Ekolodzy alarmują: nadmiernie poławiamy ryby. Stada muszą się odbudowywać
Z roku na rok coraz więcej światowych zasobów dzikich ryb jest przełowionych. Nadmierne połowy dotyczą już ponad 1/3 stad, a odsetek ten jest ponad trzy razy wyższy niż jeszcze w połowie lat 70. – wynika z raportu ONZ "The State of World Fisheries and Aquaculture 2020".
2020-12-25, 11:11
Dyrektor programu MSC w Polsce i Europie Centralnej Anna Dębicka zwraca uwagę, że raporty międzynarodowych instytucji jasno pokazują, że mamy coraz większy problem z "rybami" i możemy zbliżać się do katastrofy ekologicznej i ekonomicznej.
– Pod wodą nie widać katastrofy, jaką wyrządzamy, a wszystko wskazuje na to, że ona powoli się zbliża. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat tempo wzrostu światowej konsumpcji ryb dwukrotnie przewyższyło tempo wzrostu liczby ludzi na świecie. Przeciętnie mieszkaniec Ziemi zjada 20,5 kg ryb i owoców morza, a przewiduje się, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie do 21,5 kg per capita. To ponad 3 razy więcej niż jeszcze w połowie lat 60. – podkreśla Anna Dębicka.
Fatalna kondycja dorsza
Na coraz większą popularność ryb i owoców morza wskazuje także The Seafood Consumer Index największe na świecie badanie dot. informacji o nawykach żywieniowych konsumentów, przeprowadzane przez Norweską Radę ds. Ryb i Owoców Morza. Zgodnie z indeksem np. w Polsce ponad 60 proc. osób spożywa ryby i owoce morza średnio raz w tygodniu lub więcej - co plasuje nasz kraj w zestawieniu wyżej niż Niemcy, choć niżej niż Wielką Brytanię, Francję czy Włochy. W badaniu wskazano jednak, że coraz więcej naszych rodaków chce jeść ryby, co oznacza, że z roku na rok zapotrzebowanie na takie produkty będzie rosło. W przedziale wiekowym 20-34 lata takiej odpowiedzi udzieliło 76 proc. respondentów, z kolei w grupie 35-49 lat, było to 86 proc. osób.
W Polsce problemy z rybą kojarzą się najczęściej z dorszem. Przez lata nadmiernej eksploatacji tego gatunku na Bałtyku, jak i też przez samą naturę, doszło do fatalnej kondycji tej ryby, a stada będą odbudowywać się latami. Problem może pojawić się także ze śledziem.
REKLAMA
– Niezależni audytorzy wskazują, że brak międzynarodowego porozumienia dotyczącego kwot połowowych na śledzia atlantycko-skandynawskiego prowadzi do nadmiernych połowów przekraczających naukowe rekomendacje, co może zagrozić kondycją stada w przyszłości. Dane pokazują, że w ostatnim roku śledź ten został przełowiony o 34 proc. względem tego, co sugerowali naukowcy – podkreśliła dyrektor programu MSC.
Powiązany Artykuł
UE: na wschodnim Bałtyku nadal będzie obowiązywał zakaz połowu dorsza
Program certyfikacji połowów
Ze względu na uszczuplające się zasoby ryb, ważne jest ich odpowiednie poławianie. Chodzi przede wszystkim o nie przeławianie stad, czyli o taką gospodarkę rybacką, która pozwala na odbudowanie się stada, tak by można było z niego korzystać w przyszłości. Jednym z zadań organizacji MSC jest właśnie program certyfikacji połowów. Anna Dębicka wyjaśniła, że połowy, które spełnią rygorystyczne wymogi standardu zrównoważonego rybołówstwa i uzyskają certyfikat MSC, mogą informować o tym poprzez umieszczanie na produktach charakterystycznego niebieskiego znaku (w kształcie ryby). Podczas certyfikacji rybołówstwa niezależni audytorzy sprawdzają nie tylko, czy stada nie są zbytnio trzebione. Sprawdzana jest też "kondycja" ryb, a dzięki certyfikacji firm w łańcuchu dostaw weryfikowany jest także cykl produkcji, co się dzieje z rybami od ich złowienia do gotowego produktu.
Certyfikat MSC wydawany jest na pięć lat, a odpowiednie audyty są przeprowadzane co roku. Przy niekorzystnych dla producenta badaniach taki certyfikat jest zawieszany, można go też stracić. Zawieszenie certyfikatu nastąpiło właśnie w przypadku śledzia atlantycko-skandynawskiego.
– Strony poławiające muszą się porozumieć, co do kwot połowowych, a dokładnie podzielić się nimi tak, by zgodnie z rekomendacjami naukowców stado to nie było nadmiernie eksploatowane. Jeśli tak się stanie, certyfikat zostanie odwieszony – wyjaśniła szefowa programu MSC.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Ryba na świątecznym stole. "Ważne, skąd pochodzi"
20 tys. produktów z niebieskim logo
Anna Dębicka podkreśla, że konsumenci coraz częściej zwracają uwagę na odpowiednie oznakowanie produktów świadczące, że jest ono ekologiczne bądź, że powstało w taki sposób, by nie nadwyrężać naturalnych zasobów planety.
– W ciągu ostatnich dwóch lat rozpoznawalność naszego znaku wzrosła z niecałych 25 do 32 proc. Wśród młodych rozpoznawalność znaku sięga nawet 50 proc. Konsumenci chcą jeść ryby ze stad, które nie są przepoławiane i wymagają odpowiednich zabiegów w tym kierunku od producentów – podkreśliła.
Na ponad 90 mln ton światowego połowu dzikiej ryby – 17 proc., czyli 15 mln ton, jest w programie MSC. Na świecie ok. blisko 20 tys. produktów posiada charakterystyczne niebieskie logo, w Polsce jest ich zarejestrowanych ponad tysiąc, a ponad 400 jest obecne w tej chwili na półkach. W Polsce certyfikowanych jest zgodnie ze standardem MSC dla łańcucha dostaw blisko 120 firm.
REKLAMA
PolskieRadio24.pl, PAP, DoS
REKLAMA