Nowelizacja ustawy o OZE: czy prezydent zaakceptuje nowe reguły gry w „zieloną energię”?

Nowelizacja ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii leży od kilku dni na biurku prezydenta. Czy to oznacza, że nie jest przesądzony podpis pod ustawą, którą inwestorzy z branży krytykują jednym głosem, a przedstawiciele koncernów energetycznych uznają za powrót do normalności i ochronę ich klientów przed wzrostem cen?

2017-08-04, 16:04

Nowelizacja ustawy o OZE: czy prezydent zaakceptuje nowe reguły gry w „zieloną energię”?
Czy nowelizacja ustawy o OZE wesprze zielona branżę energetyczną, czy wielkie koncerny?. Foto: Pixabay

Posłuchaj

Sektor energetyki wiatrowej apeluje do prezydenta o zawetowanie ustawy o odnawialnych źródłach energii. Obniża ona wsparcie dla energetyki odnawialnej. Sprzyja za to sprzedawcom energii elektrycznej. Kamil Szydłowski ze stowarzyszenia małej energetyki wiatrowej wyjaśnia, że w ten sektor zainwestowały nie tylko wielkie koncerny, ale także drobni prz
+
Dodaj do playlisty

Warto zauważyć, że ta różnica zdań nie wynika li tylko z typowej walki konkurencyjnej na rynku. Nagle obok zasiedziałych i wielkich koncernów pojawia się konkurent, który nie tylko oferuje ale i produkuje swoją energię, a w dodatku każe sobie do niej dopłacać i w dodatku nie można go wyeliminować, bo ktoś musi limity energii odnawialnej, przyjęte przez Unię, wypełniać.

Koncerny energetyczne chwalą nowelizację – następuje powrót do normalności energetycznej

Stąd koncerny energetyczne chwalą projekt nowelizacji. Jak mówi prezes spółki Energa Daniel Obajtek, wreszcie parlamentarzyści dostrzegli nieprawidłowości w regulacjach dotyczących energetyki i nowelizacja naprawia to, co już dawni trzeba było zmienić.

Jak podkreśla, przyjęte rozwiązania są korzystne, pozwalają na zwiększenie poziomu inwestycji z korzyścią dla akcjonariuszy, a także klienci mogą być spokojni, bo nowe regulacje prawne nie będą miały wpływu na cenę, zatem nie poczują skutków w postaci wyższych rachunków za energię.

Resort Energii: dotychczasowy model wsparcia się nie sprawdził

Przypomnujmy, nowelizacja została zgłoszona jako projekt poselski, ale z poparciem Ministerstwa Energii. Resort stał na stanowisku, że zmiana reguł jest potrzebna, bo dotychczasowy model wsparcia się nie sprawdził, gdyż nie zapewnił odpowiednio wysokiej ceny certyfikatów energetycznych.

REKLAMA

Uzasadnienie projektu stwierdzało, że poprzez powiązanie ceny opłaty zastępczej z ceną certyfikatów, podmioty zobowiązane chętniej będą kupować certyfikaty zamiast płacić opłatę, co z czasem zlikwiduje nadpodaż.

Stąd celem nowelizacji – jak podawało Ministerstwo Energii - jest zmniejszenie nadpodaży zielonych certyfikatów. Dziś świadectw pochodzenia jest za dużo, przez co ich ceny są bardzo niskie, wynoszące 20, 30 zł.

Certyfikaty kupują spółki energetyczne, które muszą wykazać się odpowiednim udziałem zielonej energii w bilansie energii elektrycznej dostarczonej do odbiorców. W przypadku braku odpowiedniej liczby certyfikatów, spółki muszą ponosić opłatę zastępczą, która do tej pory wynosiła 300,03 zł/MW. Po nowelizacji, spadnie do ok. 50 zł.

Branża odnawialna – nowelizacja spowoduje upadek branży  „zielonej energii

Organizacje z branży energii odnawialnej apelują do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie nowelizacji ustawy o OZE. W ich ocenie nowela nie poprawi złej sytuacji branży, a dodatkowo podważa zaufanie do państwa, bo jest zmianą reguł w trakcie gry.

Z apelem o weto zwróciły się główne organizacje branży OZE - Polska Izba Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej oraz Stowarzyszenie Małej Energetyki Wiatrowej.

REKLAMA

Według nich, przyjęte w nowelizacji rozwiązania nie zlikwidują w perspektywie kilku lat nadpodaży świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE - tzw. zielonych certyfikatów - na rynku. Nadpodaż jest jedną z głównych przyczyn niskich cen certyfikatów, co przekłada się na niski poziom wsparcia źródeł odnawialnych i trudną sytuację inwestorów.

Nowelizacja zmienia reguły gry finansowej, która doprowadzi do bankructw inwestorów OZE

Wiceprezes PIGEOR Tomasz Podgajniak podkreślał, że nowela zmienia reguły w trakcie gry, zaplanowanej przez inwestorów na 15 lat.

Taki był bowiem typowy okres umów z bankami na finansowanie inwestycji w OZE. Umowy te, podpisywane w latach 2009-2011 zakładały stabilne ceny certyfikatów, które w założeniu miały wyrównywać różnicę między ich kosztami produkcji, a niższą od nich ceną rynkową sprzedawanej energii - wskazywał.

W jego ocenie, aby spełniać swoją funkcję powinny być warte nie mniej niż 180 zł/MWh. Tymczasem dziś ich rynkowe ceny są poniżej 30 zł/MWh, głównie z powodu nadpodaży.

REKLAMA

Zagrożenie dla 800 małych, rodzinnych spółek

Zdaniem wiceprezesa SMEW Kamila Szydłowskiego, po obniżeniu opłaty zastępczej sytuacja nie ustabilizuje się w ciągu pięciu lat, co przewidywano w uzasadnieniu noweli. W Polsce jest co najmniej 800 małych, często rodzinnych spółek, które zainwestowały w energetykę wiatrową, a dziś dopłacają do tej działalności - mówił Szydłowski, podkreślając, że są już pierwsze przypadki sprzedaży tych wiatraków za granicę i likwidacji działalności. Ci ludzie zostali ostatecznie zniechęceni do interesów na rynku regulowanym przez państwo - ocenił.

Upadek elektrowni wiatrowych może zachwiać rynkiem mocy?

Były prezes PSE Henryk Majchrzak zauważył inne niebezpieczeństwo, wiążące się z możliwymi bankructwami w branży wiatrowej. Przypomniał, że wiatraki to dziś ważny element systemu elektroenergetycznego i ich znikanie oznacza problemy z uzupełnianiem ubytków mocy.

− Trzeba szukać sposobu powrotu ceny certyfikatów do poziomu, który przyjęto, tworząc ten system, czyli ok. 250 zł/MWh, a mechanizm w noweli z definicji nie uzdrawia sytuacji - ocenił.

Przedsiębiorcy ostrzegają – zmiany spowodowane nowelizacją nie budują zaufania inwestorów

Do apelu o weto przyłączyła się Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji, której członkowie m.in. dostarczają urządzenia sterujące dla OZE. Prezes Izby Stefan Kamiński oceniał, że nowela podważa zaufanie potencjalnych kolejnych inwestorów i potęguje ryzyko regulacyjne. Jego zdaniem, niektórzy zagraniczni inwestorzy mogą ją nawet zinterpretować jako tworzenie warunków do wrogich przejęć poprzez doprowadzenie do bankructwa grupy inwestorów.

Jarosław Krawędkowski, PR 24, Trójka, Jedynka, PAP, IAR

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej