Ekstraklasa: Lechia Gdańsk - Lech Poznań. Emocjonujące widowisko na PGE Arenie
W drugim sobotnim meczu 34. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Lechia Gdańsk wygrała na PGE Arenie z Lechem Poznań 2:1 (2:1).
2014-05-16, 23:33
Tym samym gdańszczanie nie tylko przerwali serię pięciu zwycięstw poznańskiego zespołu z rzędu, ale jednocześnie zrewanżowali się za dwie wcześniejsze ligowe porażki - 1:4 na własnym stadionie i 1:2 na wyjeździe. Ta przegrana może także pozbawić "Kolejorza" szans na zdobycie mistrzostwa Polski.
Było to znakomite, emocjonujące, pełne walki i prowadzone w wysokim tempie spotkanie, w którym nie brakowało strzałów oraz efektownych zagrań. Bohaterem piątkowego wieczoru na PGE Arenie był zdobywca obu bramek dla Lechii Zaur Sadajew.
Gospodarze zaatakowali z impetem i wracający do składu po jednym meczu przerwy za żółte kartki Krzysztof Kotorowski od samego początku miał sporo pracy - już w pierwszej minucie groźnie było pod jego bramką po akcji Sadajewa. Za chwilę golkiper gości miał sporo szczęścia, bo będący w znakomitej sytuacji Rafał Janicki trafił piłką prosto w niego. Z kolei w 6. minucie Kotorowski obronił uderzenie z ostrego kąta Macieja Makuszewskiego.
Poznaniacy zrewanżowali się w 7. minucie akcją, po której Szymon Pawłowski posłał piłkę z 18 metrów nad poprzeczką.
Biało-zieloni zagrali bez kompleksów
Gospodarze nie oddali jednak inicjatywy i w 22. minucie objęli prowadzenie. Po świetnym prostopadłym podaniu Pawła Dawidowicza z głębi pola Sadajew "zgubił" Fina Paulusa Arajuuriego i nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali.
Na ripostę gości nie trzeba było długo czekać. Cztery minuty później po podaniu Łukasza Teodorczyka uderzeniem po ziemi do remisu doprowadził Mateusz Możdżeń. Niewiele brakowało, aby w 33. minucie poznaniaków wyprowadził na prowadzenie drugi boczny obrońca Luis Henriquez - strzał Panamczyka z ostrego kąta z lewej strony przeszedł jednak tuż obok słupka.
Podobnych problemów co Henriquez nie miał natomiast w 41. minucie Sadajew. W tej sytuacji nie popisał się Możdżeń, który nie przeciął podania do Piotra Grzelczaka, a po idealnym dośrodkowaniu lewego pomocnika gospodarzy rosyjski napastnik po raz drugi, tym razem skuteczną główką, pokonał Kotorowskiego.
Desperackie ataki Lecha nie przyniosły efektów
Druga połowa rozpoczęła się co prawda od niecelnego uderzenia Grzelczaka, ale z czasem do głosu zaczęli dochodzić poznaniacy. W 67. minucie minimalnie chybił Gergo Lovrencsics, a 120 sekund później do remisu powinien doprowadzić Teodorczyk. Napastnik Lecha miał jednak ogromnego pecha, bo po jego strzale piłka trafiła w słupek, przetoczyła się po linii bramkowej, odbiła od drugiego słupka i wyszła w pole.
Zdając sobie sprawę, że porażka praktycznie przekreśla ich szanse na zdetronizowanie Legii Warszawa, piłkarze wicelidera ekstraklasy rzucili się w końcówce do desperackich ataków, ale nie zdołali zdobyć drugiej bramki. W doliczonym czasie gry nerwowo było także na ławkach rezerwowych, a w roli głównej wystąpili szkoleniowcy obu zespołów, którzy wykonali w swoim kierunku kilka niezbyt sympatycznych gestów.
Lechia Gdańsk - Lech Poznań 2:1 (2:1)
Bramki: 1:0 Zaur Sadajew (22), 1:1 Mateusz Możdżeń (26), 2:1 Zaur Sadajew (41).
Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Zaur Sadajew, Marcin Pietrowski, Maciej Makuszewski, Nikola Lekovic. Lech Poznań: Dawid Kownacki.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 16 628.
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk - Deleu, Rafał Janicki, Paweł Dawidowicz, Nikola Lekovic - Maciej Makuszewski (82. Przemysław Frankowski), Marcin Pietrowski, Stojan Vranjes, Piotr Wiśniewski (71. Patryk Tuszyński), Piotr Grzelczak - Zaur Sadajew.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Mateusz Możdżeń, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Luis Henriquez - Gergo Lovrencsics (67. Daylon Claasen), Hubert Wołąkiewicz (77. Dawid Kownacki), Karol Linetty, Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski (81. Dariusz Formella) - Łukasz Teodorczyk.
man, ps
REKLAMA
REKLAMA