PiS.
KGHM - bastion prawicy i lewicy
Wiele wskazuje natomiast, że do urn wyborczych nie będą musieli ponownie wybierać się mieszkańcy Lubina i Głogowa. W kojarzonych z KGHM miastach zwyciężyli najpewniej dotychczasowi ich włodarze.
Według nieoficjalnych wyników w Głogowie wygrał Rafael Rokaszewicz, startujący z własnego komitetu. Warto jednak przypomnieć, że w poprzednich wyborach samorządowych startował z list własnego komitetu wyborczego z poparciem SLD, którego jest członkiem.
Obecny prezydent pokonał Przemysława Bożka związanego z PiS. Żaden z nich w przeszłości nie był związany z KGHM.
W Lubinie, gdzie miedziowy potentat ma siedzibę, także wygrał obecny prezydent Robert Raczyński, który uzyskał około 60 proc. głosów. Startujący z własnego komitetu wyborczego Raczyński (w przeszłości m.in. AWS), zebrał dwa razy więcej głosów niż wspierany przez PiS Krzysztof Kubów. Co ciekawe z osób cieszących się w obu miastach najwyższym poparciem to jedyny kandydat w przeszłości związany z KGHM.
Warto podkreślić, że w obu miastach słabe wyniki zanotowali kandydaci Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Biorąc pod uwagę dość mocną pozycję PO w regionie, może to wydawać się dość zastanawiające.
- Nie do końca – mówi profesor Chwedoruk. Jego zdaniem Zagłębie Miedziowe to trudny teren dla PO i w ogóle wszystkich ugrupowań odwołujących się do Unii Wolności, czy mających liberalne poglądy.
Dlaczego? Na początku ostatniej dekady ubiegłego wieku pojawił się pomysł prywatyzacji KGHM. Cena miała być bardzo atrakcyjna. Ostatecznie pomysł ten został storpedowany i państwo miedziową spółkę nadal kontroluje. Tyle, że wszystkim do których przyczepiła się łatka „prywatyzujących KGHM” w Zagłębiu osiągnąć dobre wyniki wybiorcze jest niezwykle trudno. Odwrotnie jest natomiast w przypadku osób które na obronie KGHM się wybiły. Najlepszym tego przykładem jest wieloletni poseł lewicy Ryszard Zbrzyzny.
REKLAMA
W Płocku rządzi Platforma, a we Włocławku - zobaczymy
Wiele wskazuje, że drugiej rundy nie będzie także w Płocku. W wyborach na prezydenta tego miasta już w pierwszej rundzie wygrał Andrzej Nowakowski, wspierany przez Koalicyjny Komitet Wyborczy. Ten były poseł PO w przeszłości nie był związany z największą na terenie miasta spółką.
Co więcej pokonał on rywalkę z PiS, Wiolettę Marię Kulpę związaną z PKN Orlen. W 2016 roku została ona delegatem ds. społeczności lokalnej w PKN Orlen, a od lutego 2018 roku pełni funkcję kierownika działu sponsoringu społecznego i CSR.
Dogrywka czeka natomiast wyborców we Włocławku, gdzie siedzibę ma Anwil, jedna z najważniejszych firm wchodzących w skład Grupy Kapitałowej PKN Orlen.
Według wstępnych danych większość mieszkańców zdecydowała się oddać swój głos na obecnie urzędującego prezydenta Marka Wojtkowskiego. Z niewielką różnicą głosów na drugim miejscu znajduje się Jarosław Chmielewski. Ten drugi jest jedynym członkiem zarządu dominującej firmy w opisywanych przez nas miastach, który zdecydował się na strat w wyborach.
Ponieważ Wojtkowskiego wspiera KKW PO i Nowoczesnej, a Chmielewskiego PiS, w drugiej rundzie będziemy mieli lokalne starcie przedstawicieli głównych obozów politycznych na szczeblu krajowym.
Jak więc widać poza nielicznymi przypadkami, zasiadający w zarządach wielkich spółek wcale nie są chętni do startu w wyborach samorządowych. Wyniki pozostaje bowiem do końca niewiadomą. Czy zatem w sytuacji, gdy mamy dobra posadę opłaca się ryzykować? Ogromna większość menedżerów uważa, że raczej nie.

REKLAMA