Piotr Naimski: polskie firmy mogłyby zainwestować w budowę terminala skraplającego gaz w USA
W czerwcu będzie wybrana ostateczna trasa przebiegu gazociągu Baltic Pipe a polskie firmy - lub firma - mogłyby zainwestować w budowę terminala gazu skroplonego w USA – uważa Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
2018-05-15, 15:43
Podkreślił, że są już wszystkie pozwolenia, konieczne dla badań geofizycznych i geotechnicznych. - Jesteśmy na bardzo dobrej drodze. To się już wszystko toczy. Trzymamy się harmonogramu, póki co jest dobrze, niektóre elementy są już budowane, niektóre projektowane - zaznaczył.
Baltic Pipe (Gazociąg Bałtycki) to magistrala gazowa o przepustowości 10 mld metrów sześc., która miałaby połączyć systemy gazowe Polski i Danii, a przez to również gazociągi transportujące gaz ziemny ze złóż norweskich. Gazociąg Bałtycki jest wpisany na listę priorytetowych inwestycji energetycznych UE.
W ub. miesiącu Naimski zapowiadał, że pierwsza rura gazociągu Baltic Pipe „zostanie zatopiona w 2020 r.”.
Cała inwestycja ma być zakończona w 2022 roku.
REKLAMA
Jego zdaniem polskie firmy lub firma mogłyby zainwestować w budowę terminala gazu skroplonego w USA, bo ja zaznaczył w Stanach Zjednoczonych produkcją gazu z łupków zajmują się średnie czy wręcz małe firmy.
- Każda z nich ma swój gaz i stara się ten gaz sprzedać, myślą też o tym, by mieć udziały w terminalach skraplających albo czasem budować swój własny, niewielkiej przepustowości terminal. To są przedsięwzięcia, których skala jest do zaakceptowania przez naszych ewentualnych inwestorów - powiedział Naimski.
Pełnomocnik podkreślił, że kiedy polska firma jest partnerem takich potęg, jak np. Exxon Mobil czy Conoco, to skala naszych inwestycji jest dla takich firm "niezauważalna". Jeżeli zaś po amerykańskiej stronie byłaby firma, która swoją wielkością, skalą przedsięwzięcia byłaby porównywalna, to wtedy możemy mieć szanse na partnerską współpracę - tłumaczył.
Pytany, o to, czy były prowadzone rozmowy w tej sprawie, powiedział, że "takie rozmowy toczą się na różnych poziomach".
REKLAMA
Trzeba inwestorwać w rozbudowę amerykańskiej infrastruktury LNG
Naimski, który uczestniczył w panelu poświęconemu dostawom amerykańskiego LNG do Europy powiedział też, że jest możliwe, by polskie spółki uczestniczyły w procesie wydobywania gazu z amerykańskich łupków.
O konieczności inwestycji w rozbudowę amerykańskiej infrastruktury LNG mówił podczas panelu prezes firmy LNG Allies Fred Hutchinson. W jego opinii, jeśli nie będzie nowych inwestycji w rozbudowę tej infrastruktury, to ceny LNG wzrosną.
Tymczasem, jak zauważył Naimski, dzięki rewolucji łupkowej, Stany Zjednoczone są w stanie dostarczać do Europy podobne ilości gazu co Rosja. To zaś - jak dowodził - może zmienić całą europejską politykę.
Shawn Bennett z Departamentu Energii podkreślał z kolei, że amerykańska administracja wspiera eksport amerykańskiego paliwa jednak - jak zaznaczył - firmy zajmujące się jego eksportem to firmy prywatne i jako takie kierują się rachunkiem ekonomicznym.
Nord Steam 2 dla USA jest projektem politycznym
Odnosząc się do planów budowy gazociągu Nord Stream 2, Bennnet podkreślił, że USA traktują ten projekt jako projekt polityczny i negatywnie oceniają fakt, że gaz do regionu miałby dostarczać jeden dostawca. Bennett podkreślał, że gaz powinien być dostarczany z różnych kierunków i bez ograniczeń. Jednocześnie zapewnił, że USA nie zamierzają wyeliminować rosyjskiego gazu z europejskiego rynku, lecz chcą pomóc Europie uniezależnić sie od jednego dostawcy.
Polska potrzebuje morskiej energetyki wiatrowej, jak i elektrowni atomowej
Naimski uważa, że Polska potrzebuje zarówno elektrowni jądrowej, jak i morskiej energetyki wiatrowej. Dodał, że oba projekty "absolutnie się nie wykluczają".
- Farmy offshore, które zaczną działać około lat dwudziestych, (...) w pewnym sensie, będą zastępowały energetykę, jaką mamy na lądzie. Ale potrzebujemy ich, tak jak potrzebujemy elektrowni atomowej. To się absolutnie nie wyklucza, a wręcz się uzupełnia – podkreślił w rozmowie z dziennikarzami w kuluarach katowickiego EKG.
Jak zaznaczył, że jeśli "istotna" część produkcji energii będzie powstawała na morzu, to musimy równocześnie mieć źródło stabilizujące wiatr, a więc elektrownię umiejscowioną na północy kraju. Podkreślił, że w farmę wiatrowa na morzu o mocy 1 GW można zbudować w cztery, pięć lat. To dwa razy krócej niż elektrownię jądrowa. Farmę budujemy w takim czasie, jak blok energetyczny normalny.
PAP, NRG, kw
REKLAMA
REKLAMA