Rząd bliski rekordu prywatyzacji
Przyszłoroczne przychody z prywatyzacji mogą być wyższe niż 15 miliardów złotych założone przez rząd. Wśród jej przebojów z tego roku zaś znalazły się debiuty giełdowe PZU i samej GPW.
2010-12-27, 09:46
Jak pisze "Rzeczpospolita", duża suma z prywatyzacji w nowym roku to efekt niewrobienia planu na mijający rok - część transakcji uda się dopiero w 2011 r. i będzie zaliczona na jego poczet.
Mimo to dla prywatyzacji 2010 rok był bardzo udany i zapisze się w historii. Ministerstwo Skarbu Państwa było bowiem bliskie przebicia najwyższej w historii polskiej prywatyzacji kwoty przychodów - 27 miliardów złotych uzyskanych w 2000 roku przez Emila Wąsacza.
Pobicie rekordu zależy od zgody prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przejęcie Energi przez PGE. To byłaby ostatnia prywatyzacja roku 2010. Bez tej zgody i transakcji, przychody z prywatyzacji wyniosą 19 miliardów złotych, czyli 8 miliardów złoty (tyle ma dostać rząd od PGE za udziały w Enei) poniżej planu.
Jednak rząd pracuje nad sprzedażą majątku narodowego cały czas i 31 grudnia nie stanowi granic, po której praca zaczyna się od nowa. Kolejne transakcje były już organizowane. Jak czytamy, w pierwszym kwartale 2011 roku oczekiwane jest zakończenie sprzedaży 51 procent udziałów państwowych w poznańskim koncernie energetycznym Enea. Skarb państwa uzyskałby za to 5 miliardów złotych.
Eksperci podkreślają, że w 2010 roku sprzedaż państwowych firm wyraźnie przyspieszyła. Sukcesem był debiut Giełdy Papierów Wartościowych oraz zakończenie sporu dotyczącego PZU z grupą Eureko. "Rzeczpospolita" wylicza, że z kolei na rok 2011 rząd zakłada sprzedaż swoich udziałów między innymi w Ciechu, Jastrzębskiej Spółce Węglowej oraz zakładach azotowych Puławy i Tarnów. Obecnie toczy się prywatyzacja Lotosu, ale premier Donald Tusk sugerował, że nowy inwestor w tej spółce może się pojawić dopiero w 2012 roku.
Dziennik wyjaśnia, że na ponad 200 transakcji zrealizowanych w 2010 roku zaledwie 20 dotyczy naprawdę dużych podmiotów. Reszta to spółki małe i średnie. Więcej - w "Rzeczpospolitej"
tk
REKLAMA