Przewodniczący KE Jose Barroso apeluje o ratunek dla Grecji

Szczyt strefy euro odbędzie się w czwartek w Brukseli, a tymczasem wciąż nie ma zgody w tej sprawie wśród państw ze wspólną walutą. Szef Komisji na 24 godziny przed szczytem ponaglił liderów podkreślając, że sytuacja jest poważna i brak porozumienia grozi negatywnymi konsekwencjami.

 - Liderzy muszą zasiąść do stołu i powiedzieć, co mogą zrobić. Nie ma sensu spotykać się, by ogłosić, że nic nie można zrobić. Apeluję więc do przywódców, by wykazali się europejską odpowiedzialnością. Zaangażować muszą się wszystkie państwa, bo prawda jest taka, że wszyscy zależymy od siebie. Nasi partnerzy liczą na Europę, ale bez wspólnych działań Europa straci na znaczeniu - mówił Barroso.

W powszechnej opinii, zgoda w sprawie drugiego pakietu pomocowego dla Grecji powinna uspokoić sytuację na rynkach finansowych i nie dopuścić do rozlania się kryzysu na pozostałe kraje. Do ustalenia pozostaje wysokość finansowej pomocy. Nieoficjalnie mówi się, że władze w Atenach otrzymają niemal tyle samo, co w ubiegłym roku, czyli około stu miliardów euro. Jednak najwięcej kontrowersji wzbudza udział prywatnych inwestorów w tej pomocy. Mają oni wymieniać część greckich obligacji na nowe, o dłuższym terminie spłaty. Tymczasem agencje ratingowe już ostrzegły, że uznają to za częściowe bankructwo Grecji. Wobec takiej groźby Francja, wspierana przez Europejski Bank Centralny, chce zrezygnować z sektora prywatnego. Z kolei Niemcy są przeciwne i domagają się bezwarunkowego udziału prywatnych inwestorów, czyli w większości banków, by i one wzięły na siebie ciężar wsparcia dla Grecji, a nie tylko budżety narodowe krajów Eurogrupy.

tk

REKLAMA