Jak nieuczciwi pośrednicy zarabiają na Ukraińcach szukających pracy w Polsce?
Chociaż coraz więcej firm chce zatrudniać pracowników z Ukrainy, to nadal pośrednicy próbują pobierać nielegalne opłaty za umożliwienie podjęcia pracy w Polsce.
2016-04-15, 19:17
Posłuchaj
Pracownicy z Ukrainy przerabiają obecnie lekcję, która Polacy odrobili zaraz po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej, kiedy można było już legalnie podejmować pracę w innych krajach. Wtedy właśnie natychmiast pojawili się nieuczciwi pośrednicy, którzy pobierali opłaty za różnego rodzaju fikcyjne usługi.
Kampania „Nie płacę za pracę”
By pomóc Ukraińcom przyjeżdżającym do pracy w naszym kraju Fundacja Nasz Wybór i OTTO Polska rozpoczynają kampanię pod hasłem „Nie płacę za pracę”.
– Chcemy zwalczać zjawisko pobierania przez pewnych ludzi opłat za zatrudnienie Ukraińców w Polsce, chociaż jest to nielegalne, i prawo nie przewiduje tego – tłumaczy gość Jedynki Mikołaj Szyszkin, z firmy doradztwa personalnego OTTO Polska.
Nielegalni pośrednicy pobierają np. opłaty 200 – 500 zł za znalezienie pracy, 250 – 380 zł za oświadczenie pracodawcy, który rzekomo zapewni danej osobie pracę. Nierzadko zdarza się natomiast, że po przyjeździe do Polski pracownik dowiaduje się, że na miejscu nie czeka na niego praca.
REKLAMA
Dlatego celem akcji „Nie płacę za pracę” jest informowanie imigrantów o przysługujących im prawach, kosztach pośrednictwa pracy oraz wskazanie zagrożeń wynikających z pracy na czarno, jak również uświadomienie im, że nie muszą płacić za pracę w Polsce, a kupno dokumentów jest przestępstwem.
Praca w Polsce bez haraczu
Skala tego zjawiska, wykorzystywania niewiedzy imigrantów jest bardzo duża, zwłaszcza, że przez ostatnie lata polski rynek pracy dość dynamicznie rośnie, a szczególnie atrakcyjny stał się po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
– Wyniki przeprowadzonych badań wskazały, że aż 60 proc. Ukraińców spotkało się ze zjawiskiem potrzeby zapłaty za możliwość wyjazdu i za możliwość pracy w Polsce. Natomiast 20 proc. przyznało się, że pracowali kiedyś nielegalnie. Zapewne było więcej takich osób, ale trzeba też podkreślić, że ta grupa zmniejsza się – podkreśla Mikołaj Szyszkin, powołując się na badania Fundacji Nasz Wybór.
Oficjalne koszty, jakie powinien ponosić pracownik z Ukrainy, to ewentualnie 35 euro za wizę do Polski.
REKLAMA
– Parę lat temu nawet zniesiono tę opłatę za wizy. I obecnie wiza pracownicza nic nie kosztuje. Kosztuje tylko usługa firmy pośredniczącej, która wypełnia odpowiedni kwestionariusz, co wynosi ok. 18 euro – dodaje Szyszkin.
Gdzie pracują Ukraińcy?
Obecnie pracownicy ze Wschodu pracują już niemal we wszystkich branżach.
– Ale najczęściej w takich jak automotive, logistyka, czy też bezpośrednio w produkcji. Chyba już niemal każdy spotkał się z ukraińskim pracownikiem – zauważa gość Jedynki.
Pewną przeszkodą w legalnym załatwieniu pracy może być niewystarczająca wiedza, brak informacji na ten temat. Na pewno pomocna byłaby w tej sytuacji strona internetowa, taki e-pośrednik pracy.
REKLAMA
– Najpopularniejszy jest tzw. marketing szeptany, ale są też oczywiście odpowiednie strony w sieci. Jednak szczególnie ważną rolę odgrywają tu osoby, które już pracowały w Polsce, i wróciły na Ukrainę – zwraca uwagę Mikołaj Szyszkin.
To one bowiem najczęściej i najlepiej przekazują praktyczne informacje na temat warunków zatrudnienia w naszym kraju, na temat wymaganych dokumentów, czy też kosztów. I to one kierują zainteresowanych do informacji legalnych pośredników, firm na stronach internetowych. Z kolei te firmy posiadają też swoje biura w różnych miastach ukraińskich, i tam można bezpośrednio uzyskać wszelkie informacje.
– Są też jeszcze wpisy zamieszczane na portalach społecznościowych, są portale prowadzone w różnych językach. Jest np. portal migrant.info, gdzie informacje są nawet w języku chińskim – wylicza gość radiowej Jedynki.
Czy trudno sprowadzić pracownika z Ukrainy?
Największą barierę stanowi mała przepustowość urzędów rozpatrujących wnioski polskich przedsiębiorców o zatrudnienie pracowników z Ukrainy.
REKLAMA
– Wynikać to może m.in. z tego, że prawo czyli ustawa o promocji zatrudnienia została przyjęta w 2004 roku, a kolejne rozporządzenia w 2013 i 2014 roku, i te przepisy nie przewidziały tego, co wydarzyło się na Ukrainie w 2014 roku, czyli tego głębokiego kryzysu. Ponieważ wtedy polski rynek zatrudnienia stał się jeszcze bardziej atrakcyjny, i zaczęły przyjeżdżać setki tysięcy chętnych do pracy – wyjaśnia Mikołaj Szyszkin.
Do 2014 roku przyjeżdżało 100–200 tys., a po 2014 roku było to ponad 700 tys. Ukraińców, legalnie pracujących w Polsce.
– I dlatego urzędy mają kłopoty. Może też trzeba zmienić prawo, ale to już rola instytucji państwowych – komentuje gość radiowej Jedynki.
W wielu branżach zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy rzeczywiście szybko rośnie. Na przykład w Lublinie liczba pozwoleń na pracę w branży IT dla Ukraińców wzrosła w dwa lata prawie pięciokrotnie.
REKLAMA
Robert Lidke, mb
REKLAMA