Bartosz Zawadzki (Admiral Markets): mocna korekta na EUR/PLN
Po ogłoszeniu wczoraj wstępnych wyników wyborów, a dzisiaj już oficjalnych, polski złoty mocno traci do głównych walut.
2015-05-12, 13:02
Spore odbicie obserwujemy na parze EUR/PLN oraz GBP/PLN; jednak dużym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że przyczyną są zaskakujące wyniki wyborów. Korekta na parze z euro wpisuje się w ogólną atmosferę na rynku. Euro ostatnio zyskuje do szerszego grona walut. Również funt brytyjski wyraźnie się umacnia w ostatnim czasie, również do złotego.
Obecnie kurs EUR/PLN trzeba zapłacić około 4,10. Funt brytyjski kosztuje już ponad 5,70. Dolar amerykański odbił się od linii trendu wzrostowego i obecnie oscyluje wokół 3,64. Z kolei frank szwajcarski znajduje się w okolicach ważnego obszaru oporu 3,94.
To tylko korekta
Obecny ruch jednak należy cały czas traktować w kategorii korekty, a nie trwałej zmiany tendencji. Polski złoty wciąż relatywnie pozostaje mocny. Wskazują na to kwestie fundamentalne. Niezłe dane napływające z polskiej gospodarki. Ostatnio Komisja Europejska podniosła perspektywę wzrostu gospodarczego na najbliższe lata dla naszego kraju. Warto wspomnieć również o napływającym kapitale na nasz rynek finansowy z trwającego programu QE w Strefie Euro. Czynniki te sprawiają, że polski złoty powinien pozostać relatywnie mocną walutą w najbliższym czasie.
W piątek ukaże się sporo danych makroekonomicznych z polskiej gospodarki. Z pewnością będzie to istotny dzień dla naszej rodzimej waluty. Odczyty będą dotyczyć m.in. wstępnego PKB za pierwszy kwartał oraz inflacji bazowej czyli wskaźnika chociażby bez cen żywności i energii. Jak wiadomo w ostatnim czasie największą bolączką polskiej gospodarki była właśnie inflacja. Zobaczymy czy w końcu odczyty okażą się nieco lepsze.
REKLAMA
Również warszawska giełda zyskuje na drukowaniu gotówki w Strefie Euro. Ewidentnie na północ ruszył indeks 20 największych spółek. Obecnie kurs oscyluje wokół 2500 pkt. i jest najwyżej od września ubiegłego roku. Wydaje się, że to nie koniec wzrostów, a wręcz przeciwnie początek. Jak spojrzymy na europejskie parkiety, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, to jest jeszcze spory margines do wzrostów.
Bartosz Zawadzki, Admiral Markets
REKLAMA