Jest kompromis w USA, ale długi będą rosnąć
- Gdyby nie porozumienie z Kongresem, rząd USA już jutro nie miałby pieniędzy na regulowanie bieżących należności - przyznał Biały Dom w weekend. Według Deutsche Bank Research problem dotyczy nie tylko Ameryki, a jego skala będzie narastać.
2011-08-01, 13:34
Mimo tego kompromisu, w najbliższej przyszłości zadłużenie USA i innych najbogatszych krajów może wzrosnąć do 126 procent PKB w 2020 roku - wyliczyli ekonomiści Deutsche Bank Research. Jeszcze cztery lata temu zobowiązania gospodarek rozwiniętych nie przekraczały 77 procent. PKB. Trend jest konsekwencją kryzysu finansowego polityki polityki rządów.
Od kilku miesięcy rynki finansowe na całym świecie zachowują się chaotycznie. Pozytywna wiadomość z Brukseli dotycząca planu pomocowego dla Grecji podbiła giełdowe indeksy, by za chwilę złe wieści z Wasznyngtonu, gdzie ważyły się losy wypłacalności gospodarki USA, zrzuciły ją na sam dół. W poniedziałek z kolei ogłoszenie kompromisu napędzało wzrosty. Dokąd prowadzi ta nierówna jazda? Według ekonomistów Deutsche Bank Research góra długu publicznego będzie przez najbliższą dekadę dalej niepokojąco szybko narastać.
Ekonomiści think-tanku Deutsche Bank w oparciu o bieżące prognozy wzrostu gospodarczego, inflacji czy przyszłych stóp procentowych, opracowali trzy możliwe scenariusze ewolucji długu publicznego w wybranych 17 krajach rozwiniętych.
Według najbardziej prawdopodobnego, wyniesie on średnio w 2020 roku aż 126 procent PKB. Obecnie sięga 104 procent. Eksperci przestrzegają jednak, że jeśli rządy nie podejmą odpowiednich działań, zadłużenie publiczne równie dobrze może wzrosnąć do 150 procent PKB, a nie jest to najczarniejszy scenariusz. Dodatkowe negatywne zjawiska, m.in. niższy od oczekiwanego wzrost gospodarczy, mogą podnieść ten współczynnik nawet do 155 procent PKB.
REKLAMA
Oznacza to, że dług najpotężniejszych krajów świata będzie o połowę większy niż suma wszystkich dóbr wytwarzanych przez ich obywateli w ciągu roku. Jeszcze kilka lat temu taka wizja wydawałaby się katastroficzna.
Najwięksi gapowicze świata
Choroba, która przez większość XX wieku była wstydliwym problemem krajów rozwijających się, dzisiaj dotyka nawet najbogatszych. Zadłużenie publiczne w gospodarkach rozwiniętych wzrosło w ciągu trzech lat o ponad jedną czwartą z 77 procent PKB w 2007 do 104 procent w 2010 roku - wynika raportu Deutsche Bank Research.
Stało się jasne, że finanse publiczne mogą być już niestabilne nie tylko w gospodarkach rozwijających się, ale też w krajach rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone czy Japonia. Paradoksalnie to właśnie najpotężniejsze gospodarczo państwa przespały moment, w którym mogły najskuteczniej reformować swoje finanse.
Gdy wybuchł kryzys, rynek szybko wymusił reformy na mniejszych graczach. Tymczasem najwięksi, ciesząc się tradycyjnym zaufaniem inwestorów w burzliwych czasach, przejechali kilka lat „na gapę”.
REKLAMA
W ostatnim czasie, podczas gdy kraje peryferyjne strefy euro pod presją rynków finansowych rozpoczęły już konsolidację zadłużenia, Stany Zjednoczone czy Japonia kontynuują politykę wpompowywania pieniędzy w gospodarkę w celu pobudzenia wzrostu i złagodzenia skutków kryzysu. To wymaga jednak pieniędzy, więc deficyt budżetowy i zadłużenie rośnie. Stany Zjednoczone już drugi rok z rzędu odnotowały deficyt przekraczający 10 procent PKB, a zadłużenie USA może przekroczyć barierę 100 procent PKB.
Coraz trudniejsze reformy
Zdaniem ekspertów Deutsche Bank Research, obniżenie bieżących deficytów do poziomu sprzed kryzysu finansowego będzie wymagało długotrwałych działań i ogromnego poparcia politycznego.
Co powinny zrobić rządy? Po pierwsze, ustabilizować proporcję zadłużenia względem PKB na poziomie z 2010 roku. Może być to względnie łatwe. Państwa takie jak Japonia, Szwecja czy Słowacja ze względu na korzystny stosunek stóp procentowych do wzrostu gospodarczego mogą osiągnąć ten cel nawet przy umiarkowanym deficycie. Natomiast Włochy czy Irlandia musiałyby osiągnąć nadwyżkę budżetową rzędu 1,2 procent PKB. W przypadku Grecji konieczna byłaby nadwyżka rzędu 4,9 procent PKB.
W drugiej kolejności należy obniżyć zadłużenia do poziomu sprzed kryzysu. Dopiero, gdy to uda się, można myśleć o obniżeniu go do książkowych wyznaczników, o których dzisiaj mało kto pamięta. Jeszcze przed krachem rynków finansowych w 2008 roku zaledwie 8 z 17 gospodarek przebadanych w raporcie Deutsche Bank Research mogło się pochwalić długiem publicznym niższym niż 60 procent PKB. W 2010 już tylko pięć - Australia, Szwajcaria, Słowacja, Szwecja i Dania.
REKLAMA
Jeśli rząd i parlament Stanów Zjednoczonych nie zdobędą się na głębsze reformy niż przewiduje podstawowy scenariusz Deutsche Bank Research, zadłużenie kraju może sięgnąć 134 procent PKB w 2020 roku (z 93,6 procent w 2010 i tylko 62 procent w 2007 roku). W rezultacie koszty odsetek na obligacjach, które służą do pożyczani pieniędzy przez rząd, mogą poważnie zaciążyć na zdolności kredytowej USA.
Już dzisiaj największe agencje ratingowe rozważają obniżenie wiarygodności największego mocarstwa gospodarczego świata. Szacuje się, że taki krok kosztowałby Stany Zjednoczone miliardy dolarów ze względu na wyższe oprocentowanie, jakie będzie musiał zapłacić Waszyngton za kolejne pożyczki.
tk
REKLAMA