Bill Gates oszukał chorego na raka kolegę?
Gdy współtwórca Microsoftu Paul Allen zaczął leczyć się na raka, Bill Gates planował przejęcie jego udziałów w firmie.
2011-04-01, 15:14
Jak donosi "Wall Street Journal", takie rewelacje zawiera książka ze wspomnieniami Paula Allena pt. "Idea Man: A Memoir by the Co-founder of Microsoft" (w wolnym tłumaczeniu: "Człowiek od pomysłu: wspomnienia współtwórcy Microsoftu"). Książka wychodzi 17 kwietnia.
Paul Allen opisuje, jak w okresie choroby nowotworowej podsłuchał rozmowę Billa Gatesa i obecnego prezesa Microsoftu Steve'a Ballmera. Dwóch kolegów uznało, że jest ostatnio mniej wydajny i wpadli na pomysł, jak zmniejszyć udziały Allena. Ten dołączył do rozmowy i wybił im to z głowy.
Paul Allen poznał się z Billem Gatesem jeszcze w szkole podstawowej. Gazeta twierdzi, że według ludzi z otoczenia obu założycieli, na wieść o publikacji książki zapanowała między nimi niezgoda. Na papierze wszystko jednak wygląda spokojnie. W książce Allen w sekcji z podziękowaniami uwzględnił Gatesa. Ten z kolei w oficjalnym oświadczeniu stwierdził, że ceni przyjaźń z Paulem i jego wkład w budowę Microsoftu, mimo że różni się z nim w ocenach przeszłości.
Nie zmienia to faktu, że w latach 70. Gatesowi udało się zmniejszyć poziom udziałów Allena. Jak pisze, Bill uznał, że ma większe zasługi i powinien dostać 60 proc. udziałów. Paul zgodził się, choć dodaje, że nie uważa, aby dołożył mniej starań.
REKLAMA
WSJ pisze, że ludzie związani z firmą kwestionują wersje niektórych wydarzeń, o których pisze Allen. On z kolei przypisuje sobie współautorstwo wielu kluczowych konceptów Microsoftu. Zarzuca też brak uznania i przyznanie mu zbyt małej części udziałów.
Nawet jeśli Allen trochę stroi się w czyjeś piórka, to należy wiedzieć, że odegrał istotną rolę. David Yoffie, profesor Harvard Business School zauważa w "WSJ", że wielu współzałożycieli firm technologicznych odeszło z nich przed wielkim sukcesem. To jednak nie umniejsza ich zasług. Wyjaśnia, że gdyby nie Paul Allem, Bill Gates niekoniecznie zrezygnowałby z Harvardu, by poświęcić się projektowi. Z kolei Steve Jobs mógłby nie poradzić sobie bez Steve Wozniaka, którego w Apple już dawno nie ma.
tk
REKLAMA