Farmaceuci czekają na ustawę: chcą mieć większą kontrolę nad rynkiem aptek
Ministerstwo Zdrowia planuje wprowadzenie zmian, zgodnie z którymi co najmniej 51 proc. udziałów w aptece musiałyby mieć osoby z tytułem magistra farmacji.
2016-05-04, 20:14
Posłuchaj
Naczelna Izba Aptekarska jest zadowolona z tych propozycji, które mogłyby jej zdaniem uporządkować sytuację na rynku, a to ze względu na specyfikę tej branży.
Zniknie 5 tys. aptek?
Przeciwnicy wprowadzenia nowych przepisów uważają, że z tego powodu może zostać zlikwidowanych nawet 5 tys. aptek – ale dlaczego, skąd takie wyliczenia?
– Do tej pory mieliśmy jedynie zapowiedzi ministra pewnych zmian systemowych, jeżeli chodzi o strukturę właścicielską aptek, tego jak będzie wyglądał rynek apteczny, ale do pory nie ma jeszcze gotowego projektu – wyjaśnia gość Jedynki Michał Byliniak, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.
I dodaje, że stąd nie ma podstaw do tego, by oceniać, że 5 czy 10 tys. aptek będzie się zamykać.
REKLAMA
Lepiej uregulowany rynek
Ministerstwo Zdrowia wskazało raczej na konieczność uregulowania tego rynku, co samorząd aptekarski wita z radością.
– Ponieważ od wielu lat obserwujemy wiele niepokojących tendencji na rynku aptecznym, które powinny ulec naprawie – podkreśla Michał Byliniak.
Chodzi tu chociażby o wywóz leków i aferę lekowa, jest też problem monopolizacji rynku aptecznego, posiadania przez przedsiębiorców większej liczby aptek niż przewidują obecnie obowiązujące przepisy.
– Są też naciski rynkowe na osoby zatrudnione w aptekach, aby sprzedawać coraz więcej, przede wszystkim tych preparatów, na których najwięcej zarabia przedsiębiorca prowadzący aptekę sieciową – wylicza gość Jedynki.
REKLAMA
Czyli rynek apteczny dotknęła dokładnie ta sama tendencja, którą obserwujemy na innych rynkach, np. na stacjach benzynowych, gdzie proponowane są dodatkowe rzeczy, dokupienie czegoś, czego tak naprawdę wcale nie potrzebujemy, tzw. press-selling.
– Jednak w aptece to jest to naciąganie pacjentów na dodatkowe koszty, czemu jesteśmy przeciwni. Jako samorząd uważamy, że apteka nie może skupiać się tylko na słupkach sprzedażowych. Numerem „1” jest pacjent, i to nad nim powinniśmy się pochylać, a nie nad kwotą paragonu, z nim powinniśmy rozmawiać o jego problemach zdrowotnych – podkreśla Michał Byliniak.
Różnice cenowe
W wielu publikacjach pojawia się kwestia różnic cenowych pomiędzy aptekami, czy to sieciowymi, czy to indywidualnymi. Wskazuje się, że ceny w aptekach sieciowych są nawet o 30 niższe. A przecież nie wolno sprzedawać w różnych cenach leków refundowanych.
– W aptekach mamy co najmniej kilka rodzajów produktów. Najważniejszą grupą dla naszych pacjentów są leki najbardziej potrzebne, czyli te refundowane. Zgodnie z zapisem ustawy, w każdej aptece kosztują tyle samo. Pojawiła się ostatnio propozycja ustawy 75+, i obniżenia cen także leków refundowanych, tylko dla najbardziej potrzebujących – zwraca uwagę gość Jedynki.
REKLAMA
Różnice cen występują na preparatach bez recept, które są oceniane przez Ministerstwo Zdrowia jako mniej potrzebne, mniej kluczowe oraz na suplementach diety.
– Niemniej jednak nadużyciem jest stwierdzenie, że np. dana apteka jest najtańsza w okolicy. Ponieważ jest to biznes, i żeby takie przedsiębiorstwo mogło funkcjonować, to na czymś musi zarabiać. Jeden preparat może być tańszy, drugi może okazać się droższy – ocenia Michał Byliniak.
Trudno więc mówić o jakiejś tendencji, ponieważ są po prostu apteki tanie i apteki droższe. Zarówno sieciowe, jak i indywidualne.
Farmaceuta kontra przedsiębiorca?
Czy propozycja ministra zdrowia o konieczności 51 proc. udziałów w aptece, które powinny należeć do farmaceuty, to zarzewie konfliktu z przedsiębiorcami?
REKLAMA
– Do tej pory grupa farmaceutów była traktowania bardzo po macoszemu. I dlatego te propozycje przyjmujemy jako sposób na wyleczenie tego rynku. Uważamy, że minister uznał, że to farmaceuci są właściwą grupą odpowiedzialną za obrót lekami – komentuje gość radiowej Jedynki.
Ale jest to jednak ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej.
– Są to decyzje systemowe. I to może sprawić, że ten rynek będzie bezpieczny, nie będzie ryzyka tworzenia monopoli, nie będzie ryzyka prowadzenia aptek, których właściciele popełniali różnego wykroczenia. A takie precedensy zdarzały się – zauważa Michał Byliniak
Dotyczy to np. prowadzenia apteki przez kolejną spółkę, w sytuacji gdy poprzednim spółkom pozwolenia były odbierane. Są też sytuacje, gdy po cofnięciu zezwolenia apteka dalej działa. Inspekcja farmaceutyczna cofa zezwolenie za niezgodności z przepisami, a właściciel podejmuje decyzje o tym, że apteka będzie dalej funkcjonowała bez zezwolenia. Inspekcja Farmaceutyczne w tym momencie nie może już jej skontrolować, bo to już nie jest apteka.
REKLAMA
– A organy państwowe też mają duży problem, ponieważ nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić czy dana apteka jest jeszcze, czy też nie jest apteką – zwraca uwagę gość Jedynki.
Rynek pod słabym nadzorem
Jest więc problem z nadzorem nad rynkiem farmaceutycznym, na którym jest ok. 14,5 tys. aptek, a inspektorów farmaceutycznych jest 120…
– A domeną inspekcji farmaceutycznej jest nadzór nad całym rynkiem leków, łącznie z punktami obrotu pozaaptecznego, a tych jest ponad 300 tys. Trzeba by 1000 lat, by skontrolować wszystkie te punkty – wylicza Michał Byliniak.
A z nadzorem nierozerwalnie łączy się kwestia odpowiedzialności, jej egzekwowania.
REKLAMA
– Obecnie farmaceuta musi być w aptece, zgodnie z przepisami, i powinno ich być co najmniej 2. W tej chwili jest ok. 24 tys. farmaceutów zatrudnionych w aptekach. Czyli jest za mało farmaceutów w stosunku do liczby aptek, do tych 14,5 tys. Dlatego trudno tu mówić o jakiejkolwiek funkcji nadzorczej ze strony farmaceutów – zaznacza gość Jedynki.
Ponadto w aptece, w której właścicielem nie jest farmaceuta, i tak farmaceuta jest pracownikiem, ale jego odpowiedzialność kończy na przepisach wynikających z Kodeksu pracy.
– Natomiast w momencie, kiedy farmaceuta zostaje właścicielem, i bez niego taka apteka nie może działać, i jeśli inspekcja stwierdzi, że doszło do łamania przepisów, to farmaceuta może stracić prawo wykonywania zawodu. Nigdy więcej już apteki nie będzie prowadzić. Daje to także duże prawdopodobieństwo, że w takiej sytuacji także ryzyko chęci łamania przepisów będzie o wiele mniejsze niż w przypadku przedsiębiorców, którzy np. w tym samym miejscu mogliby otworzyć kolejną aptekę, na nowa spółkę – komentuje gość Jedynki Michał Byliniak, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Mariusz Gzyl, mb
REKLAMA
REKLAMA